Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Deeskalacja poprzez eskalację: konflikt Izrael, Iran i USA

Po izraelskim ataku na Iran, najbardziej zasadniczym pytaniem na światowej scenie politycznej pozostawało to, czy w konflikt zaangażują się Stany Zjednoczone, a jeżeli już – to na jaką skalę. Amerykański atak na irańskie instalacje nuklearne, oraz miękka odpowiedź Iranu zdawały się dawać do zrozumienia, że eskalacji nie będzie. I że najważniejszy jest oddźwięk propagandowy. Administracja Trumpa mówiła o wielkim sukcesie militarnym, ale fakty temu przeczą.
Reklama
Deeskalacja poprzez eskalację: konflikt Izrael, Iran i USA

Autor: AA/ABACA / Abaca Press / Forum

Prezydent USA Donald Trump przez kilka dni zwodził opinię publiczną nie deklarując wprost, czy dojdzie do amerykańskiego ataku na Iran. Z jednej strony takie rozwiązanie uznawał za realne, z drugiej mówił, że nic nie jest przesądzone, zaś w mediach społecznościowych wzywał Iran do całkowitego i bezwarunkowego poddania. I chociaż „Wall Street Journal” podawał, że decyzja o amerykańskich ostrzale irańskich celów została przez Waszyngton podjęta, to Trump sprytnie użył swojego ulubionego ultimatum, mówiąc że wszystko wyjaśni się w ciągu dwóch tygodni (wcześniej dwa tygodnie dawał Władimirowi Putinowi na wstrzymanie ognia).

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

W nocy z 21 na 22 czerwca Amerykanie zaatakowali trzy irańskie instalacje nuklearne – Fordo, Natanz i w Ishafanie. Użyto do tego bomb zrzuconych z bombowców B-2, oraz około 30 pocisków Tomahawk wystrzelonych z okrętów podwodnych. Operacja nosiła kryptonim „Operation Midnight Hammer”. Trump nazwał ją „spektakularnym sukcesem”, stwierdzając że kluczowe miejsca zostały „całkowicie” zniszczone.

Cała akcja była utrzymywana w głębokiej tajemnicy. Amerykanie utrzymywali ją w tajemnicy nawet przed Izraelem, mimo wcześniejszej koordynacji, aby w ten sposób ograniczyć ryzyko przecieku. Rozmieszczenie samolotów i atomowych okrętów podwodnych z Tomahawkami było maskowane częstymi zmianami kursów. Bombowce B-2 Spirit wystartowały z bazy w Missouri i były regularnie tankowane w powietrzu. Cała operacja trwała łącznie około 30 godzin.

Iran natychmiast, ustami ministra spraw zagranicznych Abbasa Araghchi oskarżył Amerykę o przekroczenie „czerwonej linii” i zagroził potężnymi konsekwencjami. Szef sztabu generalnego oświadczył, że USA weszły w wojnę i zapowiedział otwarcie frontu przeciw Amerykanom. Stwierdzono, że celem mogą stać się bliskowschodnie bazy wojskowe USA. Ale na groźnej retoryce słownej się zakończyło.

23 czerwca we wczesnych godzinach porannych Iran dokonał ostrzału rakietowego amerykańskiej bazy wojskowej w Katarze, jednej z kluczowych baz USA na Bliskim Wschodzie. Oprócz kilku pocisków balistycznych użyto od 10 do 15 dronów, co świadczyło o symbolicznym wymiarze irańskiej odpowiedzi. W ataku nikt nie zginął, a lekkie obrażenia odniosło czterech amerykańskich żołnierzy. Donald Trump początkowo określił atak jako „nieakceptowalny”, ale później złagodził ton, pisząc w mediach społecznościowych, że „miękka odpowiedź” Iranu zamyka sprawę.

I właśnie tak zostało to ocenione przez zdecydowaną większość komentatorów badających rejon Bliskiego Wschodu. Reżim irański, będąc świadomym konsekwencji wizerunkowych braku reakcji, musiał na jakieś kroki się zdecydować. Ruchy, które zostały podjęte miały z jednej strony charakter symboliczny, bo do ataku użyto takiej samej liczby rakiet, jakiej Amerykanie użyli w ostrzale Iranu, a z drugiej odpowiedź wykorzystano do celów propagandowych. Bowiem w Iranie wciąż funkcjonuje blokada informacyjna i rzetelne i faktyczne relacje zachodnich mediów nie znajdą się w tamtejszym obiegu – reżim mógł przedstawić społeczeństwu swój własny obraz sytuacji.

Ale swój własny obraz sytuacji przedstawiał także… Donald Trump. Bowiem, bo jak wynika z danych amerykańskiego wywiadu, na które powołuje się CNN i agencja Associated Press, irański program nuklearny wcale nie został doszczętnie zniszczony jak sugerował Biały Dom i Pentagon, ale uszkodzony na tyle, by jego realizację opóźnić o zaledwie kilka miesięcy. Amerykański prezydent, w swoim stylu, słysząc te relacje w poszczególnych stacjach telewizyjnych zaatakował ich wiarygodność – nazwał je „fałszywymi wiadomościami” (fake news) i zignorował fakt, że wszystkie doniesienia powoływały się na dane, do których wgląd ma prezydent USA i najważniejsi urzędnicy do spraw bezpieczeństwa.

Tommy Vietor, jeden z autorów popularnego w kręgach młodych Demokratów podcastu „Pod Save America” określił amerykańskiego prezydenta mianem „podpalacza i strażaka”, sugerując, że to właśnie Trump jest autorem wielu kryzysów międzynarodowych, które później „cudownie rozwiązuje”. Republikanom jednak nie przeszkadza to w podkreślaniu zasług ich przywódcy, np. kongresmen Buddy Carter z Georgii zgłosił kandydaturę Trumpa do Pokojowej Nagrody Nobla za pośrednictwo w zawieszeniu ognia pomiędzy Iranem a Izraelem. Zawieszenie ognia, w które chyba nie do końca wierzy sam Trump, bo jeszcze przed odlotem na szczyt NATO z jego ust wymknęło się soczyste przekleństwo, gdy odpowiadając na pytanie o nieprzestrzeganie przez oba kraje rozejmu powiedział, że Izrael i Iran „nie wiedzą, co ku..a robią” (ang. „they don’t know what the f..ck they’re doing”).

Daniel Bociąga
bociaga@wpna.fm
redakcja@zwiazkowy.com

 

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama