Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Prywatność na sprzedaż

W ostatnich latach, wraz z prawdziwą eksplozją mediów społecznościowych gwałtownie rozkwitł rynek internetowych twórców treści. Szybko dostrzegli, że najlepiej sprzedającym się towarem jest ich własna prywatność. Dzielenie się codziennym życiem stało się nie tylko sposobem na zdobycie popularności, ale także dochodowym biznesem. Przekształcając swoją codzienność w produkt medialny, wielu tzw. influencerów zaczęło zarabiać fortuny na reklamach i kontraktach sponsorskich...
Reklama
Prywatność na sprzedaż
Myka Stauffer i Huxley w 2017 r.

Autor: Myka Stauffer/YouTube/screenshot

Lukratywne macierzyństwo

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Szczególnie opłacalną niszą stały się tzw. vlogi parentingowe, ukazujące blaski i cienie rodzicielstwa. Twórcy zyskujący tysiące, a nawet miliony obserwujących, mogli liczyć na lukratywną współpracę ze sponsorami. Rodzinni vlogerzy przyciągają publiczność zafascynowaną codziennym życiem zwykłych ludzi, z którymi mogą się utożsamiać. Filmy o ciążach, porodach czy poronieniach przyciągają miliony odbiorców. Intymne chwile, które kiedyś dzielono wyłącznie z najbliższymi, dziś stają się narzędziem do zdobywania wyświetleń, sponsorów i – co za tym idzie – pokaźnych dochodów.

Jednak cena tej popularności bywa wysoka a jej ofiarami stają się dzieci – pozbawione głosu i kontroli nad tym, jakie treści z ich udziałem trafiają do Internetu. Zwolennicy rodzinnego vlogowania twierdzą, że dostarcza ono wartościowych treści, lecz rzeczywistość kreśli zupełnie inny obraz. Rodzice eksploatują własne dzieci, wystawiając je na nieustanną obserwację tysięcy a nawet milionów widzów. W przeciwieństwie do dziecięcych aktorów, chronionych przepisami prawa pracy, dzieci influencerów nie mają żadnych gwarancji dotyczących wynagrodzenia ani ochrony prywatności. 

Jedną z najbardziej popularnych amerykańskich vlogerek rodzinnych była Myka Stauffer. Jej historia pokazuje, jak niebezpieczne może być upublicznianie najbardziej intymnych momentów życia oraz jak łatwo można przejść drogę od uwielbianej influencerki do jednej z najbardziej znienawidzonych postaci w Internecie.

Myka rozpoczęła swoją przygodę z vlogowaniem w 2014 roku, publikując treści dotyczące życia domowego jej i jej męża, Jamesa. Przełom nastąpił, gdy zamieściła nagranie, w którym informuje go o swojej pierwszej ciąży. Filmik zdobył ogromną popularność a liczba subskrybentów jej kanału zaczęła gwałtownie rosnąć. Wkrótce Myka zaczęła dokumentować przygotowania do powitania pierwszego dziecka a wraz z rosnącą widownią pojawiły się pierwsze propozycje reklamowe.

Skłoniło ją to do całkowitego poświęcenia się tematyce rodzicielstwa. Każda kolejna ciąża, poronienie i poród przynosiły ogromne zasięgi i jeszcze większe zyski. Myka podpisała kontrakty sponsorskie z markami takimi jak Mattel (producent lalek Barbie), Playtex Baby, Danimals czy Fabletics. Widząc rosnący potencjał swojego kanału, zrezygnowała nawet z pracy pielęgniarki, by w pełni skupić się na vlogowaniu.

James również zaangażował się w rozwój ich internetowego imperium, poszerzając jego zasięg i maksymalizując dochody. Jednak po kilku latach kanał Staufferów zaczął tracić na popularności. Widzowie, zmęczeni kolejnymi ciążowymi treściami, stopniowo tracili zainteresowanie ich życiem. I wtedy Staufferowie ogłosili, że zdecydowali się na adopcję niepełnosprawnego chłopca z Chin.

