Bogaty właściciel nieruchomości i de facto lider ruchu "birthers" (który polega na kwestionowaniu miejsca urodzenia Baracka Obamy), znany głównie z przedziwnej, rzednącej blond czupryny, z trudem przeżył wiadomość o ponownym zwycięstwie czarnoskórego prezydenta.
Z chwilą, gdy kilka stacji telewizyjnych, łącznie z zaprzyjaźnioną z nim Fox News, gdzie często wygłasza swoje przekręte filozofie, zaczęło przewidywać zwycięstwo Obamy, Donald Trump rzucił na swoim tweeterze hasło: "Wracać do tablic, liczyć od nowa. Nie możemy do tego dopuścić. Musimy pomaszerować na Waszyngton i wstrzymać tę parodię. Kraj jest całkowicie podzielony! Czas na rewolucję."
Trump, który w ub. miesiącu oferował $5 milionów na wybraną przez Obamę organizację charytatywną w zamian za ujawnienie indeksu z Hasrvardu i wniosku prezydenta o paszport, tweetował dalej: "Walczmy jak diabli, by powstrzymać tę obrzydliwą niesprawiedliwość! Świat się z nas śmieje. Te wybory to fikcja i parodia. Nie jesteśmy demokracją! Nasz kraj jest znów podzielony! Jest w poważnym, bezprecedensowym kłopocie, jak nigdy wcześniej. Kolegium elektorskie to katastrofa dla demokracji".
Trump, gwiazda telewizyjnego programu "Celebrity Apprentice", traci zdrowy rozsądek. Nieustannie robi z siebie pośmiewisko, mimo ostrzeżeń tak znanych i zaprzyjaźnionych z nim osób jak Barbara Walters. Seniorka telewizyjnych publicystów publicznie zwróciła się do Trumpa z prośbą, by przestał robić z siebie głupca.
Donald Trump zamierzał ubiegać się o urząd prezydenta. Kiedy myśl tę odrzucił skupił się na potęgowaniu nienawiści do Baracka Obamy.
Uczuciem tym zaraził rockowego muzyka Teda Nugenta. W obrażaniu zwolenników Obamy Nugent prześcignął Trumpa.
"Wszystkiego najlepszego, właśnie głosowaliście za ekonomicznym i duchowym samobójstwem. Bezduszni głupcy", pisał Nugent. Po tych słowach nastąpiła seria przekleństw. Nugent wściekał się na "alfonsów, dziwki, bękartów utrzymujących się z pomocy społecznej" i na ich "bezdusznych zwolenników", którzy "mają teraz prezydenta zmierzającego do zniszczenia Ameryki".
I właśnie takie wypowiedzi zagorzałych zwolenników Mitta Romneya częściowo przyczyniły się do jego wyborczej porażki, w takim samym stopniu, jak poniżające, obraźliwe epitety i porównywanie prezydenta z wszystkim, co w świadomości Amerykanów jest złe, groźne i obrzydliwe.
Taką samą robotę wykonał mój stały kores-pondent-anonim, który Obamę ma za "czarnego kretyna", a wiceprezydenta Bidena za "pieprzonego pedała". Z prostej przyz-woitości nie wspomnę, co myśli o mnie osobnik, który od 4 lat nie ma odwagi podpisać się pod swoją korespodencją adresowaną: "Elżbieta – dziwka Obamy – Glinka".
(eg)








