Właśnie skończyłem 77 lat. Możesz nie uważać tego za wielką sprawę, ponieważ jak większość ludzi nie jesteś nawet blisko 77 lat. Uważasz 77 lat za wiek, który ma niewiele wspólnego z tobą. Ciężko pracujesz, cieszysz się życiem i wyczekujesz wszystkich wspaniałych rzeczy, które czekają na ciebie za rogiem. I wyobrażasz sobie, że tak będzie zawsze wyglądało twoje życie. Po prostu jedno po drugim wielkie odkrycie. Nowe domy, nowe samochody, nowi przyjaciele, nowe wakacje i tak dalej.
Mówię tak, bo myślałem, że tak właśnie będzie wyglądało moje życie.
Pewnie, znałem starszych ludzi. Był Bob, przyjaciel moich rodziców, który przybył do Ameryki z Polski w 1915 roku. Kiedy mógł odwiedzić nasz dom w połowie lat sześćdziesiątych, był stary, miał około 70 lat. Potrafił bez problemu usiąść w wygodnym fotelu, ale potrzebował mojej pomocy i mojego taty, żeby wstać z fotela. To nie był jego jedyny problem. Siedząc w fotelu i mówiąc do moich rodziców, czasami zasypiał. Słuchałem jak chrapał, kręciłem głową i zastanawiałem się, co kurcze może sprawić, że ktoś tak się zestarzeje.
Najprawdopodobniej starymi ludźmi, których znałem najlepiej, byli moja mama i tata. Starzenie się nie było dla nich łatwe. Mój tata chorował na przewlekłą obstrukcyjną chorobę płuc (POChP) – chorobę, która sprawiała, że starzejąc się oddychało mu się coraz trudniej i trudniej. Doszło do tego, że nie mógł już nic zrobić, gdy osiągnął wiek 70 lat. Nie mógł uprawiać ogrodu, który uwielbiał, nie mógł chodzić po okolicy i rozmawiać z sąsiadami, nie mógł też łatwo wstawać i kłaść się do łóżka.
Starzejąc się moja mama miała nawet bardziej poważne problemy ze zdrowiem. Jej poważne zapalenie stawów utrudniało jej chodzenie i poruszanie się, ale gorsze były rak piersi i rak szyjki macicy. Ostatnie 8 lat życia spędziła walcząc z obydwoma nowotworami za pomocą operacji i niekończącej się chemioterapii.
Kiedy odwiedzałem rodziców, to większość czasu spędzaliśmy w ich salonie. Wszystkie inne aktywności – jak spacer w parku albo wyjście na obiad czy na zakupy – były prawie niemożliwe.
Miałem niewiele ponad 50 lat, kiedy te problemy zaczęły pojawiać się u moich rodziców, patrzyłem na nich i myślałem, że ludzie, którymi byli w wieku 70 lat, byli tak dalece odmienni od tego, kim byli, kiedy byłem dzieckiem. Każda chwila wydawała się teraz dla nich walką, a ta walka i jej przyczyny były dla mnie zagadką. Jak to się stało, że stali się tak starzy i tak złamani, skoro byli tak młodzi i tak silni przez tak długi czas?
To pytanie dręczyło mnie przez wiele lat, aż w końcu, około 7 lat temu, gdy skończyłem 70 lat, zacząłem już rozumieć.
To, czym jest starzenie się. To, co robi starość.
PS:
Właśnie przeczytałem ten felieton mojej żonie. Popatrzyła na mnie, pokręciła głową i powiedziała: „Ty masz tylko 77 lat. To nic. Mój tata wciąż kłócił się z tobą o swoich ulubionych pisarzy, gdy miał 98 lat, a moja mama grała z tobą i ze mną w karty, gdy miała prawie 100 lat. A ty? Zamierzam cię ze sobą ciągnąć, dopóki nie skończysz co najmniej 105 lat.”
Starość nie radość
I just turned 77. You may not consider this a big deal because like most people you aren’t even close to being 77. You see 77 as an age that has little to do with you. You’re working hard and enjoying life and looking forward to all the great things waiting around the corner for you. And you imagine this is the way your life will always be. Just one great discovery after another. New homes, new cars, new friends, new vacations, and on and on.
I’m saying this because that’s the way I thought my life would always be.
Sure, I knew old people. There was my parents’ friend Ben who came to America from Poland in 1915. When he would visit our house in the mid 1960s, he was ancient, about 70. He could get into an easy chair without much trouble, but he needed my dad and me both to help him out of the chair. That wasn’t his only problem. Sitting in that chair, talking to my mom and dad, he would sometimes fall asleep. I’d listen to him snore, and I’d shake my head and wonder what the heck could cause a fellow to get so old.
But probably the old people who I knew best were my mom and dad. Aging wasn’t easy for them. My dad had COPD, a lung disease that made it harder and harder to breathe as he aged. It got to the point that he couldn’t do much at all when he reached his 70s. He couldn’t do the gardening that he loved to do, couldn’t walk around the block talking to his neighbors, and couldn’t easily get in and out of bed.
As she aged, my mom had even more serious health problems. Her severe arthritis made it difficult for her to walk and move around, but what was worse were her breast cancer and cervical cancer. She spent the last 8 years of her life fighting both cancers with surgeries and endless chemotherapy.
When I’d visit my parents, we’d spend most of our time just sitting in their living room. Any other kind of activity – like visiting parks or dining out or going shopping – was almost impossible.
I was in my early 50s when these problems first started appearing in my parents, and I would look at them and think that the people they were in their 70s were so far from who they were when I was a child. Every moment seemed to be a struggle for them now, and this struggle and its causes were a mystery to me. How did they get so old and so broken when they were so young and so strong for so long?
That question puzzled me for years and years, and then about 7 years ago when I turned 70, I started to understand.
This is what aging is. This is what aging does.
PS:
I just read this column to my wife. She looked at me and shook her head and said, “You’re only 77. That’s nothing. My dad was still arguing with you about his favorite writers when he was 98, and my mom was playing cards with you and me when she was almost 100. You? I’m going to drag you along with me till you’re at least 105.”
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
-
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.