Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Właśnie dobiegł końca szał przedświątecznych zakupów

Właśnie dobiegł końca szał przedświątecznych zakupów. W sklepach kryzysu nie widać, choć niemal na każdej ulicy naszej metropolii straszą pozamykane witryny dawnych sklepów, biur i instytucji. Amerykanie beztrosko wydawali pieniądze, by potem – po Świętach – z ogromnym wysiłkiem spłacać zadłużenie na kartach kredytowych...


 


Zacznę jednak, przekornie, od czegoś innego: oto w roku 1999 celebryta Ted Turner z CNN, zapytany podczas otwartego spotkania z telewidzami, o co zapytałby papieża Jana Pawła II, gdyby miał możność się z nim spotkać, odpowiedział: zapytałbym, czy papież wie, jak wygląda polski wykrywacz min, wskazując jednoznacznie na swoją stopę. Biedaczysko nie wiedział oczywiście, że wynalazcą wykrywacza min, który w armiach zachodnich był używany w latach 1941-1995, był porucznik Kosakowski, polski żołnierz, wynalazca i naukowiec, udekorowany za swe odkrycie najwyższymi brytyjskimi i polskimi odznaczeniami.


 


Dlaczego wspominam polski wynalazek, który uratował tysiące istnień ludzkich na przestrzeni ponad pięćdziesięciu lat? Otóż po to, by uświadomić nam wszystkim niebywałą wręcz ignorancję obywateli Stanów Zjednoczonych (a więc i nas samych), którzy robią zakupy (nie tylko świąteczne) bez chwili zastanowienia.


 


Wszyscy wiemy, że żyjemy w latach głębokiego kryzysu. Że nasza przodująca jeszcze niedawno gospodarka jest na krawędzi upadku, że rząd prezydenta Obamy nie radzi sobie z tym i że tylko my sami możemy uratować kraj. I cóż z tego, że wiemy, skoro zachowujemy się wszyscy tak, jakby żadnego kryzysu nie było. Przemysł amerykański, oddany w ręce obcych, obumiera, ludzie tracą pracę, nawet w firmach usługowych, gdzie coraz częściej w słuchawce słyszymy trudno odczytywalny akcent rodem z New Delhi. A przecież to takie proste...


 


Poszukiwałem latem końcówki do węża ogrodowego. Udałem się do sklepu sieci Lowes, wybrałem szukałem i zupełnie przypadkiem spojrzałem na metkę: Made in China. Odłożyłem na półkę, bowiem produkty chińskie jakoś mi – nie wiedzieć czemu – nie odpowiadają. Następnego dnia zajechałem do sklepu ACE Hardware, a tam wszystko do węży ogrodowych było tańsze i Made in USA. Zacznijmy czytać metki!


 


Mój syn – w przeciwieństwie do mnie – lubi czekoladę produkowaną przez kompanię Hershey. Sam zauważył, że dzisiaj jest ona produkowana w Meksyku, więc postanowił kupować coś innego. Moją ulubioną pastą do zębów była do niedawna Colgate, ale cóż, ona też jest produkowana w Meksyku, w związku z czym zacząłem kupować Crest, wciąż jeszcze robioną w USA.


 


W minionym tygodniu szukałem zwykłych, 60-watowych żarówek do jednej z moich lamp i chusteczek zapachowych do suszarki. Udałem się więc najpierw do Home Depot, gdzie jest wiele żarówek do wyboru. I tam, obok zwykle przeze mnie kupowanych firmy GE, zobaczyłem żarówki produkowane przez Everyday Value. Zaskoczyło mnie to, że produkt GE pochodzi z Meksyku i jest dość drogi, a tańszy z Everyday Value jest produkowany w Cleveland, Ohio.


 


Następnie pojechałem do sklepu A&G na ulicy Belmont, gdzie zawsze kupowałem chusteczki zapachowe firmy Bounce. Tam ponownie wpadłem w zadziwienie: Bounce produkowane są w Kanadzie i są droższe od tych produkowanych przez Everyday Value. Co więcej, chusteczki EV w niczym nie ustępują tym z Bounce. W końcu to ta sama technologia.


 


Od wielu, wielu lat noszę wysokie buty. W Polsce były to „beatelsówki”, w USA „cowboy boots”. W latach osiemdziesiątych nabyłem za blisko 100 dolarów buty firmy „Durango”. Służyły mi 12 lat. Były znakomite: ciepłe zimą, przewiewne latem. Cóż, buty nie trwają wiecznie; rozsypały się ze starości. Wszedłem więc na stronę internetową „Durango” i kupiłem ten sam model. Zdziwiłem się, bo to, co przyszło, wyglądało inaczej i noga w tym czuła się inaczej. Jest jak jest, zacząłem w tych butach – choć niewygodnych – chodzić. I dopiero po kilku miesiącach odkryłem głęboko ukrytą metkę „Made in China”. Mam tego dość!


 


Niedawno oglądałem reportaż z Polski, gdzie celnicy zatrzymali przed Świętami ogromne ilości „pluszaków” z Chin. Okazały się niebezpieczne dla zdrowia i życia naszych milusińskich. I stąd mój apel: czytajmy metki i jeśli się da, nie kupujmy tego, co wyprodukowano za granicą, szczególnie w Azji, szczególnie w Chinach. Kupujmy amerykańskie produkty, ostatecznie europejskie. Precz z Chinami, Malezją, Kambodżą, Laosem, Meksykiem, nawet z Kanadą. Dajmy ponownie pracę naszym, amerykańskim robotnikom, a być może przyspieszymy tym samym koniec kryzysu, który bije po kieszeniach nas wszystkich.


 


Piotr K. Domaradzki

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama