Pierwsze podejrzenia
Letby urodziła się w 1990 roku w hrabstwie Hereford. Od młodości interesowała się medycyną i postanowiła zostać pielęgniarką specjalizującą się w opiece nad noworodkami. Po ukończeniu studiów pielęgniarskich rozpoczęła pracę w szpitalu Countess of Chester, gdzie zajmowała się wcześniakami i noworodkami wymagającymi specjalistycznej opieki. Na pierwszy rzut oka była oddaną swojej pracy profesjonalistką, której nikt nie podejrzewałby o jakiekolwiek niecne czy niezgodne z prawem czyny.
W latach 2015-16 szpital w Chester zaczął notować niepokojący wzrost liczby zgonów noworodków. Wielu lekarzy zauważyło, że pewne przypadki były nietypowe – dzieci, które wcześniej nie wykazywały żadnych oznak poważnych problemów zdrowotnych, nagle umierały lub przechodziły gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia. Śledztwo wewnętrzne wykazało, że wspólnym czynnikiem w większości tych przypadków była obecność Lucy Letby podczas dyżurów.
Pierwsze poważne podejrzenia pojawiły się w 2016 roku, kiedy lekarze zwrócili się do kierownictwa szpitala, prosząc o śledztwo. Początkowo ich obawy były ignorowane, a Letby nadal pracowała na swoim oddziale. Jednak w 2017 roku, po intensywnej analizie dokumentacji medycznej, zgłoszono sprawę na policję. Do dziś nie są znane szczegóły prowadzonego wówczas śledztwa, jednak jego ostatecznym rezultatem było aresztowanie Letby w 2018 roku. Potem została ona zwolniona za kaucją, a następne aresztowania miały miejsce w 2019 i 2020 roku, gdy śledczy zebrali więcej dowodów.
Trucie i duszenie
W trakcie dochodzenia ustalono, że Letby rzekomo stosowała różne metody, by doprowadzić do śmierci noworodków. Chodziło między innymi o wstrzykiwanie powietrza do krwiobiegu, co prowadziło do nagłego zatrzymania krążenia, podawanie nadmiernych ilości mleka lub pokarmu, co powodowało niewydolność organizmu, oraz zatruwanie insuliną. Mowa też była o fizycznym duszeniu noworodków, co ustalono, gdyż w kilku przypadkach ofiary nosiły ślady tego rodzaju obrażeń.
Letby miała starannie maskować swoje działania. Często była jedną z pierwszych osób, które alarmowały personel o pogarszającym się stanie dzieci, co miało odwrócić od niej podejrzenia. W sumie pielęgniarka miała być odpowiedzialna pośrednio lub bezpośrednio za zgon 14 noworodków. Jej sprawa stała się globalną sensacją, a pociągnięcie „pielęgniarki z piekła rodem” do odpowiedzialności karnej było przez pewien czas wręcz obsesją brytyjskich mediów.
Spisek kolegów?
W roku 2022 rozpoczął się sensacyjny proces Susan Letby. W czasie tego postępowania prokuratura przedstawiła dowody wskazujące na to, że podsądna była bezpośrednio odpowiedzialna za śmierć siedmiorga noworodków i usiłowała zabić kolejne siedem. Wykorzystano m.in. zapisy medyczne, świadectwa lekarzy i pielęgniarek, a także wiadomości tekstowe i notatki samej Letby, które znaleziono w jej domu.
W jednej z notatek Letby napisała: „Jestem złą osobą”, „Zrobiłam to”, co było kluczowym dowodem w sprawie przeciwko niej. Lucy przez cały proces zaprzeczała oskarżeniom, twierdząc, że padła ofiarą spisku kolegów z pracy. Jednak ława przysięgłych nie dała wiary jej wyjaśnieniom i uznała ją winną większości zarzutów.
Ulga, wstrząs i frustracja
Letby została skazana na dożywotnie więzienie. Reakcje społeczne na ten wyrok były jednoznaczne – ludzie byli wstrząśnięci i zadawali sobie jedno pytanie: jak ktoś pracujący w zawodzie, którego istotą jest niesienie pomocy, mógł dopuścić się tak brutalnych czynów? Rodziny ofiar wyraziły ulgę z powodu wyroku, ale również frustrację, że sprawa trwała tak długo, a niepokojące sygnały były ignorowane przez kierownictwo szpitala. Wielu lekarzy, którzy zgłaszali podejrzenia, również czuło się oszukanych, ponieważ ich ostrzeżenia nie zostały początkowo potraktowane poważnie.
