Stacja NBC News podliczyła, że od poniedziałku odbyło się około 30 demonstracji w różnych częściach USA. W niektórych akcjach protestu brało udział kilkadziesiąt osób, w innych - tysiące. W czasie manifestacji dochodziło do starć między ich uczestnikami a policją; aresztowano setki osób.
W Nowym Jorku nocą z wtorku na środę na ulice wyszło około 2,5 tys. protestujących, 86 z nich aresztowano - podała nowojorska policja. W Chicago niektórzy manifestanci rzucali butelkami z wodą w policję, zdewastowano co najmniej dwa pojazdy. Samochód wjechał tam w protestujących, próbując potrącić osoby trzymające w rękach transparenty; nie wiadomo, czy kierowca został ujęty. W Atlancie służby użyły środków chemicznych i siły fizycznej, by wyprzeć grupę protestujących z jezdni - relacjonuje "New York Times".
We wtorek burmistrzyni Los Angeles Karen Bas poinformowała o wprowadzeniu godziny policyjnej w centrum miasta, będącego epicentrum protestów.
Natomiast gubernator Teksasu, Republikanin Greg Abbott, jako pierwszy szef władz stanowych ogłosił wysłanie na ulice żołnierzy Gwardii Narodowej. Abbott napisał w mediach społecznościowych, że nie będzie "tolerował przemocy". "Pokojowy protest jest legalny. Wyrządzenie szkody osobie albo mieniu jest nielegalne i poskutkuje aresztowaniem" - ostrzegł. Nie wiadomo, dokąd dokładnie zostaną skierowani gwardziści.
W San Antonio w Teksasie planowana jest w środę demonstracja przeciwko obławom na imigrantom, przeprowadzanym przez służby migracyjne (ICE). Demonstracje odbędą się tego dnia również w wielu innych amerykańskich miastach, w tym w Las Vegas, Los Angeles, Nowym Jorku, Minneapolis i Seattle. Niektórzy organizatorzy akcji podkreślają, że lokalne manifestacje to jedynie zapowiedź masowych wystąpień, do których ma dojść w sobotę przeciwko polityce prezydenta i zaplanowanej na ten dzień wielkiej defiladzie wojskowej w Waszyngtonie.
Protesty w Los Angeles wybuchły 6 czerwca po zatrzymaniu przez agentów służby imigracyjnej grupy imigrantów w jednym z zakładów pracy. W odpowiedzi na manifestacje prezydent USA wysłał do Kalifornii Gwardię Narodową i żołnierzy piechoty morskiej, co spotkało się z krytyką władz stanowych i miejskich.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)