Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market
Felieton Tomasza Deptuły

Odchudzanie przez chaos

Odchudzanie przez chaos

Autor: PhotoGranary - stock.adobe.com

Szybkie i nieskoordynowane działania nowej administracji mające na celu likwidację USAID – Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego – przewróciły do góry nogami życie wielu Amerykanów, których zmusza się do natychmiastowego powrotu do Stanów Zjednoczonych. Z dnia na dzień rozwiązano największą w świecie instytucję zajmującą się pomocą międzynarodową.

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Pomijając fakt, że sprowadzenie pracowników to ogromne przedsięwzięcie, które ma kosztować amerykańskich podatników dziesiątki milionów dolarów – za granicą jest około 1400 Amerykanów zatrudnionych bezpośrednio przez USAID, plus ich rodziny – urzędnicy przebywający w różnych krajach zostali narażeni na niebezpieczeństwo. Stracili nagle dostęp do swojej poczty elektronicznej i systemów komputerowych, nie mogli już korzystać z bezpiecznego systemu alarmowego, który powiadamiał ich o problemach z bezpieczeństwem, demonstracjach lub ewakuacjach.

Choć autorzy programów cięć zapewniają, że pracownicy, których stanowiska zostaną zlikwidowane, zasługują na traktowanie z szacunkiem i ważne jest, aby zachowali swoją godność tryb rozwiązania USAID wydaje się temu zaprzeczać. Dyplomaci stacjonujący za granicą często przebywają na wieloletnich delegacjach, co oznacza, że ​​ich dzieci są zapisywane do lokalnych szkół lub ich małżonkowie znajdują pracę na lokalnym rynku.
Zamykanie programów zajmuje czas i wymaga planowania.

Przeciętny Amerykanin ma na co dzień niewielki kontakt z pracownikami rządu federalnego. Poza funkcjonującą na nieco odmiennych zasadach pocztą, służbami imigracyjno-celnymi na lotniskach i biurami Social Security Administration rząd federalny jest kojarzony najczęściej z służbami parków narodowych. Tam też zresztą mają być cięcia i nie brak ostrzeżeń, że redukcje personelu wpłyną negatywnie na codzienne funkcjonowanie parków w nadchodzącym sezonie letnim. O istnieniu USAID wiele osób dowiedziało się dopiero z komunikatów o jej likwidacji.

O tym, że rząd wymaga odchudzenia prawa strona sceny politycznej mówi nie od dziś. Rząd federalny jest tu łatwym i oczywistym celem. Na ostatnie działania i zapowiedzi administracji należy jednak popatrzeć z pewnego dystansu. Oczywiście nie zapominając o aspekcie społecznym. Pomimo korzyści płynących ze zwiększania efektywności rządu, redukcja jego rozmiarów nieuchronnie doprowadzi do utraty miejsc pracy. Dla pracowników zatrudnionych w federalnej biurokracji oznacza to utratę możliwości zatrudnienia. Często bez gruntownego przekwalifikowania nie będą mieli możliwości znalezienia następnego zajęcia Każda utrata zatrudnienia nie z własnej woli jest indywidualnym dramatem, tym bardziej, że rządowe posady zawsze były traktowane jako względnie bezpieczne.

Teraz twarde liczby: w ponad 330-milionowym kraju według Departamentu Pracy, rząd federalny zatrudniał w grudniu ubr. 3 miliony osób, ale jeśli wyłączymy listonoszy i wojskowych, liczbę tę należy zredukować do 1,85 miliona.
Gdyby administracja Trumpa zdecydowała się na redukcję co piątego (20 proc.) z tych stanowisk poprzez programy dobrowolnych odejść, zwolnienia lub wywieranie stałej presji na pracowników, skutkowałoby to utratą 370 000 miejsc pracy. Nawet gdyby każdą z tych osób policzyć jako bezrobotną (co jest raczej założeniem teoretycznym), to stopa bezrobocia w kraju wzrosłaby z obecnych 4,1 proc. do 4,3 proc. Rzeczywisty wpływ byłby prawdopodobnie niższy.

