Tajne miasta
Dokładna lokalizacja zamkniętych miast owiana była ścisłą tajemnicą. Do 1993 nie pojawiały się one na mapach. Wykluczone z tras pociągów i autobusów znane były tylko ze specjalnego kodu pocztowego – nazwy najbliższej większej miejscowości oraz numeru. Był więc na przykład Czelabińsk – 40, Arzamas – 16 czy Tomsk – 7.
Dziś w Rosji nadal istnieje około 40 takich miast. Mieszka w nich ponad 1,5 miliona ludzi. Nazwano je ZATO (Zamknięte Administracyjno-Terytorialne Formacje). Są jak pamiątka stalinowskiej przeszłości. Przypominają odizolowane kraje, takie jak Kuba i Korea Północna. Wjazd na ich teren jest surowo wzbroniony obcokrajowcom. Nawet dowód rosyjski nie jest tu przepustką. Bo ZATO działają niezależnie od reszty kraju.
Ich mieszkańcy posiadają co prawda wszystkie prawa i przywileje wynikające z obywatelstwa rosyjskiego, ale w dużym stopniu odcięci są od reszty kraju. I nawet oni muszą okazać specjalną przepustkę za każdym razem, gdy opuszczają lub wracają do ZATO. Reszta, by dostać się do środka, musi uzyskać pozwolenie od rosyjskich służb bezpieczeństwa. I nie jest to łatwe. Wydawane jest ono głównie krewnym rodzin z zamkniętych miast lub ludziom pracującym na ich terenie.
Sieć tajnych miast zbudowano na początku zimnej wojny. Rozsiane są po całym kraju, w większości jednak w trudno dostępnych, mało zaludnionych regionach Syberii. Choć na zewnątrz wyglądały jak zwykłe miasta – z zielonymi bulwarami, centralnymi placami i obiektami użyteczności publicznej – były w pełni kontrolowane i zarządzane przez partię.
Werbowani przez KGB
Rekrutacja pracowników i codzienne życie ludności były nadzorowane przez KGB i MON. Przez dziesięciolecia do zamkniętych miast ściągano wybitnych naukowców i techników, by pracowali w całkowitym oddaniu radzieckiemu projektowi zbrojeń nuklearnych. Ich życie często owiane było taką samą tajemnicą jak agentów wywiadu. Odizolowani od dalszej rodziny, nie mogli zdradzać, gdzie mieszkają i dla kogo pracują.
Życie w zamkniętych miastach nie przypominało jednak zesłania. Służby bezpieczeństwa przyciągały tu elitę naukowców, najwyższej klasy specjalistów i inżynierów wizją dostatku. W ramach przywilejów pracy nad tajnymi i niebezpiecznymi projektami zapewniano im wysoki standard życia. Otrzymywali więc darmowe mieszkania, opiekę zdrowotną i dobrze płatną pracę. Półki sklepów w ZATO nigdy nie świeciły pustkami. W przeciwieństwie do reszty kraju tu nie było problemów z dostawami czy to żywności, czy innych produktów.
Świat dowiedział się o istnieniu zamkniętych miast na początku lat 90. wraz z upadkiem ZSRR. Znaczna część ZATO utraciła wtedy tajny status. Kryptonimy miast zastąpiono nazwami, które pojawiły się nagle na mapach. Przywileje też wygasły. Zamykano fabryki i zakłady. Pojawiło się dotąd nieistniejące bezrobocie, a ocalałe miasta zaczęły tracić swój wysoki status.
Ich powrót do łask nastąpił wraz z przejęciem władzy przez Putina. Na jego rozkaz zaczęto starać się o przywrócenie im dawnego znaczenia i skierowanie inwestycji do ocalałych ZATO. To część strategii Putina mającej na celu rozbudowanie zdolności obronnych Rosji. Dziś istniejące ZATO kryją kombinaty atomowe, zakłady produkcji broni masowego rażenia, bazy wojskowe, poligony doświadczalne, kosmodromy i inne tajne placówki.
Eksplozja nuklearna
Siewiersk uznawany jest za największe miasto zamknięte Rosji. Założony w 1949 roku przez cztery dekady znany był jako Tomsk – 7. W 1958 roku zbudowano tu drugą na świecie przemysłową elektrownię jądrową (Elektrownia Sybirska). Status tajności miasta został zniesiony w 1989 roku.
Siewiersk jest dziś całkowicie zajęty badaniami nuklearnymi i produkcją broni jądrowej. To powód, dla którego miasto pozostaje zamknięte i bardzo strzeżone. Każdy, kto wjeżdża do miasta, musi okazać specjalne zezwolenie, otworzyć bagażnik i wszystkie drzwi w samochodzie. Uzbrojeni żołnierze przeszukują dokładnie każdy centymetr pojazdu. Ostrzegają też odwiedzających, że nie mogą swobodnie poruszać po mieście.
To otoczone jest zaś ogrodzeniem z pięcioma rzędami drutu kolczastego. Z zewnątrz przypomina obóz pracy, wewnątrz europejskie miasto z zielonymi bulwarami, placami zabaw i nowoczesnymi budynkami. Jedynie tu i tam, na skwerach, na blokach pojawiają się napisy „Schron” ze wskazówkami, jak dostać się do piwnic połączonych labiryntem podziemnych korytarzy. Wybudowano je na samym początku w wielu zamkniętych miastach. Na wypadek nuklearnej katastrofy. Takiej jak ta, która miała miejsce w zamkniętym mieście 40.
Po Czarnobylu i Fukushimie trzeci najpoważniejszy wypadek nuklearny na świecie wydarzył się w 1957 roku w zamkniętym mieście 40, dziś znanym jako Ozersk. W wyniku eksplozji w zakładzie atomowym Majak skażono wtedy obszar o powierzchni do 20 tysięcy kilometrów kwadratowych. Wcześniej ten sam teren skażono zrzucając do rzeki Techa odpady produkcji plutonu.
Władze nie ostrzegły mieszkańców. Nieświadomi nadal pili tamtejszą wodę, pływali w niej, łowili ryby i podlewali swoje uprawy. Gdy w 2017 roku nad Europą wykryto chmurę radioaktywnego materiału, Rosja również nie przyznała się do winy. Naukowcy byli jednak niemal pewni, że jest ona efektem kolejnej eksplozji w zakładzie Majak. Dziś poziom promieniowania w Ozersku jest nadal podwyższony, a w okolicy znajdują się miejsca niezwykle radioaktywne.
W ZATO zdarzały się nie tylko wypadki nuklearne. W 1979 roku zarodniki wąglika wyciekły z zakładu broni biologicznej w Swierdłowsku. Zginęło ponad 70 osób. Głównie pracowników pobliskiej fabryki ceramiki. Rząd radziecki zrzucił wtedy winę za ich śmierć na spożycie skażonego mięsa.
Joanna Tomaszewska