Raj zagrożony
Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów Curaçao jest jej malownicza architektura. Stolica wyspy, Willemstad, jest znana z kolorowych domów w stylu kolonialnym, które są wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Urokliwe, pastelowe budynki położone wzdłuż nabrzeża, w połączeniu z charakterystycznymi mostami, takimi jak most Królowej Julianny, tworzą niezapomniane widoki.
Kultura Curaçao jest niezwykle różnorodna, co wynika z burzliwej historii wyspy, na której odnaleźć można wpływy europejskie, afrykańskie i karaibskie. Tutejsi mieszkańcy, znani jako Curaçaończycy, mówią w kilku językach, w tym holenderskim, papiamento (miejscowy język kreolski) i hiszpańskim. Tańce i festiwale muzyczne oraz karnawał stanowią ważną część życia na wyspie.
Jednak Curaçao to także raj dla miłośników natury. Wyspa oferuje wspaniałe plaże, takie jak Playa Kenepa, Cas Abao i Knip. Woda wokół Curaçao jest jednym z najczystszych miejsc na świecie, co sprawia, że jest to doskonałe miejsce do podziwiania podwodnej flory i fauny. Ogrody morskie i kolorowe rafy koralowe są domem dla wielu gatunków ryb, żółwi morskich i innych stworzeń.
Jednak od pewnego czasu rafom koralowym poważnie zagraża inwazyjny gatunek ryb. Chodzi o jadowite ryby skorpenokształtne (lionfish), które mają charakterystyczne brązowe, czerwone i białe paski przypominające zebrę, mięsiste macki i długie, wachlarzowate płetwy. Występują naturalnie na południowym Pacyfiku i Oceanie Indyjskim, ale pod koniec lat 80. XX wieku pojawiły się w ciepłych wodach tropikalnych u wybrzeży Atlantyku na Florydzie. Chociaż dokładna przyczyna tego zjawiska jest nieznana, istnieje teoria, że ryby zostały wypuszczone z akwariów morskich. Na początku XXI wieku dotarły do wybrzeża Karaibów i rafy koralowej Curaçao.
Ryby te nie są nigdzie mile widzianym gatunkiem, ponieważ rozmnażają się w alarmującym tempie – samice składają około dwóch milionów jaj rocznie i w miarę jak rosną, zjadają mniejsze rodzime ryby i inne organizmy morskie, które chronią rafy koralowe. To powoduje zakłócenie równowagi biologicznej. Obecność ryb skorpenokształtnych wpływa zarówno na turystykę, jak i rybołówstwo komercyjne, a badania pokazują, że nawet w krótkim czasie obecność tych stworzeń może drastycznie zmniejszyć populację rodzimych ryb.
Na ratunek rafie
O ile nauka na razie jest bezradna w obliczu najazdu inwazyjnych ryb w okolicach Curaçao, od pewnego czasu dwie kobiety, Helmi Smeulders i Lisette Keus, prowadzą dość niezwykłą akcję, której celem jest drastyczna redukcja obecności lionfish. Smeulders porzuciła karierę prawniczą w Holandii w 1998 roku i przeniosła się na Curaçao, gdzie ostatecznie została szefową kuchni, nurkiem i działaczką na rzecz ochrony środowiska.
Co jednak prawniczka, która została szefową kuchni, mogła wiedzieć o polowaniu na inwazyjne ryby skorpenokształtne, zrównoważonym rybołówstwie i znaczeniu ochrony rafy dla przyszłych pokoleń? Okazuje się, że niewiele, dopóki nie połączyła sił z miejscowym nurkiem, Lisette Keus. Lisette nauczyła ją, jak znajdować i łapać ryby skorpenokształtne, by ratować rafę koralową.
Po natknięciu się na taką rybę podczas nurkowania wiele lat wcześniej Keus postanowiła poświęcić się kontrolowaniu jej populacji. Doskonale sobie radziła z jej łapaniem, a w 2012 roku zaczęła sprzedawać ryby restauracjom. Początkowo było to jednak sporym wyzwaniem. Nikt nie chciał kupować ani jeść tych ryb, ponieważ uważano je za trujące. W rzeczywistości są jadowite tylko w tym sensie, że płetwy na ich grzbiecie kłują przy dotknięciu i mogą powodować obrzęk i ból. „Wszyscy się ich bali i nie wiedzieli, czy można je bezpiecznie dotykać lub jeść” – mówi Keus. „Miałam pełną chłodziarkę, ale wyrzucałam też kilogramy żywych ryb z powrotem do oceanu, bo nikt ich nie chciał”.
Po pewnym czasie Keus wymyśliła sposób na to, by ryby były atrakcyjne dla lokalnych szefów kuchni: „Wyjaśniłam im, że ryby skorpeny to gatunek inwazyjny, więc czyszcząc je bezpiecznie i serwując faktycznie będą pomagać w chronieniu lokalnego ekosystemu”. Keus postanowiła zająć się też innym problemem: odpadami. Nawet po usunięciu jadowitych, kolczastych części, tylko niewielka część każdej z ryb nadawała się do spożycia.
Keus zwróciła się do szefów restauracji o zwrot płetw ryb, by wytwarzać z nich biżuterię. W 2016 roku otworzyła w Kura Hulanda Village sklep o nazwie Lionfish Caribbean, gdzie sprzedaje ręcznie robioną biżuterię z ryb skorpenokształtnych. Ponadto szkoli nurków oraz turystów, poszerzając ich wiedzę o gatunkach inwazyjnych. Otworzyła również salę, gdzie można degustować taco z ryb skorpenokształtnych oraz smażone lionfish z frytkami.
Smeulders jest również wielką zwolenniczką wprowadzania ryb skorpenokształtnych do menu, co zaczęła robić po raz pierwszy w 2013 roku, kiedy organizowała duże przyjęcie dla króla i królowej Holandii podczas ich wizyty na Curaçao. Smeulders cieszy się reputacją osoby używającej wyłącznie lokalnych składników, więc jej decyzja o serwowaniu lionfish w menu była zrozumiała. Od tego czasu każdego października organizowane są Curaçao Lionfish Derby, które obejmują połów ryb i różne turnieje. Dla nurków, którzy zdołają złowić najwięcej ryb skorpenokształtnych, oferowane są nagrody pieniężne.
Czy lionfish to dobre danie? Z pewnością może być. Smażona ryba, przyrządzana przez Smeulders w maślanym sosie holenderskim z nutą cytryny, jest podobno doskonała i w smaku przypomina połączenie dorsza z homarem. Konsumenci przyczyniają się do ochrony środowiska naturalnego.
Andrzej Malak