W amerykańskim sektorze obronnym przeważa zgoda co do tego, że inwazja na Irak była nieprzemyślana, a plan stabilizacji tego kraju jeszcze gorszy. Nie jest to przekonanie podzielane przez wszystkich autorów wojny. Dla Stephena Cambone, szefa wywiadu sekretarza obrony Donalda Rumsfelda, wojna "była jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą strategiczną decyzją pierwszej połowy XXI wieku".
Cambone, który w latach 2003 – 2007 pełnił funkcję podsekretarza obrony ds. wywiadu, zaskoczył publiczność Aspen Security Forum wychwalając wojnę iracką jako krok, który utorował drogę rebeliom na Bliskim Wschodzie. "To będzie najwspanialsze zwycięstwo strategiczne Stanów Zjednoczonych, ze względu na wstrząsy, jakie przebiegają przez ten region".
Nawet wśród byłych pracowników administracji Busha takie podejście do sprawy jest raczej niespotykane.
Bob Gates, który po odejściu Rumsfelda stanął na czele Pentagonu, w ub. roku w przemówieniu do kadetów akademii wojskowej West Point powiedział: "Każdy przyszły sekretarz obrony, który poradzi prezydentowi, by wysłał amerykańską armię do Azji, na Bliski Wschód lub do Afryki, powinien mieć przebadaną głowę".
Ryan Crocker, ambasador USA w Iraku za prezydentury Busha, reprezentujący obecnie administrację Obamy w Afganistanie, niedawno ostrzegał przed nowymi inwazjami w tym regionie.
Była sekretarz stanu, Condoleezza Rice, podkreślając, że bez wahań wiele razy wyzwoliłaby Irak spod panowania Saddama Husajna, przyznała, że przed inwazją nie rozumiano ani zależności, ani animozji panujących w irackim społeczeństwie. Wyraziła też zastrzeżenia do planu odbudowy Iraku.
W 2008 roku Bush powiedział, że biorąc pod uwagę informacje wywiadu, jakie złożono na jego biurku w sprawie broni masowego rażenia Saddama Husajna, decyzja o inwazji była jak najbardziej słuszna. Dodał, że największą pomyłką były mylne informacje.
Cambone nie ma najmniejszych wyrzutów sumienia. Na forum w Aspen mówił o olbrzymiej ilości "dowodów" o arsenałach broni chemicznej Husejna, nie wspominając o kilkunastu komisjach amerykańskich i ONZ w Iraku, które nie potwierdziły istnienia broni. "Wiesz to, co wiesz, reszty musisz się domyśleć. Czy wyciągnęliśmy słuszne wnioski? W tym czasie byliśmy tego pewni".
Cambone przewiduje, że fala niepokojów, do których narody tego regionu zachęciła wojna w Iraku, wkrótce dotrze do sprzymierzeńców USA, Arabii Saudyjskiej i Jordanii. W pojęciu Cambone´a będzie to "wyjątkowo pozytywny rozwój wypadków".
"Po Syrii rozpoczną się rozruchy w Libanie, potem w Jordanii i ostatecznie w Arabii Saudyjskiej. Będziemy mieli okazję do ukształtowania ich przyszłości".
Zamiast płacić Cambone´owi za wygłaszanie przemówień, ktoś naprawdę powinien przebadać mu głowę.
(W – eg)








