Nie wiem, czy wszyscy zauważyli, że temat reform w amerykańskim prawodawstwie imigracyjnym nagle przepadł bez śladu. W trakcie prawyborów był na tyle ważny, że spowodował nawet pewnego rodzaju rewoltę w szeregach Partii Republikańskiej przeciw senatorowi McCainowi, który popierał ustawę, forsowaną przez Biały Dom, a przewidującą legalizację pobytu w USA milionów nielegalnych imigrantów. Ustawę tę popierał zresztą również senator Barack Obama, ale przepadła ona z kretesem w Kongresie, w obliczu gwałtownych protestów po obu stronach politycznej barykady.
Gdy jednak obie partie mianowały ostatecznie swoich kandydatów, temat polityki imigracyjnej USA w zasadzie przestał istnieć. McCain w ogóle o tym nie mówi, zapewne obawiając się nowych protestów prawego skrzydła jego partii. Natomiast Obama w czasie swojej przemowy na konwencji Partii Demokratycznej wspomniał o sprawach imigracyjnych tylko raz i to dość przelotnie.
Skąd ta nagła małomówność? Wynika ona z prostego faktu – wszelkie rozważania imigracyjne są obecnie niezwykle niebezpiecznie polityczne, szczególnie wobec faktu, iż wyborcy latynoscy zaczynają się coraz bardziej liczyć, a poglądy na ten temat są niezwykle spolaryzowane.
W tych warunkach obaj kandydaci zdecydowali się na... kłamanie. Najpierw McCain rozpowszechnił telewizyjną reklamę w języku hiszpańskim, w której oskarżył Obamę o “zniszczenie projektu ustawy imigracyjnej”. Jednak ustawa ta umarła śmiercią naturalną przede wszystkim w wyniku opozycji ze strony republikańskiej. Co więcej, dziś McCain twierdzi, że jest już przeciwny tej “obumarłej” ustawie, a zatem krytykuje Obamę za postawę, z którą się sam zgadza.
W odpowiedzi Obama również skonstruował reklamę w języku hiszpańskim, w której zwrócił uwagę na fakt, iż McCain przyjaźni się z ultrakonserwatywnym radiowcem, Rushem Limbaugh, a ten miał kiedyś powiedzieć, iż “wszyscy Meksykanie to głupki” oraz że “powinni się zamknąć i stąd wyjechać”. Problem w tym, że domniemana przyjaźń obu tych panów jest dość naciągana, a przypisywane Limbaugh słowa wyjęte są z kontekstu i nie odzwierciedlają tego, co Rush w rzeczywistości powiedział.
Tymczasem, pod nieobecność jakiegokolwiek sensownego planu reform polityki imigracyjnej, granica z Meksykiem pozostaje kompletnie dziurawa, agenci federalni dokonują agresywnych rajdów na zakłady pracy, tak jakby mogło to cokolwiek rozwiązać, trwa nadal budowa w zasadzie bezużytecznego płotu granicznego i nikt w Waszyngtonie dokładnie nie wie, kto przez południową granicę kraju się przedostaje. Mimo to wszyscy rozprawiają o tym, jak bardzo Ameryka stała się krajem bezpieczniejszym, w którym niemal wszystko jest odpowiednio kontrolowane.
Wszystko to tylko pozornie nie ma nic wspólnego z sytuacją naszej grupy etnicznej. Podczas gdy Słowacy właśnie uzyskali prawo do bezwizowego przyjeżdżania do USA, polskie negocjacje w tej sprawie nadal zmierzają donikąd. Nie jest to specjalnie zaskakujące, ponieważ w obliczu marazmu dotyczącego jakiejkolwiek konkretnej polityki imigracyjnej sprawy związane z wizami dla obywateli niektórych państw europejskich natychmiast schodzą na plan dalszy.
Tymczasem klucz do rozwiązania imigracyjnego bezsensu w USA pozostaje ten sam, ale nie jest propagowany przez żadnego z kandydatów z czystego, politycznego kunktatorstwa. Granica z Meksykiem musi być ściśle i bezpardonowo kontrolowana, ponieważ jeśli nie będzie, wszelkie rozwiązania uchwalone dziś, jutro lub pojutrze już za następne 20 lat nie będą miały absolutnie żadnego znaczenia, czyli wrócimy beztrosko do punktu wyjściowego. Szkoda.
Andrzej Heyduk
Nieobecny temat - Ameryka od środka
- 10/03/2008 08:24 PM
Reklama








