Sylwester w lodowym hotelu jest jak spojrzenie w przyszłość przez pryzmat krystalicznie czystych bloków lodu. Podobno w mroźną noc poczuć tu można puls zimy. To doświadczenie balansujące między komfortem a surowością natury. Goście śpią w śpiworach termicznych, na łóżkach przykrytych skórami reniferów. Temperatura w pokojach wynosi około minus 5 stopni Celsjusza. O ciepłym prysznicu można jedynie pomarzyć.
Taka noc jest nie tylko mroźna, ale też dość kosztowna. Cena sylwestrowej doby zależy co prawda od standardu wynajętego pokoju i samego hotelu, ale nawet te najniższe przyprawiają o zawrót głowy. Wersja podstawowa to wydatek co najmniej 600 USD, zaś luksusowa w pakiecie sylwestrowym osiąga nawet 2500 USD od osoby.
Icehotel
Kiedy w Szwecji dzień kurczy się do kilku godzin, a temperatura spada grubo poniżej zera, 200 kilometrów za kołem podbiegunowym powstaje coś niezwykłego. W małej wiosce Jukkasjarvi każdej zimy artyści z całego świata budują Icehotel. Bryły lodu wyławiane są z rzeki Torne i zamieniane w przezroczyste „cegły”. Z nich powstają ściany, korytarze i pomieszczenia.
Icehotel to pierwsza i najsłynniejsza lodowa konstrukcja tego rodzaju na świecie. Jego historia zaczęła się w 1989 roku, kiedy Yngve Bergqvist zorganizował tu wystawę sztuki lodowej w cylindrycznej hali wykonanej ze śniegu. Do dziś hotel przeszedł 36 „odrodzonych wcieleń”. Każdego sezonu projektują go inni artyści. Efekt to swoista galeria sztuki rzeźbionej w lodzie. W tym roku pojawił się pełnowymiarowy fortepian z lodu oraz instalacje inspirowane podróżami kosmicznymi.
W lodowym barze szampana podaje się w kieliszkach wyrzeźbionych z lodu. Zamiast głośnych fajerwerków, które mogłyby przestraszyć lokalne zwierzęta, organizuje się sylwestrowe spotkanie przy ognisku nad zamarzniętą rzeką Torne. Tam, w kręgu świec, goście odliczają sekundy do północy. Rano dostają do łóżka kubek gorącego soku z borówek. Taka pobudka bywa jednym z najbardziej orzeźwiających doświadczeń w ich życiu.
Snow Village
Daleko na północy Laponii, niedaleko Kittila, co roku powstaje Snow Village. To kompleks o powierzchni dwóch hektarów, zbudowany z masy śniegu i 300 tysięcy kilogramów lodu.
Wioska wygląda jak przeniesiona z bajki. Surowe, białe sale przypominają średniowieczne katedry, a lodowa architektura – zamki ze skandynawskich baśni. Jest tu restauracja z lodowymi stolikami, bar, lodowa kaplica i sale tematyczne.
W przeszłości artyści inspirowali się sagą „Game of Thrones”, tworząc lodowe trony. W tym roku motywem przewodnim jest karnawał w Rio.
Sylwester nie będzie przypominał tu jednak głośnej, masowej imprezy. W Snow Village nie ma oficjalnego odliczania do północy ani fajerwerków. Nowy Rok wita się tu spokojnie, w świetle lodowych instalacji i przy toastach organizowanych w ramach kameralnych wycieczek turystycznych. To sylwester zanurzony w ciszy Laponii. I niezmiernie popularny, bo rezerwacje na tę noc wyprzedane są już jesienią.
Sorrisniva Igloo Hotel
Jeszcze dalej, nad rzeką Alta w Norwegii, znajduje się Sorrisniva Igloo Hotel. To najdalej wysunięty na północ lodowy hotel na świecie. Każdego sezonu od 1999 roku powstaje tu jedna z najbardziej odizolowanych konstrukcji w Europie.
Hotel ma powierzchnię 2500 metrów kwadratowych. Do jego budowy zużywa się 250 ton lodu i 7000 metrów sześciennych śniegu. Lód pochodzi z pobliskiego jeziora Sierravann, śnieg produkowany jest z wody rzeki Alta. Hotel ma 30 pokoi, lodową kaplicę i bar. W ubiegłym sezonie jego przewodnim motywem była mitologia grecka. Postacie bogów i muz wyrzeźbiono oczywiście w lodzie.
Na sylwestra hotel oferuje specjalny pakiet obejmujący nocleg w lodowym pokoju, uroczystą kolację, szampana o północy i pokaz fajerwerków nad arktyczną tundrą. To wyjątkowe połączenie zabawy sylwestrowej z niezwykłą zimową scenerią. Goście mogą korzystać z tradycyjnej norweskiej sauny i zewnętrznych jacuzzi z widokiem na tundrę.
Sorrisniva wyróżnia rodzinna atmosfera. Dla zmarzluchów przyległy Arctic Wilderness Lodge oferuje tzw. ciepłe pokoje z prywatnymi balkonami.
Hotel de Glace
Niedaleko Quebec City w Kanadzie od 2001 roku co sezon powstaje Hotel de Glace – jedyny w Ameryce Północnej. Do jego budowy zużywa się około 500 ton lodu i 15 tysięcy ton śniegu. W środku działa lodowy bar, gdzie drinki serwowane są w szklankach wyrzeźbionych z lodu. Na zewnątrz czekają jacuzzi i sauny z widokiem na las. W tym roku powstała tu 60-osobowa lodowa restauracja z 12-metrową kopułą w kształcie igloo. Serwuje ona dania inspirowane nordyckimi smakami. W tym roku szefowie kuchni z Fairmont Le Chateau Frontenac przygotowali menu złożone z trzech dań. Koszt? 255 dolarów od osoby.
Hotel de Glace to kanadyjskie podejście do gościnności. Turyści śpią tu co prawda w lodowych pokojach, ale mają też dostęp do ciepłych pomieszczeń w przyległym hotelu Valcartier – gdyby chcieli się rozgrzać, przechować bagaż, wziąć prysznic czy po prostu odpocząć. Hotel zwiedzać można już pod koniec grudnia. Niestety nie da się spędzić tutaj sylwestra. Noclegi dostępne są dopiero od 4 stycznia. Kiedy Quebec porządnie zamarznie.
Roztopione dzieła sztuki
Ci, którzy spędzili sylwestrową noc w lodowym hotelu, mogą być pewni, że nigdy już do niego nie wrócą. Na początku wiosny budowle zaczynają bowiem topnieć. Giną sale, pokoje i restauracje. Lód zamienia się w wodę. Ta wraca do rzek i jezior. Aż do następnego sezonu, gdy znów za sprawą człowieka przemieni się w diamentowe bryły, a te w nowe korytarze, pokoje i bary w nowym mroźnym hotelu.
Joanna Tomaszewska








