Zdecydowana większość zostawia naukę na ostatnią chwilę, a na finiszu okazuje się, że tych „ostatnich chwil” jest znacznie więcej niż zakładaliśmy i trzeba gasić pożary na wielu frontach.
Wracając jednak do ocen, dzieci walczą o nie w szkołach, ale i w domach, wśród nauczycieli, znajomych, rówieśników, rodziców i innych członków rodziny, bo przecież oceny to nie tylko stopnie w szkole. Kiedy spojrzymy na oceny nieco szerzej, może się okazać, że starania o nie wcale nie kończą się na etapie szkoły, ale potrafią towarzyszyć nam również w dorosłym życiu.
Skąd ta pogoń za ocenami, a także nasza łatwość w ocenianiu innych? Przyjrzyjmy się dziś właśnie temu?
Neutralność
Większość rzeczy, które nas otaczają, czy też zdarzeń, które nas spotykają są neutralne w swojej istocie. To dopiero my nadajemy im znaczenia emocjonalnego w zależności od kultury, w której żyjemy, a także doświadczeń jakie mamy na swoim koncie.
Tutaj świetnie sprawdzi się powiedzenie: „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, bo weźmy chociaż takie wydarzenie jak ślub, który ktoś może postrzegać jako spełnienie marzeń, ktoś inny jako zbędne zamieszanie, które niewiele zmienia, a kosztuje wiele czasu, nerwów i pieniędzy i w końcu, dla jeszcze innej osoby może to być najgorsza rzecz na świecie, do której została przymuszona żeby ktoś inny był szczęśliwy.
Wszystko zależy od nas i naszego spojrzenia na daną kwestię, co również ma swoje blaski i cienie. Z jednej strony, to właśnie dzięki odmiennym doświadczeniom potrafimy się pięknie różnić, a z drugiej, niezwykle często zapominamy, że to właśnie my nadajemy znaczenie rzeczom, wydarzeniom i nie każdy człowiek musi mieć dokładnie taką samą ocenę sytuacji jak my.
Codzienność
Ocenianie stanowi naszą codzienność, która upraszcza świat dookoła. Wystarczy spojrzenie i już jesteśmy w stanie skategoryzować przynajmniej pobieżnie, czy coś się nam podoba, czy nie, czy chcemy to dalej poznawać, czy rezygnujemy.
Ludzie każdego dnia wystawiają oceny innym osobom: domownikom, znajomym, a także całkiem nieznajomym osobom chociażby z telewizji. Co kilka lat chodzimy nawet, głosować w plebiscycie popularności ogólnopaństwowej, gdzie również w jakiś sposób wystawiamy ocenę programu, a niekiedy tylko urody…
Wracając jednak do naszego bezpośredniego otoczenia, jako rodzice każdego dnia oceniamy nasze dzieci. Zwracamy uwagę na ich zachowanie, starania, zaangażowanie. Niekiedy chwalimy, a kiedy indziej ganimy, czasem tłumaczymy o co nam chodzi, a kiedy indziej ograniczamy się do kilku słów, z których niewiele wynika. Co gorsza, coraz częściej można zaobserwować niepokojący trend do skrócenia oceny wyłącznie do wyzwisk, czy też niezbyt przychylnych epitetów. Szeroko otwiera nam drogę w tym kierunku Internet, dający pewną anonimowość, ale coraz częściej nie jesteśmy w stanie powstrzymać się również w konfrontacji bezpośredniej.
Oceny a dzieci
Kiedy przychodzi do nas dziecko ze swoją pracą i pyta, czy ładnie namalowało, naturalną reakcją wydaje się powiedzenie: „Oczywiście, piękny obrazek”. To sprawia, że na dziecięcej twarzy pojawia się uśmiech i podbudowanie… w danej chwili. W dłuższej perspektywie, dzieci chwalone w taki sposób, zaczynają się obawiać, że nie zawsze ich obrazki, czy inne prace będą zachwycać, a jednocześnie bardzo pragną takich ocen, które działają na nie wręcz uzależniająco. Bardzo łatwo wpadają w pułapkę patrzenia na siebie oczami innych ludzi i dostosowywania się do ich wymagań, ale czy tego właśnie chcemy dla naszych dzieci?
W tym miejscu może pojawić się odpowiedź „Nie, ale… chcę, żeby moje dziecko liczyło się z moim zdaniem”. Co ciekawe, wcale nie potrzebujemy nieustannie komentować wyglądu, zachowania, czy charakteru naszej pociechy, aby brała z nas przykład, aby liczyła się z nami. Dzieci bowiem czerpią od nas pełnymi garściami, niezależnie czy tego chcemy, czy nie i czy jest to słuszne, czy nie. Nie zawsze jednak jesteśmy w stanie to dostrzec. Dlaczego? – Głównie dlatego, że nasze działania nie zawsze są zgodne z naszymi słowami i choćbyśmy słowami przekazywali najważniejsze rzeczy, to nic dziecku nie wpoimy jeśli nie będzie to spójne z naszymi działaniami. Kiedy zatem tłumaczymy dziecku, że oceny szkolne nie mają dla nas znaczenia, a jednocześnie nieustannie czekamy na pochlebstwa od innych, czy też pozwalamy sobie na niewybredne komentarze o innych, nie możemy się spodziewać, że dziecko podejdzie na luzie do ocen kierowanych w swoją stronę, zarówno tych szkolnych, jak i życiowych…
Co dalej?
Warto sobie uświadomić, że ocen nie unikniemy, ale podobnie jak nauczyciele mają możliwość (przynajmniej w niektórych klasach/szkołach), korzystać z ocen opisowych, tak i nam mogłoby to ułatwić sprawę. Nie ma sensu skupiać się wyłącznie na efektach pracy, ale dostrzec wysiłek i zaangażowanie. Nie każdy przecież rodzi się geniuszem, a już na pewno nie we wszystkich dziedzinach życia, a zatem pamiętając, że każdy z nas musi w swoją pracę, obowiązki, czy też nawet w przetrwanie kolejnego dnia, włożyć inny wysiłek, warto pamiętać o docenieniu starań, bo to właśnie na nich opiera się możliwy sukces.
Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