Sprawa Letby wywołała szeroką debatę na temat nadzoru nad personelem medycznym oraz odpowiedzialności placówek zdrowia za reagowanie na niepokojące sygnały. Po ujawnieniu szczegółów sprawy brytyjski rząd zapowiedział wprowadzenie zmian w procedurach monitorowania działań personelu medycznego oraz poprawę systemu zgłaszania podejrzeń o nieprawidłowościach. Ponadto sprawa skłoniła kierownictwo wielu szpitali do przeprowadzenia wewnętrznych audytów i przeglądów procedur, by ewentualnie zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.
Szokujące doniesienia
Letby pozostaje w brytyjskim więzieniu i teoretycznie nie ma żadnych szans na odzyskanie wolności. Ostatnio jednak pojawiły się szokujące doniesienia, iż mogła ona zostać skazana za czyny, których nie popełniła. Po przeanalizowaniu 14 zgonów noworodków, do których – wedle ławy przysięgłych – przyczyniła się pielęgniarka, panel specjalistów podważył prowadzące do skazania argumenty prokuratury.
Od samego początku cała ta sprawa wyglądała dość nieprawdopodobnie, ponieważ spośród dowodów przedstawionych przez biegłych, na podstawie których Letby została uznana za morderczynię, brakowało odpowiedzi na podstawowe pytanie: jaki miałby być motyw działania Lucy? Co mogło spowodować, że młoda pracownica służby zdrowia, bez jakiejkolwiek przeszłości kryminalnej, zdecydowała się na dokonanie tak makabrycznych czynów?
14-osobowy panel wybitnych neonatologów i pediatrów z całego świata jednoznacznie stwierdził, że nie ma wystarczających dowodów na to, iż Letby jest winna zarzucanych jej czynów. Na podstawie przedłożonych przed sądem dokumentów oraz badań pośmiertnych, które uznano wtedy za wiarygodne, prokuratura, ławnicy, a ostatecznie sąd nie mieli wątpliwości, jeśli chodzi o skazanie Lucy.
Śmiertelna dawka?
Kluczowym dowodem w procesie były zeznania eksperta, doktora Deweya Evansa, który stwierdził, że objawy u poszkodowanych dzieci były wynikiem celowych działań Letby. Dodatkowo naganne wydawały się próby uciszania przez dyrekcję szpitala lekarzy, którzy pierwsi zauważyli niepokojący związek obecności przy zmarłych wcześniakach dyżurującej pielęgniarki.
Pierwszą osobą, która zakwestionowała materiał dowodowy, była dziennikarka Rachel Aviv, która w maju 2024 roku na kilkunastu stronach „New Yorkera” przedstawiła sylwetkę Lucy i wskazała na słabości śledztwa. Wkrótce potem do głosu doszli też specjaliści. „Nie znaleźliśmy przekonujących dowodów na to, że śmierć lub nagłe pogorszenie stanu dzieci było wynikiem celowych działań personelu” – stwierdziła Emily Carter.
Eksperci zwrócili uwagę na fakt, że w wielu przypadkach stan zdrowia noworodków był od początku krytyczny – urodziły się przedwcześnie, z poważnymi wadami lub infekcjami. „W takich sytuacjach nagłe zatrzymanie akcji serca i niewydolność oddechowa nie są rzadkością, nawet przy najlepszej opiece” – dodała Carter. Eksperci wskazali również na inne czynniki, które mogą podawać w wątpliwość materiał dowodowy. Przykładowo, dokumentacja w szpitalu, gdzie pracowała Letby, była niechlujna, a ponadto stwierdzono braki w zapisach dawkowania leków i monitorowania pacjentów.
Jednym z najmocniejszych argumentów prokuratury było wykrycie insuliny w organizmach dwojga niemowląt. Letby miała rzekomo celowo podać śmiertelną dawkę, by wywołać tzw. hipoglikemię.
.jpg)
Nie ma pewności…
Jednak w nowym raporcie eksperci podważają tę tezę: „Nie ma pewności, czy insulina pochodziła z zewnątrz” – twierdzi profesor endokrynologii Richard Harris. „U skrajnych wcześniaków naturalna produkcja tego hormonu bywa niestabilna. Poza tym w szpitalach zdarzają się pomyłki w podawaniu leków – to może być błąd systemowy, a nie umyślne działanie”.
Zakwestionowano również wiarygodność testów użytych do wykrycia insuliny, sugerując, że wyniki mogły być błędnie zinterpretowane. Wątpliwości potęguje fakt, że w żadnym z pozostałych przypadków domniemanych zabójstw nie znaleziono śladów insuliny. Powstaje w związku z tym pytanie: jeśli Letby rzeczywiście była seryjną zabójczynią, dlaczego posłużyła się tą metodą zabijania tylko dwa razy, a potem uciekała się do zupełnie innych sposobów?
Wątpliwości budzi też rola świadków koronnych. Prokuratura powołała się na zeznania koleżanek Letby, które twierdziły, że „dziwnie się zachowywała” przy inkubatorach. Jednak według nowych ustaleń część tych relacji była niespójna, a personel szpitala przyznał, że nie miał szkoleń z zakresu rozpoznawania zachowania przestępczego.
Fakt, że Letby często dyżurowała w dni, gdy umierały dzieci, nie stanowi w sensie prawnym żadnego dowodu. Jest to jedynie korelacja, która może oczywiście być uznana za podejrzaną. W miarę oczywiste jest to, że w przypadku wcześniaków zgony zdarzają się dość często, co zwykle nie ma absolutnie nic wspólnego z działaniem personelu medycznego.
Ogromne emocje
Sprawa Letby od początku budziła ogromne emocje. Media donosiły o „pielęgniarce z piekła rodem”, a politycy domagali się surowego wyroku, przedstawiając bohaterkę tych wydarzeń w niezwykle negatywnym świetle. Teraz jednak prawnicy sugerują, że atmosfera ta mogła wpłynąć na przebieg śledztwa.
Letby przegrała już dwie próby odwołania się od wyroków skazujących. W maju ubiegłego roku sąd apelacyjny odrzucił argument, że dowody z zeznań biegłych były wątpliwe. Nowy raport ekspertów może jednak być przełomem. Zgodnie z brytyjskim prawem, by doszło do rewizji procesu, trzeba udowodnić, że pojawiły się nowe i znaczące dowody, które nie były znane podczas pierwszego procesu. Zdaniem prawników Letby, raport panelu specjalistów spełnia te kryteria, ale prokuratura jest odmiennego zdania i zamierza wystąpić o ukrócenie prób zorganizowania nowego procesu skazanej.
Jeśli odpowiednia komisja uzna, że nowe dowody są wystarczające, sprawa może zostać skierowana do ponownego rozpatrzenia przez sąd apelacyjny w marcu tego roku. Kolejny proces, według ekspertów cytowanych przez brytyjskie media, może potrwać nawet kilka lat. Innymi słowy, Letby nie może w żaden sposób liczyć na rychłe odzyskanie wolności. Cała procedura prawna może zabrać kilka lat, a jej ostateczny rezultat jest niemożliwy do przewidzenia. Znawcy rzeczy są zdania, iż szanse Letby na sukces pozostają dość odległe.
Niewygodne pytania
Jednak jej sprawa powoduje, że wielu ekspertów stawia dziś niewygodne pytania dotyczące brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości. Pojawiły się między innymi pytania o rolę biegłych sądowych i ich wpływ na decyzje ław przysięgłych. Poważne wątpliwości budzi też kwestia, czy system prawny jest odpowiednio przygotowany do oceny złożonych kwestii medycznych.
Profesor Bernard Lee, który przewodniczył panelowi ekspertów, zwrócił uwagę na potrzebę lepszego szkolenia prawników i sędziów w zakresie interpretacji dowodów medycznych oraz na konieczność zachowania większej ostrożności przy poleganiu na zeznaniach pojedynczych ekspertów. Inną kwestią jest to, dlaczego na forum publicznym domniemana wina Letby została niemal natychmiast uznana za potwierdzoną, zanim jeszcze doszło do jakiegokolwiek procesu. Dziś mówi się o tym, iż kobieta ta została skazana w sposób nie mający nic wspólnego z normalną procedurą prawną.
Jedno jest pewne: ta historia nie ma na razie końca. Nawet jeśli Letby zostanie uniewinniona, co z pewnością nie nastąpi w ciągu najbliższych kilku lat, pozostanie niezwykle istotne pytanie: dlaczego do tej sytuacji w ogóle doszło? I czy śmierć 14 noworodków w brytyjskim szpitalu jest istotnie morderstwem, czy też przypadkowym zdarzeniem, pozbawionym jakichkolwiek aspektów kryminalnych? Szerszą kwestią pozostaje natomiast to, czy w szpitalach – nie tylko brytyjskich, ale na całym świecie – istnieją odpowiednie mechanizmy, które mogą skutecznie chronić pacjentów przed personelem medycznym, jeśli jego intencje są w taki czy inny sposób kryminalne.
Andrzej Heyduk