]Aby uświadomić sobie, jak ogromny jest rynek pracy niech posłuży następujący przykład: w grudniu 2,6 miliona Amerykanów rzuciło pracę, a 2 miliony zostało zwolnionych. To prawie dwukrotność wszystkich pracowników cywilnych zatrudnionych przez rząd federalny.

Ekonomiści obliczają więc, że nawet jeśli Departament Efektywności Rządu (DOGE) Elona Muska odniesie wielki sukces i rzeczywiście doprowadzi do znaczącej redukcji zatrudnienia w sektorze federalnym, to rynek pracy powinien sobie z tym poradzić. Biorąc pod uwagę głębokość rynku zatrudnienia i potencjał największej gospodarki, nawet utrata pracy przez setki tysięcy ludzi tylko nieznacznie wpłynie na ogólny wskaźnik bezrobocia.
Ucierpią jednak lokalne gospodarki – w tym przypadku przede wszystkim obszar metropolitalny Waszyngtonu, w którym funkcjonuje większość agencji centralnych. Tu aż 11 proc. wszystkich miejsc pracy zapewnia administracja federalna. Do tego dochodzą podwykonawcy i podwykonawcy podwykonawców.

Jak oblicza portal Axios, gdyby Elon Musk i jego DOGE zlikwidował 20 proc. federalnych etatów w okolicach Waszyngtonu i wszyscy ci ludzie staliby się bezrobotni, lokalna stopa bezrobocia wzrosłaby prawie dwukrotnie z poziomu 2,8 proc. w grudniu do ok. 5,5 proc. To tylko jednak teoretyczne założenie, bo rzeczywisty wpływ byłby z pewnością niższy, ponieważ wielu ze zwolnionych pracowników albo przeszłoby na emeryturę (i tym samym przestałoby już być częścią siły roboczej), albo szybko znalazłoby nowe zajęcie. Rynek zatrudnienia w makroskali pozostaje nadal bardzo chłonny. Poza DC skutki cięć odczują instytucje uzależnione od federalnych kontraktów i grantów: instytucje akademickie, firmy farmaceutyczne, konsultanci ds. zarządzania i producenci, którzy są częścią łańcucha dostaw kontraktów rządowych.

Paradoksalnie wiele wskazuje jednak na to, że rząd federalny nadal… będzie zatrudniał. Niezależnie od tego, czym początkowo miał być Departament Efektywności Rządu (DOGE) Muska, w tym tygodniu przybrał zupełnie nową formę — federalnego urzędu. Ktoś będzie musiał w nim pracować, podobnie jak w federalnych agencjach zwiększających wysiłki na rzecz zwalczania nieudokumentowanej imigracji i przemytu narkotyków.

Wrzawa związana z tyleż spektakularną co chaotyczną likwidacją USAID nie powinna przesłaniać prawdy, że reforma rządu i redukcja zatrudnienia w administracji nie jest ani pomysłem nowym, ani nowatorskim. Koncepcja „małego rządu” znajduje się w agendzie Partii Republikańskiej od lat. Wynika to z założenia, że co prawda biurokracja jest niezbędnym elementem rządu, ale ponieważ ma tendencję do samoistnego rozrastania się i tworzenia własnych przepisów (słynne prawo Parkinsona) to należy ją od czasu do czasu ograniczać.

Wielu kandydatów prowadziło kampanię, obiecując cięcie wydatków, ale nawet gdy Republikanie mieli większość w Kongresie, nie udało im się tej obietnicy dotrzymać. Teoretycznie Trump ma największe szanse na odchudzenie rządu, bo ma zarówno mandat wyborców i jednocześnie nie musi się martwić o kolejną kadencję.

Być może rzeczywiście rząd należałoby odchudzić. Należy to jednak robić z klasą i szacunkiem dla ludzi, którzy często mimo ciekawszych ofert zdecydowali na służbę w sektorze publicznym. Na razie działania administracji przypominają kreowanie chaosu, którym potem próbuje się zarządzać.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama