Chicago (Inf. wł) – Tragedią zakończył się całodzienny wypad dziadka z wnuczętami do Północnego Michigan we wtorek 13 lipca. W drodze powrotnej, awionetka, pilotowana przez 73-letniego Moshe Menora, ze Skokie (na północnym przedmieściu Chicago), miała trudności z nabraniem wysokości i zaraz po starcie runęła na autostradę I-75 niedaleko miejscowości St. Ignace w powiecie Mackinac, w stanie Michigan. Maszyna rozpadła się na dwie części i stanęła w płomieniach. Na miejscu śmierć ponieśli: pilot, Moshe Menora i jego trzy wnuczki – Rikki Menora, lat 16, Rachel Menora, lat 14, oraz Sara Klein, lat 17, które niedawno przyjechały na wakacje z Izraela. Ocalał 13-letni wnuczek, Yossi Menora, też z Izraela. Został katapultowany z maszyny. Odniósł ciężkie obrażenia, w tym poparzenia 60 procent ciala. Jego stan był wczoraj krytyczny. Moshe Menora lubił latać. Był pilotem z 30-letnim doświadczeniem. Władze jeszcze nie wiedzą, co było przyczyną katastrofy. Maszyna mogła być przeciążona po pobraniu paliwa – oświadczył rzecznik Rady ds. Bezpieczeństwa Transportu i Komunikacji (NTSB). W środę (14 lipca) w synagodze Or Torah w Skokie odbyły się uroczystości pogrzebowe na cześć ofiar katastrofy lotniczej. Na uroczytości Moshe Menora wspominany był jako kochający rodzinę i życzliwy dla ludzi, zaanagażowany w działalność charytatywną. Moshe Menora był właścielem biura obrotu nieruchomościami. (ao)
Reklama








