Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 6 lipca 2025 08:09
Reklama KD Market

Ujarzmić huragan

Joe Golden fotografuje huragany i zbiera dane na temat ich rozwoju od lat 60. Już jako student odbył szereg misji w tzw. ścianie oka huraganu, gdzie wiatr o prędkości 160 mil na godzinę (258 km/h) uderzał w boki jego samolotu. „Można to sobie wyobrazić jako burzowy pierścień, który często wznosi się na wysokość ponad 40 tysięcy stóp” – mówi Golden.. Pionierzy tacy jak on począwszy od lat 40. XX wieku wyruszali na śmiałe loty poprzez obszar huraganu, by zbierać dane poszerzające wiedzę naukową o sile żywiołu...
Reklama
Ujarzmić huragan

Autor: Adobe Stock/AI

W oku huraganu

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Jednak przez okres kilku dekad Departament Obrony USA i służby meteorologiczne wykonywały misje w ścianie oka huraganu z jeszcze bardziej ambitnym celem: nie tylko obserwowania potężnych burz, ale także ich zmieniania. W latach 1962-83 w ramach projektu „Stormfury” piloci marynarki wojennej wykonywali misje, w czasie których uwalniali związek srebra w „pasie maksymalnych wiatrów”. Był to eksperyment, którego celem miało być „uspokojenie” radykalnie niestabilnych mas powietrza.

Zarówno Golden, jak i inni, np. Hugh Willoughby, wspominają, że projekty modyfikacji pogody pojawiły się w czasach ogromnego optymizmu po zakończeniu II wojny światowej, kiedy powszechnie uważano, że nie ma granic dla tego, co nauka może osiągnąć. Po zniszczeniu Hiroszimy i Nagasaki oczekiwano, że dojdzie do konstruktywnego zastosowania energii atomowej, od energii jądrowej po „ogrodnictwo atomowe”, w którym substancje radioaktywne byłyby wykorzystywane do hodowli nowych, zmutowanych upraw.

W 1946 roku gazety i stacje radiowe spekulowały, że broń jądrowa może wkrótce chronić nas przed żywiołami natury. W jednym z artykułów w „The New York Times” zadano pytanie, czy energia atomowa „dzięki swojej sile wybuchu” może odstraszyć huragany od miast. Wczesne próby zbadania kontroli pogody były wspierane przez weteranów Projektu Manhattan, w tym Johna von Neumanna i tak zwanego „ojca bomby wodorowej”, Edwarda Tellera.

Ale najważniejszy przełom nastąpił w małej zamrażarce. W laboratorium badawczym amerykańskiej firmy General Electric, prowadzonym przez noblistę Irvinga Langmuira, eksperymenty wykazały, że możliwe jest wywołanie deszczu w chmurach poprzez uwalnianie substancji, które powodowałyby krystalizację przechłodzonej wody w chmurach w płatki śniegu.

 

Kontrola natury

By przetestować tę technologię „zasiewania chmur”, asystent Langmuira zrzucił suchy lód z okna samolotu jednosilnikowego do chmury wiszącej nad zachodnim Massachusetts w listopadzie 1946 roku. Langmuir obserwował przez lornetkę z ziemi poniżej, jak jesienią zaczął padać śnieg w kierunku góry zwanej Mount Greylock. Era kontroli pogody wydawała się być zaskakująco bliska.

Chociaż w tamtym czasie niewiele wiedziano o strukturze i zachowaniu huraganów, Pentagon zgodził się na współpracę z laboratorium Langmuira w ramach projektu Cirrus. Celem było zrozumienie, czy technologia zasiewania chmur może pomóc w likwidowaniu huraganów w momencie ich narodzin lub w zmienianiu ich trasy.

Dane zebrane przez balony pogodowe i samoloty wskazywały, że chmury huraganowe mogą zawierać duże ilości przechłodzonej wody. W tym czasie marynarka miała tajny program w China Lake Naval Air Station w Kalifornii, gdzie pracowano nad technikami kontroli pogody, co miało być stosowane w Wietnamie, gdzie chodziło o wywoływanie burz i obfitych opadów, zmywających szlaki północnowietnamskiej linii zaopatrzenia wojskowego.

Kluczowym pierwszym testem był huragan Esther, który pojawił się w okolicach wysp Cabo Verde we wrześniu 1961 roku. Samolot należący do US Weather Bureau przeleciał przez oko Esther i zrzucił osiem pojemników z jodkiem srebra, prosto w szalejące wiatry. Na radarze monitorującym huragan samoloty US Weather Bureau wykryły osłabienie oka Esther. Pomimo że inne kontrole nie wykazały żadnych zmian, uznano to za sukces, a era „Stormfury” została oficjalnie rozpoczęta.

 

Misja „Stormfury”

Największa misja Stormfury w końcu nadeszła w 1969 roku. 18 i 20 sierpnia 13 samolotów brało udział w pięciu przelotach nad huraganem Debbie, w tym odrzutowiec Navy A-6 Intruder, który każdego dnia zrzucał 1000 pojemników z jodkiem srebra. Podczas dwóch dni „zasiewów” wiatry zmniejszyły się o 31 proc. Jednak wydarzenie to nie stało się odskocznią do większego sukcesu, na jaki liczyło wielu zaangażowanych w projekt badaczy.

Łącznie loty rozsiewające Stormfury zrzuciły pojemniki z jodkiem srebra do czterech huraganów w ciągu ośmiu różnych dni. W czasie, gdy eksperyment z huraganem Debbie odniósł pozorny sukces, naukowe podstawy projektu zaczęły się rozpadać. Zdjęcia pokazywały, że niektóre huragany spontanicznie rozwijały wiele koncentrycznych ścian, a zatem wyniki z Debbie mogły być zwykłym zbiegiem okoliczności.

Jednocześnie nauka o huraganach była wtedy wciąż w powijakach, a wiedza na temat ich wewnętrznej struktury i zachowania nie była wystarczająca, by móc dokładnie przewidywać ich działanie. Dla niektórych „Stormfury” to niedokończone dzieło. „Stormfury był jednym z najbardziej frustrujących eksperymentów naukowych w moim życiu” – mówi Golden – „Krótko mówiąc, myślę, że meteorolodzy i naukowcy poddali się zbyt wcześnie”.

A jednak projekt ten dostarczył wyników, które nadal zapewniają nam bezpieczeństwo na inne sposoby. Pomiary z samolotów nauczyły badaczy wiele o strukturze i zachowaniu huraganów. Dane zebrane w czasie lotów obserwacyjnych są do dziś badane, a instrumenty opracowane przez „Stormfury” zapewniają samolotom dokładniejsze sposoby śledzenia huraganów. Dwa mocno zmodyfikowane samoloty P3, które zostały zakupione dla „Stormfury” – znane czule jako Kermit i Miss Piggy – są nadal używane.

Golden nie ustępuje do dziś. Rozpoczął współpracę z Departamentem Bezpieczeństwa Krajowego w ramach programu „Hamp” – celem jest testowanie aerozoli soli. Zdaje sobie jednak sprawę, że chodzi tu o wpływanie na ogromną energię huraganów, czasami uznawaną za równoważną eksplozji 10-megatonowej bomby atomowej, do której dochodziłoby co 20 minut. 

Andrzej Malak

Reklama

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama