W ubiegłym tygodniu pisałam m.in. o fałszywych urzędnikach US Citizenship and Immigration Services (USCIS) organizujących fikcyjne rozmowy kwalifikacyjne na Zoomie oraz próbach wyłudzania pieniędzy pod pretekstem pobierania opłat imigracyjnych. Pisałam o wzbudzanych przez oszustów złudnych nadziejach na uratowanie się przed deportacją przez tzw. zasiedzenie, podczas rozpraw przed sądami imigracyjnymi. Lista imigracyjnych przekrętów jest jednak dużo dłuższa i ciągle rośnie. To tym smutniejsze, że w tych niespokojnych czasach próbuje się żerować na ludzkich emocjach – obawach, strachu przed deportacją czy rozbiciem rodziny.
Juan Pedroza, profesor socjologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Cruz, potwierdza, że niepewność, zmiany w regulacjach i polityce imigracyjnej „dają pole do kreatywności dla oszustów. W przypadku braku ścieżek do legalizacji, ochrony osób ubiegających się o azyl lub czegoś takiego jak amnestia, będziemy po prostu widzieć coraz większą liczbę oszustw” – mówi naukowiec.
Studenci na muszce
Na celowniku znalazły się także osoby przybywające w USA całkowicie legalnie. Dotyczy to osób studiujących w USA. Oszuści najczęściej mówią ofiarom, że naruszają warunki pobytu na wizach studenckich. 13 maja Federalne Biuro Śledcze (FBI) wydało komunikat prasowy o tym, że studenci z Bliskiego Wschodu są celem „oszustów podszywających się pod amerykańskich i zagranicznych urzędników, którzy twierdzą, że istnieje problem ze statusem imigracyjnym studenta i wykorzystują to dla wyłudzeń”. Kilka dni później FBI udostępniło podcast o tym, jak oszuści podszywający się pod chińskie organy ścigania atakują chińskich studentów w USA, twierdząc, że są poszukiwani przez organy ścigania za nielegalną działalność wyłudzając od swoich ofiar duże sumy pieniędzy z zapewnieniem, że to rozwiąże problem.
Przykładem może być Shreya Bedi, studentka z Indii, która przyjechała do Stanów Zjednoczonych na podstawie wizy F-1 w 2022 roku, aby kontynuować studia magisterskie na Indiana University Bloomington. Oszuści przekonali ją, że łamie prawo imigracyjne i naciskali na nią, aby kupiła karty podarunkowe o wartości 5000 dolarów, aby uniknąć aresztowania i deportacji. „To całkowicie zmieniło moje plany. Wpłynęło na wszystko – od możliwości zaoszczędzenia pieniędzy, plany powrotu do Indii lub ubiegania się o wizę H1B”. Bedi próbuje teraz zebrać fundusze na GoFundMe i ostrzega innych studentów, aby pozostali czujni. „Zawsze możesz rozłączyć się, agencje rządowe prawie nigdy nie dzwonią do ciebie bezpośrednio; wysyłają oficjalną pocztę” – powiedziała.
Oszuści podszywają się pod agentów z Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS), Homeland Security Investigations (HSI) lub USCIS próbując zbudować swoją wiarygodność. Używają również fikcyjnych nazw instytucji brzmiących jak agencje rządowe, podszywają się pod amerykańskie uniwersytety i wysyłają linki do fałszywych stron internetowych. W tym schemacie studenci dowiadują się, że naruszają warunki pobytu na wizie studenckiej. Ofiarom grozi więc anulowanie lub deportacja, jeśli nie uiszczą „opłat” za przetwarzanie ich dokumentów imigracyjnych. Głównym celem tego oszustwa byli jak dotąd studenci ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA), Arabii Saudyjskiej, Kataru i Jordanii. „Jako zagraniczni studenci nie do końca rozumiemy, jak tutaj działa system, co czyni nas łatwym celem. Czuję się zawstydzony, że się na to nabrałem, ale chcę, żeby inni wyciągali wnioski z mojego błędu” – mówi jedna z ofiar.
Notario, notary czy adwokat?
Oszuści również wykorzystują różnice językowe. Na przykład oferują możliwość składania dokumentów imigracyjnych w języku hiszpańskim, podczas gdy USCIS akceptuje tylko dokumenty w języku angielskim.
