Zanim maratończycy zabrali się za konsumpcję smakowitego śniadania serwowanego przez personel sieci sklepów delikatesowych KD Market odbyła się miła uroczystość powitania przybyłych przez założycielkę klubu BiegAm Beatę Balos oraz wręczenia nagród, statuetek i dyplomów najlepszym biegaczom z Polski i polonijnego klubu BiegAm w kategorii pań i panów, które w asyście wicekonsul Agaty Grochowskiej i członków zarządu klubu organizującego spotkanie z prezesem Piotrem Kruszewskim na czele wręczył konsul Michał Arciszewski.
Najlepszym z Polaków na trasie 47. maratonu okazał się Adrian Bednarek z Bydgoszczy, który pokonał trasę uzyskując czas 2:23:25. Najszybszą Polką została Aneta Jarosz, która przebiegła trasę w 2:50:35. Z grona członków klubu BiegAm (Bieganie po Ameryce) Agnieszka Burkiewicz pokonała trasę w 3:20:35. W gronie panów najszybszym okazał się Grzegorz Zeleszkiewicz uzyskując czas 2:49:20. Dyplomem od konsul generalnej Reginy Jurkowskiej uhonorowany został również Jurand Czabański, rekordzista świata w 10-cio i 50-krotnym triathlonie Ironman.
– Po raz pierwszy w historii naszego klubu udało nam się zorganizować „Śniadanie Mistrzów”, czyli takie spotkanie maratończyków polskich nie tylko z Chicago, ale z całego świata. Mieliśmy gości z Polski, Londynu, Berlina, Nowego Jorku, a nawet był ktoś z Ameryki Południowej. Chodzi o to, że Polacy biegają wszędzie. Tak nam się cudowanie w tym roku udało, że mogliśmy to śniadanie zorganizować w konsulacie. Takiego wydarzenia nie było tutaj przez ostatnie 20 lat. Jesteśmy bardzo wdzięczni pani konsul generalnej Reginie Jurkowskiej za otworzenie przed nami drzwi naszej placówki konsularnej. Mieliśmy 120 gości, którzy ukończyli chicagowski maraton. Rozdaliśmy statuetki, dyplomy i symboliczne nagrody pieniężne w kwocie 262 dolarów, jako, że do przebiegnięcia było 26.2 mili. Z laureatów nie było z nami jedynie Anety Jarosz, która po biegu musiała wracać do Polski – powiedziała założycielka polonijnego klubu Beata „Belcia” Balos.
W biało-czerwonych barwach na tegorocznym maratonie pojawiło się kilkaset osób. Z Polski przyjechało 50 uczestników. Licznie były reprezentowane środowiska polonijnych biegaczy z Nowego Jorku i oczywiście Chicago. Wolontariusze skupieni wokół klubu BiegAm na 24 mili przygotowali polską strefę kibica. Były transparenty, polskie flagi i głośny doping bardzo licznej grupy kibiców.
– Bardzo dobrze się biegło. Pogoda dopisała. Było słońce, ale niezbyt palące. Po biegu trochę je czułam, ale na mecie to już nie miało większego znaczenia. Kibice na trasie byli cudowni. W wielu miejscach widziałam polskie flagi, a 2 mile przed metą naszą grupę z nagłośnieniem, polską muzyką zagrzewającą nas do tego ostatniego wysiłku, bo doping na ostatnich milach jest bardzo potrzebny. Serce mi się radowało jak słyszałam Aga, Agusia dawaj, dawaj, leć. Dla mnie bieganie to więcej niż pasja – wspominała swój udział Agnieszka Burkiewicz, która w Major Marathon biegła już po raz czwarty, a swój pierwszy maraton w życiu przebiegła właśnie na imprezie zorganizowanej przez klub BiegAm. Pani Agnieszka biega, bo chce dać przykład swoim dzieciom, że sport jest w życiu bardzo ważny i pomocny.
Reprezentantka klubu biegacza Orange Polska, zrzeszającego biegaczy z całej Polski, Katarzyna Wesołowska biega od 12 lat i uczestniczyła w 47 maratonach.
– Zbliżam się do pięćdziesiątki również w życiu bo mam 46 lat. Zrobiłam w Chicago „życiówkę”. Pobiegłam na 3:07. Za 3 tygodnie w Nowym Jorku odbieram Six star Medal World Marathon Majors. Również zakwalifikowałam się na mistrzostwa świata w Nowym Jorku, w których pobiegnę za trzy tygodnie, a dodatkowo w Bostonie zdobyłam kwalifikacje do Cape Town, gdzie pobiegnę w maju przyszłego roku. Mam nadzieję, że ten maraton również zostanie zaliczony do „majorków” i będę mogła dołączyć ósmą gwiazdkę do mojej kolekcji. Jestem pod olbrzymim wrażeniem chicagowskiego biegu. Nie spodziewałam się przeżyć takiego show. Czułam się jakbym była na koncercie, jakbym była gwiazdą wśród tych 53 tysięcy uczestników – powiedziała uśmiechnięta pani Kasia.
Jednym z ponad 53 tysięcy uczestników był niepełnosprawny Aleksander Suseł z Rudy Śląskiej, który chicagowski maraton pokonał na wózku. Był to jego 54. bieg. Pan Alek w 2007 roku zachorował na raka mózgu, który praktycznie był nieoperowalny. Zdecydował się jednak poddać zabiegowi. Dla zabezpieczenia przed nawrotem choroby usunięto więcej zaatakowanej przez raka tkanki. W konsekwencji przez 14 miesięcy był w śpiączce. Po wybudzeniu ważył 36 kilogramów przy wzroście ponad 180 centymetrów. Okazało się, że nie będzie chodził, w dużym stopniu stracił wzrok, poczucie smaku, jest nadwrażliwy na dźwięki i ma jeszcze wiele innych dolegliwości.
– Wyrobiłem się na tyle, że jest masa, ale nie ma rzeźby ciała, mimo to pracuję i biegam, a raczej jeżdżę – powiedział opuszczając progi konsulatu pan Alek, który do tej pory cztery razy ukończył maraton w Nowym Jorku. Z grupy „majorków” zaliczył jeszcze Berlin, Londyn i Chicago. Marzy o Bostonie, Tokio, Sydney i Cape Town.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP













































