Marzenia nastolatki
Wyspy Diomedesa znajdują się pośrodku Cieśniny Beringa. Należąca do Rosji Wielka Diomedesa to część Syberii. Amerykańska, Mała Diomedesa, należy już do Alaski. Oddalone są od siebie zaledwie o 4,5 kilometra. Między wyspami przebiega Międzynarodowa Linia Zmiany Daty. W efekcie Wielka Diomedesa wyprzedza Małą Diomedesę o 21 godzin. Z tego powodu większą nazywa się Wyspą Jutra, a mniejszą Wyspą Wczoraj.
To tu, na brzegu Małej Diomedesy, 7 sierpnia 1987 roku Lynne Cox zanurzyła się w lodowatej wodzie Cieśniny Beringa. Otoczona gapiami i dziennikarzami, w blasku fleszy ruszyła przed siebie w stronę ZSRR. Chciała pobić rekord. Zrobić coś niewyobrażalnego – przepłynąć wpław przez coraz słabszą żelazną kurtynę.
Lynne Cox miała zaledwie 9 lat, gdy zaczęła trenować pływanie w rodzinnym New Hampshire. Była świetna. A jej rodzice zdeterminowani. By zapewnić córce najlepszych trenerów i nieograniczony dostęp do oceanu wkrótce z całą rodziną przeprowadzili się do Kalifornii.
W 1971 roku Lynne trenowała pod okiem Dona Gambrilla. Okazała się wybitnym talentem na otwartej wodzie. Jako 15-latka pobiła rekord świata – zarówno mężczyzn, jak i kobiet – przepływając kanał La Manche w 9 godzin i 57 minut. Dwa lata później znów przepłynęła kanał, ustanawiając nowy rekord 9 godzin i 36 minut. Był to początek długiej listy historycznych sukcesów. Cox jako pierwsza przepłynęła Cieśninę Cooka w 1975 roku i Cieśninę Magellana w 1976 roku. A potem zamarzyła o ZSRR.

Szalony pomysł
Połowa lat 80. przyniosła początek politycznej odwilży w stosunkach pomiędzy ZSRR a USA. Pod wodzą Michaiła Gorbaczowa zaczynała się pieriestrojka a żelazna kurtyna powoli unosiła się w górę. Cox dostrzegła w tym szansę na spełnienie swojego marzenia sprzed lat – przepłynięcia przez granicę między dwoma mocarstwami.
Na ten kontrowersyjny pomysł wpadł kiedyś jej ojciec. „Dlaczego nie pomyślisz o przepłynięciu Cieśniny Beringa? To pokazałoby, że Stany Zjednoczone i Związek Radziecki są dobrymi sąsiadami” – powiedział pewnego dnia. W tamtym czasie taki pomysł wydawał się szaleństwem. Ale Lynne uznała, że przepłynięcie cieśniny pomoże ludziom zrozumieć, iż dwa mocarstwa dzieli zaledwie kilka kilometrów wody, a łączy o wiele więcej.
Zorganizowanie wszystkiego zajęło Cox lata. Napisała do radzieckich władz. W Stanach Zjednoczonych wspierali ją senatorowie i kongresmeni, ludzie z Departamentu Stanu. W Związku Radzieckim miała po swojej stronie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Szykowała się do wyprawy bez ostatecznego pozwolenia na przekroczenie granicy USA i ZSRR. Dotarło do niej z Moskwy dosłownie na dzień przed planowanym przepłynięciem Cieśniny Beringa.
7 sierpnia 1987 roku Cox założyła tylko kostium kąpielowy. Nie chciała nawet pianki. Wiedziała, że zrozumieją ją Rosjanie, ponieważ oni wiedzieli, co to znaczy wytrzymałość i zimno. I czym jest prawdziwe pływanie. Jednak byli nieufni. Dlatego 7 sierpnia w Cieśninie Beringa pojawiły się radzieckie statki, a na niebie MiG-i. Tak na wszelki wypadek.
Z brzegów Małej Diomedesy Cox wskoczyła do oceanu i zaczęła płynąć w stronę ZSRR. Woda była lodowata – zaledwie 3 stopnie Celsjusza. Widoczność ograniczała gęsta mgła. Cox płynęła przez 2 godziny i 16 minut, pokonując 4,5 kilometra. W tym czasie przekroczyła międzynarodową linię zmiany daty i tym samym przeskoczyła w przyszłość o 21 godzin.
Po stronie rosyjskiej podpłynęła do niej radziecka łódź. „Jesteście jakieś 200 metrów od brzegu. Na wyspie czeka komitet powitalny, czy możesz przepłynąć do nich jeszcze pół mili dalej? Pod prąd…” – spytali Sowieci. Cox była wykończona, woda coraz bardziej lodowata, marzyła o lądzie. Ale nie mogła zrezygnować z powitania. To tylko dodatkowe pół mili. I tak wylądowała w końcu na Dużej Diomedesie u wybrzeży Związku Radzieckiego.
Czekało na nią około kilkadziesiąt osób. W tym szef KGB na Syberię, gubernator Syberii, słynny bokser z Tadżykistanu, ludzie z Azerbejdżanu i Moskwy. Do tego 30 reporterów z redakcji TASS i „Prawdy” relacjonujących na żywo wydarzenie.
Dla Lynne przepłynięcie cieśniny było dowodem, że nie ma rzeczy niemożliwych. „Żaden z Sowietów nie otworzy granicy i nikt nie może pływać w wodzie o temperaturze 3 stopni – tak myśleli wszyscy ludzie. Tymczasem udowodniłam im, że można” – wspominała w wywiadach.
Wpław przez Antarktydę
Lynne wróciła do ZSRR rok później. Tym razem, by przepłynąć przez syberyjski Bajkał, najgłębsze jezioro świata. Władze radzieckie były pod wrażeniem jej brawury i mistrzostwa. Na tyle, że na jej cześć nazwano przylądek – niedaleko Przylądka Tołstoja – Przylądkiem Lynne Cox.
W 1988 roku, podczas wizyty Michaiła Gorbaczowa w Białym Domu, rosyjski przywódca wychwalał imponujące osiągnięcie Lynne. Powiedział wtedy do Ronalda Reagana: „Ostatniego lata pewna odważna Amerykanka o nazwisku Cox potrzebowała zaledwie dwóch godzin, by przepłynąć z jednego z naszych krajów do drugiego. Widzieliśmy w telewizji, jak szczere i przyjazne było spotkanie między nami i Amerykanami, gdy postawiła stopę na radzieckim brzegu. Udowodniła swoją odwagą, jak blisko siebie żyją nasze narody”.
Niektórzy twierdzą nawet, że wyczyn Lynne Cox przyczynił się do podpisania podczas tamtej wizyty układu o całkowitej likwidacji pocisków nuklearnych średniego zasięgu.
Tymczasem Lynne zapuszczała się w coraz zimniejsze wody. W 2002 roku została pierwszą osobą, która przepłynęła 2 km w wodach Antarktydy o temperaturze 0,5 stopnia Celsjusza. Zrobiła to w ciągu 25 minut. Jak zawsze mając na sobie tylko kostium kąpielowy, czepek i gogle. Miała 45 lat.
Joanna Tomaszewska