Jajka są symbolem obchodów wielkanocnych, niezależnie od tego, czy są dekorowane jasnymi farbami, toczone po trawniku Białego Domu, święcone w kościołach w Wielką Sobotę, podawane na półmisku w majonezie, ukrywane czy pieczone w tarcie. To symbol odradzającego się życia, wiosny, dla chrześcijan – Zmartwychwstania.
Problemy zaczynają się, gdy tych jajek brakuje. Na rynku jest ich zdecydowanie za mało, a gdy popyt znacząco przekracza podaż, muszą drożeć. Takie są prawa wolnego rynku. Dość okrutne, bo widok konsumentów stojących przed lodówkami z nabiałem i przeliczających, ile jajek można kupić, aby nie zbankrutować, może być szokujący. Taki dylemat przeżywają bowiem nie tylko najubożsi, ale ludzie o średnich czy zupełnie przyzwoitych dochodach. I dzieje się to bądź co bądź w najbogatszym kraju świata.
Mimo politycznych obietnic ceny jaj w USA są nadal wysokie w związku z epidemią ptasiej grypy u kur niosek, która doprowadziła do poważnego niedoboru drobiu i jajek na rodzimym rynku. Wybito kilkadziesiąt milionów kur, a potrzeby określono na 180 milionów dodatkowych jaj, by zapełnić wielkanocne koszyki chrześcijan, a kolejne 30 milionów na Paschę. Ceny mamy więc spekulacyjno-wojenne, mimo że z nikim wojny nie prowadzimy. No może tylko handlowe z Europą i Chinami. W historii USA przypomina to trochę czasy kalifornijskiej gorączki złota z połowy XIX wieku lub alaskańskiego szaleństwa z końca tego samego stulecia, kiedy zaopatrzenie nie nadążało za popytem.
Kupilibyśmy może jajka za granicą, ale już zniechęciliśmy potencjalnych partnerów. Poza tym np. w Europie obowiązują inne normy fitosanitarne (za oceanem jaj się nie odkaża i nie trzyma w lodówkach). Zresztą głupio prosić o sprzedaż jaj taką np. Danię, której chce się zabrać Grenlandię. (Choć podobno taką prośbę do Kopenhagi wysłano). Na pewno zapytywano o jajka Polskę i Litwę, ale okazało się, że z powodu niespełniania norm, można do USA wysłać tylko jaja przemysłowe (np. proszek jajeczny), a tu nie o to chodzi. Zresztą Europa też się boryka z niedoborem jaj, choć na dużo mniejszą skalę niż Ameryka.
Tradycje pozostają jednak tradycjami. Kiedyś dla gospodyń domowych były porady w kolorowych czasopismach, jak sobie radzić w czasach drożyzny i powszechnych niedoborów. W wersji sobieradztwa dla panów Adam Słodowy pokazywał w Polsce wykonane przez siebie takie cudeńka jak skarbonka na zamek cyfrowy wykonana ze szprychy rowerowej i puszki po kawie.
Teraz rolę pomysłowych Dobromirów przejęli influencerzy i blogerzy. Zmieniły się kanały informacji, ale istota pozostaje ta sama. Dzisiejsze porady, aby zamiast jajek malować ziemniaki, kamienie, kulki gliny i Bóg wie co jeszcze, przypominają starszym rodakom czasy drożyzny i niedoborów. „Jajka są teraz o wiele za drogie” – wyjaśniają blogerzy kulinarni z Crowded Kitchen w filmie o jajkach z masłem orzechowym z ponad milionem polubień na Instagramie. „Małe ziemniaki mają kształt jajka i są świetną zabawą do obejrzenia! Więc pokolorujmy ziemniaki na Wielkanoc!” – radzi z kolei Rose Atwater na swojej stronie internetowej Rose Bakes. „Właściwie bardziej lubiłem farbować pianki niż jajka” – napisała influencerka Rachel Anderson w wiralnym filmiku na Instagramie, w którym zanurza marshmallows w barwniku spożywczym. Paas, dostawca zestawów do farbowania jajek, udostępnił film na Instagramie pokazujący, jak farbować pianki, które dają „duże wiosenne wibracje … jaja nie są wymagane”. „Pomiń te drogie jajka i farbuj ziemniaki na Wielkanoc zamiast tego!” – pisze The Craft Patch na Facebooku. I tak dalej, i tym podobnie. Na tyle jednak często, że historie opisują także lokalne stacje telewizyjne i radiowe, a nawet „The New York Times”. „Pisanki są tak drogie, że Amerykanie farbują ziemniaki” – donosi dziennik.
Wielkanocny niedobór jaj w kraju będącym trzecim co do wielkości producentem żywności na świecie, to trochę symbol dzisiejszych czasów, w których mit o wielkości Ameryki zderza się boleśnie z rzeczywistością. I nie jest to niestety wesoła refleksja, choć świąteczny czas powinien skłaniać do weselszych przemyśleń. A więc życzmy sobie – tańszych jaj w sklepach i Wesołego Alleluja!
Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.