Wobec oskarżonego orzeczono także obowiązek częściowego naprawienia szkody poprzez wpłatę na rzecz syndyka SKOK Wołomin ponad 34 mln zł. Sąd przyjął, że Polaszczyk „współkierował zorganizowaną grupą przestępczą” i miał z tego „stałe źródło dochodów”. Wyrok jest nieprawomocny, obrona już zapowiedziała apelację.
Wyrok w sprawie dot. zarzutu „prania” pieniędzy ze SKOK Wołomin zapadł przed praskim sądem po ponad pięciu latach procesu. Sprawa obejmowała ponad 220 zarzutów; sąd uznał winę Polaszczyka w odniesieniu do większości z nich, zmieniając i modyfikując opis poszczególnych czynów przypisanych oskarżonemu. Odczytanie sentencji wyroku trwało blisko godzinę. Kolejne blisko półtorej godziny sędzia Marek Dobrasiewicz uzasadniał wyrok.
Oskarżony w sprawie to były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych, który zasiadał we władzach SKOK, Piotr Polaszczyk (wyraża zgodę na publikację nazwiska w swoich sprawach - przyp. PAP). Akt oskarżenia odnosił się do zarzutów „wyprania” łącznie 358 mln zł. Sąd w sentencji orzeczenia jako ustaloną finalnie kwotę wymienił ponad 347 mln zł.
Prokuratura wnioskowała w tej sprawie o wymierzenie Polaszczykowi 15 lat pozbawienia wolności. Obrona i oskarżony wnioskowali o uniewinnienie. - Akt oskarżenia (...) jest przykładem politycznego gangsterstwa - mówił ponad tydzień temu Polaszczyk.
- Każdy może podzielić kwotę wypranych środków przez 14 lat. (...) Przeciętny przestępca nie zbliża się w ogóle do takich kwot – zaznaczył sędzia Dobrasiewicz uzasadniając w poniedziałek wymiar kary wymierzony w granicach maksymalnego zagrożenia i żądania prokuratury. Dodał, że wymierzona oskarżonemu grzywna - 510 tys. zł - „to można powiedzieć, że to jest dużo”. - Z drugiej strony, w zestawieniu z kwotą „pranych” środków, czy to jest dużo? - zaznaczał sędzia.
W ocenie sądu obrona nie odniosła się merytorycznie do wielu zarzutów oskarżenia. - Argumentem było to, że zaszły zmiany polityczne, a Polaszczyk jest wrogiem systemu - mówił sędzia Dobrasiewicz i dodał, że ta ocena „jest dziwaczna”.
- W toku tego procesu w zasadzie nigdy nie pojawiły się wątki polityczne (...). Jak to interpretować? Wrogiem którego systemu był Polaszczyk? Tego, w którym rozkręcił ten przestępczy interes jeszcze przed 2010 r.? Wrogiem systemu, w którym doszło do jego zatrzymania i aresztowania w 2014 r.? Później znowu sytuacja polityczna się zmieniła, został wrogiem nowego systemu, a teraz wróciliśmy do poprzedniego - mówił sędzia.
Jak wskazał Dobrasiewicz, chodzi raczej o to, że oskarżony był wrogiem systemu bankowego. – Zasadniczą działalnością, czyli tym, co było w SKOK robione, było okradanie tego systemu. Swoisty Janosik, okradał system bankowy, okradał ludzi przeciętnego pokroju społecznego i w zamian za to dawał sobie, swoim znajomym, rodzinie. Można to też tak interpretować - mówił sędzia.
- Różne dziwne rzeczy działy się w tym SKOK, w tym takie, że niektóre z pań zajmujących się obsługą kasową w ciągu kilku minut były w stanie przyjąć i wypłacić kwoty liczone w milionach złotych. Sprawność tych osób naprawdę zdumiewa. Tylko w momencie, gdy kontrolerzy zaczęli to weryfikować, to okazało się, że tam nic nie było, nie było żywej gotówki, tylko były zapisy księgowe. Dalej mamy twierdzić, że to nie było pranie pieniędzy? – dodał sędzia Dobrasiewicz.
Jak zwrócił uwagę formalnie SKOK miał swój statut oraz procedurę przeciwdziałającą praniu pieniędzy, tylko „nikt jej nie stosował”, oskarżony zaś „był osoba eksponowaną w strukturach tej organizacji, a mimo to życie sobie, status sobie, a korzyści sobie”.