 

Życie na pokaz

Proces adopcji Huxleya trwał dwa lata i był skrupulatnie dokumentowany, przyciągając falę nowych widzów zachwyconych altruizmem Staufferów. W końcu, w październiku 2017 roku, mogli zabrać adoptowanego synka do domu. Jednak jeden z opublikowanych w tamtym czasie filmów wzbudził niepokój. Widać na nim wyraźnie zdenerwowanego chłopca, który nie chce puścić swojej zastępczej mamy. 

Nierozumiejący sytuacji, nieznający angielskiego Huxley kurczowo trzymał się swojej opiekunki i – jak później ujawnił James w jednym z emocjonalnych nagrań – bardzo źle zniósł separację z rodziną zastępczą. Był to pierwszy sygnał, że adopcja nie przebiegła tak gładko, jak przedstawiała to Myka w swoich materiałach. Na jej kanale pojawiały się liczne filmy z udziałem chłopca, kreujące obraz idealnej, szczęśliwej rodziny. W rzeczywistości Huxley mierzył się z poważnymi trudnościami adaptacyjnymi – bariera językowa i diagnoza autyzmu sprawiały, że odnalezienie się w nowym domu było dla niego wyjątkowo trudne.

Widzowie oglądali jednak wyłącznie starannie wyselekcjonowane momenty radości, podczas gdy informacje o wyzwaniach związanych z wychowaniem chłopca pojawiały się tylko w nielicznych, krótkich wzmiankach. Jednym z najbardziej niepokojących incydentów było nagranie, które później usunięto z kanału – przez chwilę widać było, że ręka Huxleya została zaklejona taśmą, prawdopodobnie by uniemożliwić mu ssanie kciuka. Wzbudziło to pytania o metody wychowawcze Staufferów i ich przygotowanie do opieki nad dzieckiem specjalnej troski. 

Stopniowo pojawiało się coraz więcej wątpliwości, czy rodzina nie bagatelizowała trudności w życiu chłopca w imię utrzymania idealnego wizerunku rodziny. Zbiegło się to w czasie z ogłoszeniem czwartej ciąży Myki. Kontrast między radością z kolejnego biologicznego dziecka a stopniowym usuwaniem Huxleya z rodzinnych nagrań budził coraz więcej pytań o ich prawdziwe intencje. W lutym 2020 roku Myka nagle przestała publikować nowe materiały, a wszystkie nagrania z adoptowanym synem zniknęły – jakby trzy lata jego życia w tej rodzinie nigdy się nie wydarzyły.

 

Bezwzględna manipulacja?

Nieoczekiwanie po trzech miesiącach przerwy, w maju 2020 roku Staufferowie opublikowali emocjonalne wideo, w którym ogłosili, że podjęli decyzję o oddaniu Huxleya innej rodzinie, tłumacząc to jego problemami zdrowotnymi. Reakcja widzów była natychmiastowa i pełna oburzenia. Wielu oskarżało ich o potraktowanie adopcji jak chwilowego kaprysu. Fakt, że na całym procesie zarobili ogromne pieniądze, czynił sytuację jeszcze bardziej kontrowersyjną.

Nie da się zaprzeczyć, że Staufferowie zyskali na eksponowaniu swojego życia a adopcja Huxleya znacząco zwiększyła ich rozpoznawalność. Jednak nikt spośród ich widzów nie wiedział, z jakimi trudnościami mierzyli się za zamkniętymi drzwiami. Krytycy zarzucali im, że gdy pojawiły się problemy, po prostu pozbyli się chłopca. W oczach opinii publicznej Myka stała się bezwzględną manipulatorką nastawioną na zysk.

Czy rzeczywiście tak było, czy może po prostu nie była w stanie sprostać opiece nad synkiem? Tego nigdy się nie dowiemy. Pewne jest jedno – kiedy ktoś decyduje się upublicznić swoje życie, każda jego decyzja staje się przedmiotem publicznej debaty. A to oznacza, że nawet najbardziej osobiste i bolesne wybory trzeba tłumaczyć tysiącom obcych ludzi, którzy widzą tylko tyle, ile pokazuje kamera.

Maggie Sawicka

Reklama

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama