WTA Finals to turniej dla ośmiu najlepszych zawodniczek sezonu. Keys udział w nim zawdzięcza świetnemu początkowi roku. 30-letnia Amerykanka wygrała wielkoszlemowy Australian Open, a w półfinale w Melbourne pokonała... Polkę, choć ta miała już piłkę meczową.
W kolejnych miesiącach Keys spisywała się już słabiej, a od sierpniowej, niespodziewanej porażki w pierwszej rundzie US Open aż do soboty w ogóle nie grała. Brak formy Amerykanki był aż nadto widoczny.
Świątek zaczęła doskonale i po kilkunastu minutach prowadziła 5:0. W tych gemach dała rywalce wygrać łącznie zaledwie trzy piłki. Ostatecznie w premierowej partii zwyciężyła 6:1.
24-letnia Polka koncentrację straciła na moment na początku drugiej odsłony. Zaczęła ją od przełamania, ale później seria słabych serwisów, w tym dwa podwójne błędy, spowodowała, że Keys odrobiła stratę.
O większych emocjach nie było jednak mowy. Kolejne cztery gemy padły łupem Świątek i można się było już tylko zastanawiać, czy spotkanie zakończy się przed upływem godziny.
Amerykanka wygrała jeszcze gema i wydłużyła nieco rywalizację. Podopieczna trenera Wima Fissette’a serwując na zwycięstwo wykorzystała trzecią piłkę meczową.
To był ósmy w historii pojedynek między tymi zawodniczkami i szóste zwycięstwo Polki.
Rozstawiona z numerem szóstym Jelena Rybakina wygrała z amerykańską tenisistką Amandą Anisimovą (4.) 6:3, 6:1. W poniedziałek reprezentantka Kazachstanu zmierzy się z Igą Świątek (2.).
Rywalizacja w pierwszym etapie WTA Finals odbywa się w dwóch grupach. W nich zawodniczki walczą systemem „każda z każdą”. Do półfinałów awansują po dwie najlepsze z każdej grupy i wówczas stoczą pojedynki o udział w zaplanowanym na 8 listopada finale.
W niedzielę zmagania zacznie „Grupa Stefanie Graf”. Tego dnia liderka rankingu Białorusinka Aryna Sabalenka zagra z mającą polskie korzenie Włoszką Jasmine Paolini (8.), a w drugim meczu spotkają się dwie Amerykanki - broniąca tytułu Coco Gauff (3.) i Jessica Pegula (5.). (PAP)









