Jim Gibbons z Green Oak Township w Michigan pracuje w stanowym biurze ds. bezrobocia (Unemployment Insurance Agency). Ma nadzieję, że w przyszłym miesiącu będzie miał pracę. Jego obawy nie są bezpodstawne. W tych dniach zwolniono wszystkich tymczasowych pracowników, a mówi się o zwolnieniu 225 więcej.
"Powiadomiono nas o tym w poniedziałek koło południa. Poczuliśmy się, jakby spadła na nas tona kamieni. Atmosfera w biurze przypomina dom pogrzebowy". 2 lata temu 61-letni Gibbons został przyjęty do biura po 6 miesiącach na bezrobociu. Ze wględu na stosunkowo krótki okres pracy boi się, że zostanie zwolniony jako jeden z pierwszych. Były mechanik samochodowy i członek związku AWU, miał nadzieję, że odejdzie na emeryturę z zakładu Forda. Gdy został stamtąd zwolniony szukał jakiejkolwiek pracy wychodząc z założenia, że "każda praca jest lepsza od braku pracy".
Zwolnienia nie mają nic wspólnego ze złym stanem go-spodarki. Przeciwnie, w ostatnich 12 miesiącach bezrobocie spadło z 10.6% do 8.6%. Mniej ludzi ubiega się o świadczenia dla bezrobotnych, w związku z czym biuro doszło do wniosku, że nie potrzebuje tylu pracowników.
W czerwcu 2009 roku liczba podań o świadczenia doszła do 537,000. W czerwcu 2012 o świadczenia ubiegało się tylko 187,000 bezrobotnych.
Przypadek Gibbonsa ne jest odosobniony. Podczas gdy sektor prywatny zwiększył zatrudnienie, sektor publiczny usiłuje wygrzebać się z długów zwalniając pracowników. Od 2009 roku pozbyto się pół miliona ludzi. Od czerwca do lipca tego roku rządowe prace straciło 9 tys. ludzi.
Jedną z przyczyn spadku liczby wniosków o świadczenia dla bezrobotnych jest ograniczenie federalnych funduszy na ten cel z 99 do 26 tygodni. Podobnie postąpiły legislatury w kilku stanach, łącznie z Michigan, gdzie okres wypłaty świadczeń opłacanych przez stan również zmniejszono do tradycyjnych 26 tygodni.
Departament Pracy podaje, że w ub. tygodniu federalne świadczenia otrzymało niecałe 6 milionów osób, o ponad milion mniej niż w identycznym okresie ub. roku.
(HP – eg)








