Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 03:44
Reklama KD Market

Morderczyni z Charleston

Była młoda, piękna i niezwykle inteligentna. A także – jak wynika z niektórych źródeł – nad wyraz okrutna. Lavinia Fisher jest bohaterką mrocznych miejskich legend już od dwóch stuleci. Często przedstawiana jest jako pierwsza seryjna morderczyni w Stanach Zjednoczonych. Jednak nie wszyscy historycy są zgodni w tej kwestii, gdyż brak jest dowodów potwierdzających przypisywane jej zabójstwa…
Morderczyni z Charleston

Autor: Adobe Stock

Mroczna legenda

O jej pochodzeniu niczego nie wiemy. Opowieść o Lavinii zaczyna się w 1817 r., kiedy wyszła za mąż. Miała wtedy 24 lata, była nad wyraz piękna i inteligentna. Podobnie zresztą jak jej ukochany, John Fisher. Wkrótce po ślubie wspólnie kupili hotel Six Mile Wayfarer House, którego nazwa wzięła się stąd, że leżał 6 mil na północ od Charleston w Karolinie Południowej.

Budynek był dobrze utrzymany. Chętnie zatrzymywali się w nim zdrożeni podróżni, głównie kupcy tłumnie przybywający do Charleston, które w tamtych czasach było prężnym ośrodkiem handlu. Wkrótce po okolicy zaczęły krążyć pogłoski o gościach, którzy zameldowali się w hotelu i nigdy już z niego nie wyszli. Jednak ze względu na brak dowodów i popularność, jaką cieszyli się Fisherowie, policja nie zdecydowała się na wszczęcie śledztwa. 

Pewnego wieczoru w progu Six Mile Wayfarer House stanął sprzedawca futer John Peoples. Przywitany ciepło przez Fisherów zdecydował się tu przenocować. Lavinia zaproponowała mu herbatę. Z grzeczności nie odmówił, ale kiedy gospodyni odwróciła się, wylał zawartość filiżanki do doniczki. Legenda głosi, że Lavinia wsypywała gościom do herbaty środek nasenny. Podczas kolacji w salonie Fisherowie zarzucili go pytaniami, dotyczącymi głównie jego statusu materialnego. Gość poczuł się nieswojo, wymówił zmęczeniem i udał wcześnie do swojego pokoju.

Jednak podejrzenia co do intencji gospodarzy nie pozwoliły mu zasnąć. Postanowił czuwać. Zasiadł w fotelu w kącie i przyglądał się drzwiom. Nagle w podłodze pod łóżkiem otworzyła się zapadnia i łóżko wpadło do piwnicy. Zerwał się z fotela i otworzył drzwi, by wezwać pomoc. Tuż za progiem stali John i Lavinia, wyraźnie zaskoczeni jego widokiem. Przerażony mężczyzna wyskoczył przez okno i pobiegł do Charleston, gdzie powiadomił o zdarzeniu przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości.

Natychmiast wszczęto dochodzenie. Uwagę śledczych przykuło szereg zgłoszeń o zaginięciu podróżnych w okolicy Six Mile Wayfarer House. Wkrótce odkryli wiele ciał ofiar i oskarżyli Fisherów o zbrodnie. To świetna historyjka, ale – jak twierdzą znawcy tematu – prawdopodobnie wymyślono ją z myślą o turystach odwiedzających Charleston.

Wiadomość do piekła

Dziś wielu historyków przypuszcza, że historia Lavinii wyglądała nieco inaczej. W ręce policji trafiło szereg zgłoszeń o napadach rabunkowych na kupców poruszających się drogą prowadzącą do Charleston – tą samą, przy której stał hotel Six Mile Wayfarer House. A ponieważ dla okolicznej gospodarki handel i bezpieczeństwo na drogach były sprawą kluczową, raporty potraktowano bardzo poważnie.

Zastępca szeryfa pułkownik Nathanial Green Cleary eksmitował Fisherów, zostawiając na straży w hotelu policjanta, Dave’a Rossa. Następnego dnia w Six Mile Wayfarer House pojawiło się dwóch członków gangu, którzy wywlekli Rossa na zewnątrz. Kiedy wśród bandytów mężczyzna zauważył Lavinię, zaczął błagać ją o pomoc. Kobieta – która, jak się okazało, była członkinią gangu – przydusiła Rossa, po czym pchnęła go tak, że policjant rozbił głową szybę w oknie. 

Kilka godzin później gang napadł na drodze wspomnianego wcześniej Johna Peoplesa i okradł go z 40 dolarów, co było wówczas pokaźną kwotą. Peoples zgłosił napad na policji. Jego zeznania oraz oświadczenie Rossa wystarczyły, by aresztować Fisherów. W ich hotelu znaleziono też zwłoki mężczyzny i kobiety, ale nie zdołano ustalić, jak i z czyjej ręki zginęli. Fisherowie zostali więc oskarżeni tylko o napady rabunkowe – przestępstwo, które w tamtych czasach było karane śmiercią przez powieszenie.

Ponieważ byli małżeństwem, zostali umieszczeni w jednej celi w Old Jail w Charleston. Próbowali ucieczki. John zdołał wydostać się na zewnątrz opuszczając się na linie, ale gdy przyszła kolej na Lavinię, lina pękła i kobieta została w celi. Lojalny John pozwolił ponownie się schwytać, by być do końca z żoną. W tamtym czasie prawo w Karolinie Południowej zabraniało wykonywania kary śmierci na zamężnych kobietach, więc Lavinia miała nadzieję, że uniknie szubienicy.

Sędzia Charles Jones Colcock poradził sobie z tym jednak i zaplanował egzekucję Johna wcześniej. Tym samym Lavinia, już jako wdowa, kwalifikowała się do tego, by wymierzono jej najwyższą karę. Egzekucję wyznaczono na 18 lutego 1820 r. Początkowo John przyjął swój los spokojnie. Jednak nieoczekiwanie tuż przed powieszeniem oświadczył, że jest niewinny. Po czym równie niespodziewanie poprosił o przebaczenie za swoje czyny.

Jeśli chodzi o Lavinię, to najbardziej popularna wersja legendy głosi, że pozwolono jej – na jej wcześniejszą prośbę – oddać się w ręce kata w sukni ślubnej. Podobno miała nadzieję, że zauroczy jakiegoś mężczyznę na tyle, iż ten natychmiast ją poślubi i uratuje tym samym jej życie. Gdy zdała sobie sprawę, że tak się nie stanie, wpadła w szał. Zastępcy szeryfa musieli ją wlec na podest szubienicy. Krzyczała przy tym niemiłosiernie i wszystkim wokół ubliżała. Zszokowany tłum stał w milczeniu.

Według relacji jednego z historyków na koniec Lawinia zwróciła się do zgromadzonych i krzyknęła gniewnie: „Jeśli macie jakąś wiadomość, którą chcielibyście przesłać do piekła, powiedzcie mi, a na pewno ją przekażę!”. 

Fisherowie zostali pochowani w pobliżu Old Jail. Tam też, jak chcą niektórzy świadkowie, do dziś można spotkać ducha Lavinii.

Marcin Nowak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama