Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 20 lipca 2025 10:43
Reklama KD Market

Komu odbiorą obywatelstwo?

Na fali antyimigracyjnego wzmożenia prezydent Donald Trump znów wrócił do pomysłu odbierania obywatelstwa naturalizowanym Amerykanom na masową skalę.
Reklama
Komu odbiorą obywatelstwo?

Autor: Adobe Stock

11 czerwca Departament Sprawiedliwości wydał memorandum nakazujące rządowym prawnikom priorytetowe odbieranie obywatelstw naturalizowanym Amerykanom, którzy popełnili określone przestępstwa. Według instrukcji, prokuratorzy federalni mają „maksymalnie zaangażować się w postępowania denaturalizacyjne we wszystkich przypadkach dozwolonych przez prawo i popartych dowodami”. Dyrektywa, podpisana przez zastępcę prokuratora generalnego Bretta Shumate’a, umieściła odbieranie obywatelstwa wśród pięciu priorytetów Wydziału Cywilnego Departamentu.

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Według dokumentu wysiłki skupią się także na tych, którzy są zaangażowani „w popełnienie zbrodni wojennych, pozasądowych zabójstw lub innych poważnych naruszeń praw człowieka, naturalizowanych przestępców, członków gangów i wszelkich osób skazanych za przestępstwa, które stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa USA”. Rzecznik Departamentu Sprawiedliwości stwierdził, że „osoby, które uzyskują obywatelstwo w sposób niezgodny z prawem i zagrażają bezpieczeństwu narodowemu, nie mają prawa cieszyć się z przywilejów wynikających z bycia obywatelem amerykańskim”.

Co mówi prawo?

Mieszkańcy USA, którzy nabyli obywatelstwo przez naturalizację rzeczywiście w pewnych okolicznościach mogą zostać tego obywatelstwa pozbawieni. Do tej pory w grę wchodziły jednak przestępstwa największego kalibru, w tym działalność terrorystyczna, zbrodnie wojenne, łamanie praw człowieka, przestępstwa na tle seksualnym lub oszustwa związane z samą naturalizacją. W tym ostatnim przypadku chodzi o uzyskanie obywatelstwa z naruszeniem prawa, np. poprzez zatajenie informacji dyskwalifikujących naturalizację lub podanie fałszywych danych. 

Uprawnienia rządu do cofnięcia obywatelstwa wynikają z rozdziału 8 Kodeksu Stanów Zjednoczonych (Title 8), który zezwala na pozbawienie obywatelstwa z określonych powodów: nielegalnego nabycia obywatelstwa, zatajenia istotnych faktów lub umyślnego wprowadzenia w błąd w procesie naturalizacji. Co istotne, Sąd Najwyższy orzekł, że rząd nie może pozbawić kogoś obywatelstwa za zachowanie, które miało miejsce po naturalizacji – a jedynie za nielegalne działania związane ze sposobem, w jaki obywatelstwo zostało uzyskane.

Podstawę interpretacyjną stanowi precedens ze sprawy Afroyim vs. Rusk (1967), w której Sąd Najwyższy orzekł, że obywatelstwo jest „prawem konstytucyjnym, którego Kongres nie może odebrać” bez dobrowolnego zrzeczenia się obywatelstwa lub oszustwa przy jego nabyciu. Sąd doprecyzował to orzeczenie inną decyzją w sprawie Maslenjak vs. USA (2017), w której ustalono, że aby uzasadnić cofnięcie obywatelstwa istnieje konieczność udowodnienia, iż fałszywe oświadczenia złożone w trakcie procesu naturalizacji miały faktyczny wpływ na decyzję o naturalizacji.

fot. Adobe Stock

Denaturalizacje w przeszłości

Nasilenie wysiłków zmierzających do odbierania obywatelstwa nie jest oryginalnym pomysłem obecnej administracji. Pierwszy, dość długi okres nasilonych denaturalizacji odnotowano w XX wieku, kiedy to w latach 1907–1967 obywatelstwa pozbawiono ponad 22 000 Amerykanów.

Później praktyka ta stała się mniej powszechna i dotyczyła głównie hitlerowskich zbrodniarzy wojennych. Sztandarowym przykładem była tu sprawa Fedorenko przeciwko Stanom Zjednoczonym, w której chodziło o strażnika obozu koncentracyjnego, ukrywającego swoją przeszłość. Kiedy urodzony na Ukrainie Fedorenko złożył wniosek o wizę wjazdową do Stanów Zjednoczonych w 1949 r., skłamał o swojej działalności podczas wojny. Otrzymał wizę i mieszkał w USA przez około 20 lat. Następnie złożył wniosek o obywatelstwo USA i po raz kolejny skłamał o swojej działalności podczas wojny i nie ujawnił swojego udziału w hitlerowskiej machinie śmierci. Został naturalizowanym obywatelem USA i kontynuował pracę w fabryce w Connecticut — aż do przejścia na emeryturę w Miami Beach. W 1978 r. prokuratorzy federalni wystąpili o pozbawienie Fedorenko obywatelstwa na rozprawie przed sędzią okręgowym USA Normanem Roettgerem w Fort Lauderdale. Sprawa opierała się na dramatycznych zeznaniach pół tuzina ocalałych z Treblinki Żydów mieszkających w Izraelu. Fedorenko wykorzystał całą przysługującą mu ścieżkę procesową i po wyczerpaniu możliwości prawnych został ostatecznie pozbawiony obywatelstwa i deportowany do Związku Sowieckiego. Tam, za popełnione na Krymie zbrodnie wojenne, 79-letni wówczas Ukrainiec został osądzony, uznany za winnego i stracony w 1987 r., rok po deportacji.

W latach 1979–2012 Biuro Śledcze Departamentu Sprawiedliwości (Office of Special Investigations) prowadziło 137 podobnych śledztw w sprawie denaturalizacji związanych z nazizmem.

Kolejny szczyt denaturalizacji rozpoczęła operacja „Janus”, uruchomiona w 2010 roku przez administrację Baracka Obamy. W jej następstwie raport Inspektora Generalnego Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) ujawnił, że 858 osób uzyskało obywatelstwo pomimo wydanych nakazów deportacji.

Pierwsza administracja Trumpa poszła o krok dalej i uczyniła z denaturalizacji priorytet. W lutym 2020 roku Departament Sprawiedliwości utworzył specjalną Sekcję ds. Denaturalizacji w Wydziale Cywilnym. Liczba zgłoszeń dotyczących denaturalizacji wzrosła w latach 2017–2020 o 600 proc. Administracja Bidena w dużej mierze utrzymała praktyki denaturalizacji wprowadzone przez pierwszą administrację Trumpa.

Co się zmienia?

Dyrektywa Departamentu Sprawiedliwości z 11 czerwca br. radykalnie zwiększa możliwości pozbawiania obywatelstwa. Podczas gdy wcześniejsze działania koncentrowały się głównie na osobach, które kłamały w procesie naturalizacji, nowa dyrektywa nakazuje prokuratorom badanie zachowań po naturalizacji, które mogłyby z mocą wsteczną pozbawić daną osobę obywatelstwa.

Kategorie priorytetowe obejmują teraz domniemaną przynależność do gangu, przy czym notatka wymienia z nazwy MS-13, gang złożony głównie z Salwadorczyków, oraz Tren de Aragua, wenezuelską organizację przestępczą. Na liście znalazły się też oszustwa związane z programem Medicare, oszustwa związane z pandemią i inne przestępstwa „białych kołnierzyków”, a także szeroko rozumiane „naruszenia bezpieczeństwa narodowego”. Co najbardziej kontrowersyjne, notatka przyznaje prokuratorom swobodę w prowadzeniu „wszelkich innych spraw uznanych za wystarczająco ważne, by uzasadniały przyznanie środków”.

Tysiące spraw zamiast… kilkunastu

Dyrektywa stanowi wyraźne odejście od dotychczasowej praktyki. W latach 1990–2017 Departament Sprawiedliwości średnio rozpatrywał zaledwie 11 spraw denaturalizacji rocznie. Nowa polityka może dotyczyć tysięcy naturalizowanych obywateli z jakąkolwiek przeszłością kryminalną, niezależnie od momentu popełnienia przestępstwa.

Mainstreamowe media ostrzegają, że ogólnikowe sformułowania dyrektywy mogą prowadzić do potencjalnego wykorzystania dokumentu jako broni politycznej. Zgodnie z rozbudowanym zapisem nowej dyrektywy dotyczącym „bezpieczeństwa narodowego”, prokuratorzy mogą potencjalnie ponownie rozpatrzyć każdą sprawę naturalizacyjną.  Kilku prominentnych urzędników i kandydatów Partii Demokratycznej to naturalizowani obywatele, którzy teoretycznie mogliby zostać objęci kontrolą w ramach rozszerzonych kryteriów denaturalizacji. Może to być np. Ilhan Omar, kongresmenka z Minnesoty, która uciekła z Somalii jako dziecko i uzyskała obywatelstwo w 2000 roku. Omar od lat walczy z bezpodstawnymi oskarżeniami ze strony przeciwników politycznych dotyczącymi jej przeszłości imigracyjnej. 

Sam Donald Trump poruszył kwestię pozbawienia obywatelstwa i deportacji pochodzącego z RPA miliardera i przedsiębiorcy Elona Muska, ponieważ jako byli sojusznicy polityczni poróżnili się w sprawie zapisów ustawy budżetowej zwiększającej dług publiczny. W przeszłości imigracyjnej Muska może kryć się kilka pułapek. Na przykład, podczas swojej pierwszej podróży do Stanów Zjednoczonych, Musk rzekomo złamał warunki wizy i przez pewien czas pracował nielegalnie. A każde istotne pominięcie w dokumentach imigracyjnych zgodnie z nową dyrektywą Departamentu Sprawiedliwości mogłoby teoretycznie stanowić podstawę do denaturalizacji.

Znaczące było też wezwanie republikańskiego kongresmena z Tennessee Andy’ego Oglesa do pozbawienia obywatelstwa Zohrana Mamdaniego, kandydata Demokratów na burmistrza Nowego Jorku, z powodu tekstów rapowych, które – jak twierdził Ogles – wyrażały poparcie dla terroryzmu. W liście z 26 czerwca kongresmen z Tennessee do prokurator generalnej Pam Bondi zażądał wszczęcia śledztwa w sprawie tego, czy Mamdani, pochodzący z Ugandy, który uzyskał obywatelstwo w 2018 roku, zataił istotne informacje podczas procesu naturalizacji. Sam prezydent Donald Trump zasugerował podjęcie podobnych działań i powiedział w zeszłym tygodniu: „Wiele osób twierdzi, że [Mandani] przebywa tu nielegalnie. Przyjrzymy się wszystkiemu”. 

Departament Sprawiedliwości prawdopodobnie rozpocznie od ewidentnych przypadków oszustw, takich jak przypadki osób z udokumentowaną przeszłością kryminalną lub stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa, które we wniosku o nadanie obywatelstwa nie ujawniły istotnych informacji. Administracja Trumpa przedstawia odbieranie obywatelstwa jako kwestię bezpieczeństwa publicznego, ale obrońcy praw imigrantów ostrzegają, że polityka ta tworzy niebezpieczny precedens, w efekcie czyniąc 24,5 miliona naturalizowanych Amerykanów obywatelami drugiej kategorii, których status podlega ciągłej weryfikacji. Kto jeszcze spośród milionów naturalizowanych obywateli powinien mieć powody do obaw? – o tym więcej za tydzień.

Jolanta Telega
redakcja@zwiazkowy.com

 

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama