Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Kryzys przywództwa u Demokratów

Chaos wokół wojny celnej wywołanej przez administrację Donalda Trumpa, wcześniejsze zawirowania wokół prezydenckich nominacji na najważniejsze stanowiska w państwie, topniejące zaufanie do samej głowy państwa – te wszystkie elementy, wydawać by się mogło, powinny działać na korzyść Demokratów. Ale tak nie jest. Można by w tym upatrywać wiele przyczyn.
Reklama
Kryzys przywództwa u Demokratów
Cory Booker

Autor: Michael Nigro / Zuma Press / Forum

W Partii Demokratycznej bałagan trwa od ostatnich wyborów. Demokraci są niczym bokser, który zaliczył w listopadzie potężny nokaut, nie jest w stanie pozbierać się po tym ciosie i nie ma pojęcia, w jaki sposób dalej pokierować swoją karierą. Bowiem politycznie w opozycji brakuje wspólnej wizji, w jakim kierunku ma podążać to ugrupowanie i jak dotrzeć do milionów Amerykanów, którzy w listopadzie ubiegłego roku dali im czerwoną kartkę.

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Zgodnie z powiedzeniem „ryba psuje się od głowy”, warto wrócić do zeszłego roku i wydarzeń, które bezpośrednio doprowadziły do utraty władzy. Gdy Joe Biden ogłaszał wycofanie się z wyścigu prezydenckiego, zapanowało – skądinąd słuszne – przekonanie, że nie była to autonomiczna decyzja ówczesnego gospodarza Białego Domu. Naciski w tej sprawie mieli wywoływać najważniejsi politycy Demokratów, była przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, oraz Chuck Schumer, wówczas przywódca większości w Senacie.

O ile sama decyzja Bidena, wbrew sugestiom byłego prezydenta, nie doprowadziła do wyborczej porażki, to już sposób, w jaki potraktowano wyborców narzucając im kandydaturę wiceprezydent Kamali Harris dziś wygląda na bardzo ryzykowny – na tyle, że podjęte wówczas ryzyko nie przyniosło pożądanego skutku.

Zacznijmy od tego, że Kamala Harris przez ponad 3 lata na stanowisku wiceprezydenta trzymana była w cieniu. Joe Biden nie przekazał jej zbyt wielu kompetencji i gdy pojawiła się na wielkiej scenie wyborczej, przez wielu wyborców Partii Demokratycznej została potraktowana jak narzucona przez partyjny establishment. Harris miała z jednej strony zbyt mało czasu, by potrafić „sprzedać” się jako kandydatka na najważniejszy urząd w państwie. Z drugiej strony – do wyborów było na tyle dużo czasu, by początkowy entuzjazm, jaki pojawił się po „podmianie” kandydatów, zaczął wygasać przez godziną wyborów. O ile dziś Kamala Harris prowadzi w sondażach mających wskazać potencjalnych kandydatów Demokratów w wyborach w roku 2028, to jednak trudno wyobrazić sobie, czy po ubiegłorocznej porażce będzie gotowa na ponowny start. Bardziej realne wydaje się jej kandydowanie na gubernatora Kalifornii.

Harris będzie mogła starać się o to stanowisko w przyszłorocznych wyborach, bo wygaśnie druga kadencja Gavina Newsoma. Obecny gubernator nie ukrywa swoich prezydenckich ambicji. Był wymieniany jako silny kandydat jeszcze w ubiegłym roku, gdy toczyły się dywagacje o możliwej rezygnacji Bidena. Newsom od niedawna prowadzi podcast, w którym do rozmów zaprasza najbardziej radykalnych stronników Donalda Trumpa, bo jak sam mówi, tylko poprzez debatę z nimi może uwypuklić różnice w ideologicznym sporze pomiędzy liberałami a konserwatystami. I tak jednymi z jego pierwszych gości byli komentator, publicysta i podcaster Charlie Kirk oraz były doradca Donalda Trumpa, Steven Bannon. Problemem Newsoma jest jednak to, że jest utożsamiany z kalifornijskimi elitami, a ten wizerunek może być trudny do kupienia przez wyborców w stanach takich jak Ohio, Wisconsin, Michigan, czy Minnesota.

Są też i inni politycy młodszego pokolenia Demokratów, jak gubernatorzy Pensylwanii Josh Shapiro i Kentucky, Andy Beshear. Zwłaszcza ten drugi jest ciekawym przypadkiem, bo jako Demokrata już dwukrotnie wygrywał w czerwonym, mocno konserwatywnym Kentucky. Ale są to wciąż politycy dalekiego cienia Demokratów, bo w partii na czele wciąż stoi stara gwardia.

Chuck Schumer został poddany potężnej krytyce po tym, jak w marcu zagłosował za przyjęciem prowizorium budżetowego. Lider mniejszości w Senacie tłumaczył, że chciał w ten sposób zapobiec paraliżowi instytucji rządowych, choć samą ustawę o prowizorium określił jako „okropną”. Politycy skrajnie lewicowego skrzydła partii oskarżyli go o zdradę i kapitulację. Alexandria Ocasio-Cortez nazwała gotowość Schumera do przyjęcia republikańskiego projektu „ogromnym policzkiem”, a Demokraci którzy zagłosowali na „tak” jej zdaniem wzmacniają „okradanie rządu federalnego w celu sfinansowania obniżek podatków dla miliarderów”. Pojawiły się głosy o odwołaniu Schumera z funkcji przewodniczącego mniejszości, a wśród krytyków senatora z Nowego Jorku znalazła się także mająca wciąż silny głos w partii Nancy Pelosi.

Dziś Demokraci nie bardzo wiedzą, jaką drogą podążyć i jaką przyjąć strategię wobec polityki Donalda Trumpa. Czy dominujący głos przejmą politycy lewego skrzydła – jak Ocasio-Cortez, czy bardziej umiarkowani ludzie pokroju Schumera utrzymają obecny tor. Co ciekawe, zupełnie marginalną pozycję w partii wydaje się mieć Hakeem Jeffries – lider mniejszości w Izbie Reprezentantów był namaszczany na lidera ugrupowania.

Może za to wzrośnie rola nowojorskiego senatora Cory’ego Bookera. 55-letni polityk niedawno pobił rekord najdłuższego przemówienia w Senacie, gdy w proteście przeciw polityce Donalda Trumpa postanowił mówić tak długo „jak tylko fizycznie będzie w stanie”. Przemawiając 25 godzin i 5 minut pobił rekord Stroma Thurmonda z 1957 roku. W swojej politycznej karierze Booker, były burmistrz miasta Newark w New Jersey, ubiegał się już – bez powodzenia – o partyjną nominację w wyborach prezydenckich w 2020 roku, ale jego kampania nie zaszła zbyt daleko i ostatecznie przekazał swe poparcie Joe Bidenowi. Obecnie jest wymieniany jako potencjalny kandydat w 2028 roku.

Póki co przed Demokratami walka o odzyskanie przynajmniej jednej z izb Kongresu. Jednak obecna sytuacja w ugrupowaniu pozwala jedynie na wniosek, że Demokraci są silni słabością Republikanów – sami mają problem z przedstawieniem wyborcom racjonalnych argumentów, dlaczego mieliby znów wrócić do władzy.

Daniel Bociąga
bociaga@wpna.fm
redakcja@zwiazkowy.com

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama