Wydarzenia związane z rocznicą powstania US Army rozpoczęły się już rano, a sama defilada ruszyła ulicami miasta przed godz. 6.30 pm czasu lokalnego.
Jak zapowiedzieli organizatorzy, w paradzie uczestniczy 6,7 tys. żołnierzy w historycznym i współczesnym umundurowaniu. Przez stolicę mają przejechać m.in. czołgi Abrams, bojowe wozy piechoty Bradley, haubice samobieżne Paladin, systemy artylerii HIMARS. Nad Waszyngtonem będą latały śmigłowce Black Hawk, a na koniec zaplanowano pokaz fajerwerków. Jest też pokaz spadochroniarzy.
Rocznica powstania US Army zbiega się z 79. urodzinami Trumpa, który od dawna myśli o zaprezentowaniu potęgi sił zbrojnych USA w Waszyngtonie. Trump mówił, że chciał zorganizować paradę od 2017 r., gdy obserwował defiladę wojskową we Francji, która zrobiła na nim ogromne wrażenie.
Gdy prezydent wszedł na scenę z pierwszą damą Melanią Trump, w tłumie rozległy się oklaski i okrzyki. Można było usłyszeć: „Kochamy Was!”.
Obchody, które odbywają się na terenie National Mall w Waszyngtonie, są krytykowane przez wielu Amerykanów, którzy m.in. podkreślają, że środki wydane na defiladę, powinny być przeznaczone na wsparcie weteranów i oceniają, że jest to niepotrzebny pokaz siły militarnej. Tego samego dnia w całych Stanach Zjednoczonych trwają protesty pod hasłem "Dnia bez królów". Według organizatorów ma to być wyraz "odrzucenia autorytaryzmu" i przeciwwaga dla "urodzinowej parady" Trumpa.
Kevin z Wirginii, w typowej czerwonej czapce MAGA i w koszulce z wizerunkiem prezydenta, mówi PAP: "jestem tu bo kocham Trumpa, co chyba widać!". Podkreślił, że sam służył w armii przez 20 lat, dlatego sobotnie obchody traktuje też jak swoje święto. "To jest część mnie!" - zaznaczył. Protesty przeciwko Trumpowi, które odbywają się w całym kraju, ocenił jako "obrzydliwe". "Przepraszam, że to mówię, ale ich wszystkich powinni pozamykać" - rzucił na koniec około sześćdziesięcioletni mężczyzna.
26-letnia Karoline z Waszyngtonu powiedziała PAP, że przyszła na paradę z szacunku dla amerykańskich żołnierzy. "Nie jestem zwolenniczką Trumpa, ale przyszłam tu, bo to wydarzenie ważne dla mojego narodu, chcę zobaczyć wojskowych i przelot samolotów. Przed moim domem był protest antytrumpowski, moi znajomi tam poszli, ale ja wolałam być tutaj" - podkreśliła kobieta w czapeczce w kształcie Statui Wolności. "Oczywiście Trump mówi, że to jest jego urodzinowa parada, ale nie jestem tu dla niego" - dodała.
Po drodze na wydarzenie na licznych stoiskach można kupić patriotyczne gadżety, czapki i koszulki MAGA (Make America Great Again) i inne przedmioty związane z prezydentem. Ze względu na wysoką temperaturę wojskowi rozdają wachlarze z napisem US Army. Kolejka chętnych do wejścia na teren obchodów ok. godz. 17 sięgała aż do Kapitolu. Ludzie stali też w kolejkach całymi rodzinami, by zrobić sobie zdjęcia z pojazdami wojskowymi.
Ok. 70-letni John z Alaski w rozmowie z PAP również ostro skrytykował amerykańskiego przywódcę, nazwał go m.in. dzielącym kraj demagogiem i ocenił, że prezydent "zachował się jak mały chłopiec: chcę mieć paradę, to będę ją miał". Rozmówca PAP zaznaczył, że jego ojciec też był w armii, więc przybył na defiladę dla uczczenia amerykańskich sił zbrojnych. Mężczyzna podkreślił, że wspiera żołnierzy i pokój oraz jest załamany sytuacją w USA. "Pani jest z Polski? Wspaniale, Polacy są super!" - dodał z uśmiechem.
Tego typu pokazy sprzętu wojskowego zdarzają się rzadko w Stanach Zjednoczonych. Poprzednio żołnierze przemaszerowali ulicami stolicy w 1991 roku. Koszty organizacji defilady szacowane są na nawet 45 mln dolarów. Ok. 30 proc. tej sumy ma pokryć wydatki związane z naprawą ulic stolicy. Według Armii obchody finansuje ponad 20 korporacji i fundacji.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)