Na podwórku rodziców, Roberta Rodriqueza i Heather Kowalczik, w Farmingdale w stanie Nowy Jork, odkryto zwłoki 17-miesięcznego Justina.
Kiedy policja przybyła sprawdzić warunki życia ich wspólnego syna, 6-letniego Alexa i 9-letniego Roberta, syna Kowalczik z jej poprzedniego związku, kobieta ujawiła, że jej najmłodsze dziecko, urodzone w 2009 roku, jest pogrzebane na podwórku. Zgonu chłopca nigdy nie zgłoszono.
Zaraz po wyznaniu Kowalczik zaczęto kopać. Zwłoki dziecka znaleziono w 3-stopowym grobie pod płotem.
W tym czasie do domu wrócił Rodriguez. Kiedy usłyszał, co się stało podczas jego nieobecności natychmiast wyszedł. Jakiś czas później policja trafiła na jego ślad. Po przesłuchaniu został wypuszczony z aresztu.
Tymczasem 29-letnia Kowalczik opowiedziała policji o życiu z Rodriguezem. Twierdzi, że była bita po głowie, policzkowana, zamykana w domu bez możliwości wyjścia.
Sąsiedzi niewiele wiedzieli o istnieniu Justina poza tym, że Kowalczik była w ciąży. Później opowiadała, że straciła dziecko w wypadku samochodowym.
Okoliczności śmierci chłopca nie są całkiem jasne. W rozmowie z New York Daily News kobieta wyznała jedynie, że los syna leżał jej kamieniem na sercu, więc musiała komuś o nim powiedzieć. Stwierdziła jedynie: "Załamałam się, musiałam powiedzieć, co zrobił Robert".
Nie wyjaśniła, czy mówi o Rodriguezie, czy o swym najstarszym synu. Obaj mają to samo imię. Pewną wskazówką może być fakt, że po przesłuchaniu Rodrigueza nie zatrzymano w areszcie.
(HP – eg)