Zanim się spełni "american dream"...
Przeprowadzając się każdy z nas ma nadzieję na zmiany, zmiany na lepsze. Szczególnie gdy przeprowadzamy się do innego miasta, a tym bardziej kraju. Przyjeżdżając tutaj, do USA, każdemu śni się ”american dream” nawet jeśli traktujemy pobyt tutaj jako tymczasowy. Każdy ma nadzieję na lepsze jutro, chociaż rzeczywistość bywa czasami brutalna i obdziera nas ze snów.
Czego spodziewaliśmy się lądując w obcym kraju czy tego, że każdy będzie miły i uprzejmy? Że będziemy borykać się ciągle z barierą językowa i kulturową?
- 07/17/2010 07:44 PM
17 lipca 2010
Przeprowadzając się każdy z nas ma nadzieję na zmiany, zmiany na lepsze. Szczególnie gdy przeprowadzamy się do innego miasta, a tym bardziej kraju. Przyjeżdżając tutaj, do USA, każdemu śni się ”american dream” nawet jeśli traktujemy pobyt tutaj jako tymczasowy. Każdy ma nadzieję na lepsze jutro, chociaż rzeczywistość bywa czasami brutalna i obdziera nas ze snów.
Czego spodziewaliśmy się lądując w obcym kraju czy tego, że każdy będzie miły i uprzejmy? Czy tego ze trzeba będzie walczyć o każdy następny dzień? Że będziemy borykać się ciągle z barierą językowa i kulturową? Mam ciągle wrażenie, że tu jest łatwiej, łatwiej niż w Polsce, bo chociażby pracę można dostać bez znajomości. A jeśli wykonujesz swoją pracę jak umiesz najlepiej, to zawsze zostaniesz doceniony, zawsze usłyszysz dobre słowo, często usłyszysz dziękuję. I to mi się podoba. W Polsce pracodawca rzadko cię doceni, no chyba że twój tato jest znaną personą w mieście, albo ma ochotę na romans z tobą, ale to już jest temat do zupełnie innej dyskusji.
Wracając do tutejszej rzeczywistości . Amerykanie są naprawdę miłym i przyjaznym narodem dla cudzoziemców i niezależnie czy przyjechali z Polski, Ukrainy czy Czech. Tutaj każdy kiedyś przyjechał, każdy pochodzi z rodziny emigranckiej. Nawet moja koleżanka z pracy, która wiem, że nie lubi obcokrajowców przyznała mi się po 17 miesiącach wspólnej pracy, że jej babcia była Polką. Teraz coraz częściej opowiada co lubiła z babci kuchni i jak z nią rozmawiała. Tak naprawdę to oni są takimi samymi ludźmi jak my z takimi samymi problemami, rozterkami. Jedno może nas różni – oni naprawdę szanują drugiego człowieka, czego nasz narόd mógłby się nauczyć. Nie twierdzę, że wszyscy Polacy nie mają szacunku dla innych, ale niestety często się to zdarza. A najczęściej, sposób w jaki traktujemy rodaków można dostrzeć właśnie na emigracji.
I wracając do mojej myśi...właśnie dlatego, że Amerykanie szanują ludzi, każdy ma tu szanse, jedyne co potrzeba to odwagi i wiary we własne siły, wiary w siebie. Jeśli szukasz pracy i słyszałeś, że potrzebują gdzieś ludzi i masz myśli typu: „eeee, nie dostanę tej pracy, bo jestem Polakiem, bo słabo mówię po angielsku” – powiedz sobie - nieprawda,a może właśnie dostanię tę pracę bo jestem emigrantem. Mam wrażenie, że Amerykanie dobrze wiedzą, że emigranci bardziej się starają, a angielski? Wszystkiego można się nauczyć, w każdej bibliotece są bezpłatne zajęcia ESL (English as a Second Language), nikt tam nie sprawdza numeru Social Security, ani nie dopytuje się o status emigracyjny. Wystarczy tylko pójść do najbliższej biblioteki i zgłosić się na lekcje. Weźmy swoje emigranckie życie w swoje emigranckie ręce.
Odwagi Kochani, czego Wam i sobie życzę.
Karolina
Reklama