Sędzia nawiązał w uzasadnieniu także do kwestii, co mogło dziać się z pieniędzmi ze SKOK Wołomin. - Gdzie są środki? Sąd przyznaje, że to dobre pytanie. Jeśli chodzi o „pranie” pieniędzy nie jest konieczne wykazanie, czy zostały one przełożone z lewej kieszeni do prawej (...). Natomiast przekrój zarzutów wskazuje na to, gdzie te środki zostały ulokowane. Pierwszą dużą inwestycją, która przyniosła rozgłos, była Hydrobudowa - wskazał sąd. Kwoty z późniejszych pożyczek lokowano też na przykład w innych spółkach.
- Akt oskarżenia zaczyna się od wykorzystania środków uzyskanych na kilkanaście osób na podstawie poświadczających nieprawdę dokumentów, a następnie wykupienie udziałów w Hydrobudowie. Potem okazało się, że nawet to wielkie przedsiębiorstwo ci ludzie, którzy wyłudzali pieniądze, byli w stanie doprowadzić do upadłości i zniszczenia - mówiła z kolei dziennikarzom po poniedziałkowym wyroku oskarżająca w sprawie prok. Agnieszka Leszczyńska odnosząc się do wątku lokowania środków.
Według zarzutów oskarżony prowadził działalność zmierzającą do ukrycia przestępczego pochodzenia pieniędzy z wyłudzonych pożyczek i kredytów w SKOK w Wołominie. Działania Polaszczyka miały polegać na tym, iż „na rachunek swój i innych członków SKOK Wołomin, do których posiadał pełnomocnictwa, przyjmował lub polecał przyjmować różne kwoty pieniężne, wpłacane zarówno w gotówce, jak i przelewem”.
Pieniądze - jak podawała prokuratura - były następnie transferowane dalej, a dla nadania tym działaniom pozorów legalności, zawierano fikcyjne umowy pożyczek, umowy przejęcia wierzytelności, umowy inwestycyjne, związane z działalnością podmiotów gospodarczych. Informowano, że „celem tych zachowań było ukrycie i dalsze przeniesienie własności środków pieniężnych z jednoczesnym ich lokowaniem w zakup mienia ruchomego i nieruchomości na terenie Polski i za granicą”. W ramach całego procederu - jak wskazywali śledczy - były na przykład zakładane spółki na Cyprze.
- Cypr był wyłącznie częścią mechanizmu, który miał potwierdzać podstawę do tego, by przelewać te środki, był tylko bankiem. Pieniądze były lokowane przede wszystkim w Polsce lub poza granicami, w nieruchomościach, na podstawione osoby, co do których na chwilę obecną dostęp jest utrudniony - zaznaczyła prok. Leszczyńska. Jak podkreśliła poniedziałkowy wyrok jest w jej ocenie „bardzo dobry, oparty na długotrwałym procesie i szczegółowo omówiony”.
Zdaniem broniącej Polaszczyka mec. Agnieszki Żebrowskiej, która zapowiedziała odwołanie, sąd okręgowy powtórzył akt oskarżenia wprowadzając w nim niewielkie korekty. - Zrozumiałem treść wyroku i się z nim nie zgadzam - oświadczył z kolei Polaszczyk przed wyprowadzeniem go przez policjantów z sali sądowej.
Tymczasem główny proces ws. afery SKOK Wołomin rozpoczął się na początku grudnia br., także przed praskim sądem okręgowym. Łączna kwota wyłudzeń jest tam szacowana przez prokuraturę na ponad 3 mld zł. Na ławie oskarżonych w głównym procesie zasiada ponad 60 osób, w tym Polaszczyk, a sam akt oskarżenia liczy 29 tomów, ponad 5,5 tys. stron.
Z kolei w marcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał wyrok skazujący w sprawie napaści w 2014 r. na wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka nadzorującego kontrolę w SKOK Wołomin, skazując prawomocnie Polaszczyka - któremu prokuratura zarzuciła nakłanianie do pobicia wiceszefa KNF - na 8 lat więzienia. Zdaniem obrony Polaszczyka wersja przyjęta przez sądy w sprawie napaści na Kwaśniaka była nielogiczna, gdyż metoda siłowa nie mogła zatrzymać działań kontrolnych KNF. Obrona sformułowała kasację.
Marcin Jabłoński (PAP)









