Murphy stwierdził, że amerykańskie władze nie zapewniły sześciu migrantom możliwości skutecznego odwołania się od decyzji o wysłaniu ich do Sudanu Południowego. Podkreślił, że poinformowano ich o takiej możliwości na mniej niż 24 godziny przed umieszczeniem w samolocie. Przypomniał, że osoby, które nie są obywatelami USA, muszą mieć co najmniej 10 dni na zgłoszenie obaw co do własnego bezpieczeństwa, zanim zostaną deportowane do kraju innego niż ojczysty.
Władze USA zamierzały deportować do Sudanu Płd. obywateli Kuby, Laosu, Meksyku, Mjanmy (Birmy), Wietnamu oraz Sudanu Południowego. Na wszystkich ciążą prawomocne wyroki za morderstwa, napady z bronią w ręku i inne poważne przestępstwa. Sześciu z nich objęto wydanym w kwietniu postanowieniem w sprawie kraju, do którego następuje deportacja.
Przedstawiciele administracji podkreślali podczas rozprawy, że sprawa dotyczy osób, na których ciążą wyroki za poważne przestępstwa. Nie obyło się bez słownych utarczek. Według Reutersa Murphy groził urzędnikom konsekwencjami prawnymi "za udział w nielegalnej deportacji". Agencja podkreśliła zarazem, że nikogo nie ukarał. Reprezentanci Białego Domu nazwali natomiast Murphyego "skrajnie lewicowym aktywistą", który chce "dyktować sposób prowadzenia polityki zagranicznej".
Sędzia zdecydował, że z deportowanymi trzeba przeprowadzić wywiady, by na tej podstawie ocenić, czy mają uzasadnione obawy przed wyjazdem do Sudanu Południowego, a także należy dać im co najmniej 15 dni na wznowienie postępowania imigracyjnego, jeśli urzędnicy Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) uznają ich obawy za niewystarczające. Murphy przyznał zarazem, że DHS miał swobodę zatrzymania deportowanych poza granicami USA.
Uczestniczący w rozprawie przedstawiciele organizacji wpierających migrantów podkreślili, że Sudan Południowy jest krajem niebezpiecznym również dla jego mieszkańców, a Departament Stanu USA odradza obywatelom podróżowanie do tego państwa.
Objęci procedurą deportacyjną mężczyźni pozostają w amerykańskim areszcie, a władze Sudanu Południowego zapewniły, że po ich ewentualnym przybyciu wszyscy zostaną przebadani, a następnie "ponownie deportowani do właściwego kraju".
W ocenie Reutersa werdykt sędziego Murphy'ego jest jednym z najmocniejszych jak dotąd upomnień pod adresem obecnej administracji USA. W kampanii wyborczej Trump zapowiadał, że szybko rozprawi się z nielegalną imigracją, ale - jak podkreśliła agencja - wiele jego działań ograniczyły sądy. (PAP)