Innym przykładem jest oszustwo „na notariusza”, w którym oszuści udzielają porad prawnych (często zupełnie „od czapy”) identyfikując się jako „notariusze”. Hiszpańskie słowo „notario” używane jest w krajach Ameryki Łacińskiej w odniesieniu do licencjonowanego lub akredytowanego adwokata. W Stanach public notary ma jednak zupełnie inne prerogatywy, różniące się zresztą w zależności od stanu. Zazwyczaj są to osoby zaufania publicznego, które za symboliczną opłatą potwierdzają autentyczność podpisów składanych pod różnymi dokumentami. Na pewno jednak ten tytuł nie daje prawa do udzielania porad w zakresie prawa imigracyjnego. W wielu stanach notariusze są zobowiązani do przedstawienia pisemnego oświadczenia, że nie są adwokatami i nie mogą udzielać porad prawnych, a każdy, kto szuka porady prawnej, powinien szukać licencjonowanego prawnika.
Adwokaci imigracyjni i organizacje zajmujące się pomocą prawną dla cudzoziemców ostrzegają, że coraz więcej zdesperowanych imigrantów szuka pomocy w niewłaściwym miejscu. I wzywają do zaostrzenia przepisów dotyczących poradnictwa prawnego. Usługi „notarios” mogą jednak wydawać się atrakcyjną opcją. Zazwyczaj oferują je osoby mówiące językiem ludzi, którym (jak twierdzą) pomagają i zazwyczaj pobierają mniejsze opłaty niż prawdziwy prawnik.
Szantaże i obietnice
Inne przykłady oszustw i wymuszeń, o których informują lokalni adwokaci to m.in. żądania okupu od kogoś, kto jest nieudokumentowany lub nie ma bezpiecznego statusu imigracyjnego – co jako żywo wygląda na współczesną formę szmalcownictwa. Są też fałszywe obietnice przyspieszenia załatwienia dokumentów imigracyjnych, takich jak wizy lub zielone karty. Oczywiście za wysoką opłatą. Według FBI „oszuści podając się za urzędników Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego uprawdopodabniają swoje żądania w oparciu o bieżące wydarzenia, aby ich scenariusze były jak najbardziej przekonujące”.
„Jest niewiarygodna liczba osób udających prawników, agentów imigracyjnych, urzędników konsularnych. Przelewy pieniędzy zlecane są po całym świecie w ramach różnych oszustw – mówi Jennifer Smith, adwokatka imigracyjna z Kolorado – Łamie mi serce, kiedy ktoś przychodzi i mówi: ‘Ale wysłali mi ten kawałek papieru, a ja wysłałem im 20 000 dolarów.’ To okropne, bo ten kawałek papieru jest fałszywy’”.
Wiele grup etnicznych może się „poszczycić” własnymi schematami oszustwa, wykorzystujących prawne zawiłości krajów pochodzenia. Najczęściej jest to problem legalnych dokumentów (ważne paszporty), bez których nie można w USA dopełnić formalności imigracyjnych. Tu schematy są różne – od sprzedawania miejsca w kolejce do konsulatu po fałszywe informacje o unieważnieniu dokumentu podróży.
Chociaż istnieją strategie ochrony przed tego rodzaju nielegalną działalnością, oszuści stale zmieniają swój modus operandi, aby oszukać niczego niepodejrzewających ludzi. Warto jednak zachować podstawowe środki bezpieczeństwa.
Przy dziwnych telefonach zawsze powinno się weryfikować, czy rozmawia się z urzędnikiem rządowym, rozłączając się i kontaktując się z biurem (nie za pośrednictwem numeru podawanego przez osobę budzącą wątpliwości). Nie należy podawać informacji przez telefon, dopóki nie zweryfikujemy tożsamości dzwoniącego.
Warto sprawdzać czy odwiedzane strony internetowe są bezpieczne. Częstym oszustwem jest posługiwanie się stronami internetowymi z adresem URL przypominającym adresy rządowe. Np. końcówka “gov.org” jest fałszowaniem domeny .gov, co ma sugerować, że strona jest legalna.
Nie należy też podawać nikomu kodu czy hasła uwierzytelniania dwuskładnikowego używanego do logowania się na konto lub urządzenie, ani pobierać plików na swój telefon lub komputer, chyba że zweryfikowało się źródło.
Żadna legalna agencja rządowa nigdy nie poprosi o karty podarunkowe, dane bankowe lub numer Social Security przez telefon. Jeśli ktoś prosi o którąkolwiek z tych rzeczy, to zdecydowanie jest to oszustwo.
To tylko podstawowe zasady BHP imigranta. Kreatywność oszustów może niejednym zaskoczyć. Dlatego warto być świadomym własnej sytuacji prawnej i przysługujących nam praw. A pomoc prawnika (prawdziwego) w sytuacjach podbramkowych może okazać się bezcenna.
Jolanta Telega
redakcja@zwiazkowy.com