Znikający kod
Tak rozpoczęła się tajemnicza gra znana jako Cicada 3301 – globalne wyzwanie intelektualne, które połączyło hakerów, kryptografów i miłośników teorii spiskowych z całego świata. Tropili oni wskazówki rozsiane po Internecie, w literaturze, matematyce, a nawet na fizycznych plakatach w różnych krajach. Brzmi to jak fabuła thrillera Dana Browna, ale wydarzyło się naprawdę. I do dziś nikt nie wie, kto stał za Cicadą ani jaki był jej prawdziwy cel.
Cicada 3301 nie była zwykłą internetową łamigłówką. To było jak wezwanie – jak pieśń syreny, która rozbrzmiała w cyfrowej otchłani, przyciągając najbystrzejsze umysły ze wszystkich stron Ziemi. Rzuciła rękawicę kryptografom, programistom, filozofom, językoznawcom, a nawet eksploratorom dark webu – mrocznych zakątków Internetu.
Zadania były niesamowicie złożone. Opierały się na steganografii (ukrywaniu informacji w innej treści), starożytnych i średniowiecznych tekstach, wykorzystywały cytaty z rzadkich dzieł filozoficznych, numerologię Majów, a nawet współrzędne GPS. Co więcej – zagadka nie ograniczała się tylko do sieci. Wychodziła w świat rzeczywisty.
Na ulicach wielu miast, m.in. Seulu, Warszawy, Paryża, Sydney i Moskwy pojawiały się tajemnicze plakaty. Każdy z nich nosił charakterystyczny znak Cicady – wizerunek owada, nawiązujący do „Milczenia owiec” Thomasa Harrisa, z czym związana była jedna z zagadek. Symbol wiedzy, odrodzenia albo czegoś pradawnego, tajemnego.
Ci, którzy dali się porwać tej grze, trafiali do opuszczonych bibliotek, przeszukiwali rękopisy, odszyfrowywali ukryte wiadomości w zakamarkach sieci Tor. Niektóre łącza znikały z Internetu zaledwie kilka chwil po ich odkryciu.
A potem, równie nagle jak się zaczęło – wszystko się skończyło. Wybrani – ci, którym udało się przebrnąć przez wszystkie warstwy tej łamigłówki, przez każdy miażdżący umysłowo test – zostali pochłonięci przez ciszę. Bez fanfar. Bez nazwisk. Bez uznania. Tylko jedna wiadomość: „Szukamy najlepszych, nie naśladowców. Udowodniłeś swoją wartość. Witaj”.
I to był koniec. A może dopiero początek?
Znikający ludzie
Jedni twierdzą, że Cicada 3301 to tajny projekt rekrutacyjny NSA, CIA albo MI6. Jeśli tak, to byłby to najbardziej subtelny i najbardziej wyrafinowany sposób selekcji, jaki kiedykolwiek stworzono. Inni widzą w Cicadzie coś znacznie bardziej mistycznego: cyberkult zakorzeniony w gnostycyzmie XXI wieku. Jej zagadki i teksty odwołują się do Hermesa Trismegistosa, Agrippy, Williama Blake’a a nawet Aleistera Crowleya i jego „Księgi Prawa”, rzekomo podyktowanej przez egipskiego boga.
Są też tacy, którzy podejrzewają, że za Cicadą stała sztuczna inteligencja. Być może zbuntowana, być może testująca granice ludzkiego umysłu. Według najbardziej niepokojącej teorii Cicada 3301 to tajne stowarzyszenie przygotowujące się na cyfrową apokalipsę.
I właśnie tu rodzi się prawdziwy lęk. Bo choć wszystko to miało miejsce w 2012 roku, Cicada powróciła jeszcze dwukrotnie – w 2013 i 2014 roku – z równie skomplikowanymi i enigmatycznymi zadaniami. A potem… rozpłynęła się w powietrzu. Jak dym. Niektórzy wierzą, że tak naprawdę nigdy nie odeszła.
Problem z Cicadą 3301 nie polegał tylko na tym, że istniała. Chodziło o coś znacznie bardziej niepokojącego – wydawała się zbyt prawdziwa. W przeciwieństwie do większości gier ARG (alternatywnej rzeczywistości), nikt nie przyznał się do jej stworzenia. To nie była gra. To był test. Dokładniej – filtr. A filtry mają jedno zadanie: oddzielić ziarno od plew.
Uczestnicy szybko zorientowali się, że to nie jedynie internetowa łamigłówka. Niektórzy byli śledzeni. Nie tylko zresztą wirtualnie. Osoby rozwiązujące zagadki zgłaszały, że były obserwowane, że ich urządzenia zostały zhakowane, że ktoś analizował ich prywatne życie do najdrobniejszych szczegółów. Jeden z uczestników twierdził, że kazano mu „zaniechać dalszego udziału”, inaczej spotkają go „konsekwencje”. Jego wpis zniknął bez śladu po kilku dniach.
I tu pojawia się pytanie: kto ma środki, by przeprowadzić coś tak skomplikowanego i zarazem pozostać całkowicie niewidocznym? Kto potrafi usunąć fizyczne wskazówki z całego świata w ciągu kilku godzin, koordynować działania ludzi w każdej strefie czasowej, a mimo to nie zostawić za sobą żadnego śladu?
Tajemnica naszych czasów
Każda epoka miała swoje tajne stowarzyszenia – grupy działające z ukrycia, wpływające na świat za kulisami, według własnych celów. W epoce renesansu byli to różokrzyżowcy. W XVIII wieku – iluminaci. W czasie zimnej wojny – tajemniczy projekt MK-Ultra.
Cicada 3301 wydaje się być cyfrowym wcieleniem tego zjawiska. Tajemnicą naszych czasów – stworzoną przez Internet, dla pokolenia wychowanego w jego cieniu. To nie była jedynie zagadka. To była konstrukcja zbudowana z paranoi, filozofii i matematycznej precyzji.
Ktoś, kto za nią stał, nie tylko działał w mroku. On się w nim rozwijał. Kusił ideami. Cytował Nietzschego, wzywając do przekroczenia własnych ograniczeń. Inspirował Blake’em i jego wizją światła i ciemności. Głosił Crowleya: „Czyń swoją wolę – niech będzie całym Prawem”. Ale pod tą warstwą intelektualnego magnetyzmu kryło się prawdopodobnie coś bardziej surowego: test lojalności, wyobcowania i posłuszeństwa.
Ci, którzy przeszli przez wszystkie etapy, ucichli. I właśnie ta cisza jest najbardziej przerażająca. Co ich spotkało? Gdzie są teraz? Na co naprawdę się zgodzili? Tego nikt nie wie.
Cykada to niezwykły owad. Większość życia spędza pod ziemią – w letargu, ukryta. Czeka latami, trzynaście albo siedemnaście, by w końcu wyjść na powierzchnię, zaśpiewać swoją głośną, przenikliwą pieśń zmartwychwstania, rozmnożyć się i... umrzeć. Czy właśnie to zapowiadała Cicada 3301? Czy zagadki, które rozsiała po całym świecie, były tylko wstępem? Czy to było jej wyjście na powierzchnię? A jeśli tak – to co czeka nas dalej?
Może chodziło o stworzenie nowego pokolenia – wyselekcjonowanego w milczeniu, ukrytego przed światem, lojalnego tylko wobec czegoś, czego jeszcze nie znamy i nie rozumiemy. Ludzi o wyjątkowych umysłach, wytrenowanych w cieniu i zobowiązanych do milczenia.
Niektórzy twierdzą, że Cicada znów zapadła w sen. Inni – że rośnie w siłę.
Marcin Nowak