Najwyżej stojący w kongresowej hierarchii mormon, lider senackiej większości, demokrata z Newady, Harry Reid, zgadza się z opinią, że republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney zbrukał mormonizm na dochodowym spotkaniu w maju, z którego nagranie ujawniono w ub. tygodniu. Szczególnie ostro Reid podszedł do stwierdzenia Romneya o 47% wyborców uzależnionych od rządowej jałmużny. Kandydat oświadczył, że nie będzie przejmować się tą częścią społeczeństwa, gdyż są to wyborcy Obamy.
W blogu na Huffington Post, Gregory A. Prince, mormon i były zwolennik Romneya, pisze, że swymi uwagami kandydat GOP-u zaszkodził kościołowi mormońskiemu.
"Aroganckie skreślenie połowy populacji tego kraju uderza mnie jako cios poniżej pasa, szkodzi religii, którą obaj wyznajemy, a która nakazuje dbać o ubogich i potrzebujących na całym świecie. Od razu chciałem wynająć samolot z banerem głoszącym, że Romney nie reprezentuje mormonizmu", pisze Prince.
Od początku kampanii Harry Reid dokucza Romneyowi, głównie z powodu podatków. To on najgłośniej domaga się od kandydata okazania rozliczeń podatkowych za ostatnie 10 lat. Ujawnienie zeznania podatkowego Romneya za 2011 rok nie uspokoiło Reida. Lider demokratów nie rezygnuje z gnębienia kandydata za lokowanie pieniędzy za granicą celem uniknięcia płacenia podatków w kraju.
(HP – eg)








