Amy Winehouse nie była uzależniona od narkotyków
Przyczyna śmierci Amy Winehouse nie jest tak jednoznaczna jak by się mogło wydawać. W trakcie prywatnej ceremonii pogrzebowej, która miała miejsce wczoraj w Londynie, ojciec artystki, Mitch Winehouse, zapewniał, że Amy nie zmarła z powodu przedawkowania...
- 07/27/2011 10:20 AM
Podczas gdy fani na całym świecie wciąż opłakują tragicznie zmarłą w ubiegłą sobotę brytyjską piosenkarkę Amy Winehouse, światło dzienne ujrzały kolejne zaskakujące informacje, które sprawiają, że przyczyna śmierci artystki nie jest tak jednoznaczna jak by się mogło wydawać. W trakcie prywatnej ceremonii pogrzebowej, która miała miejsce wczoraj w Londynie, ojciec artystki, Mitch Winehouse, zapewniał, że Amy nie zmarła z powodu przedawkowania narkotyków, ponieważ udało jej się wyjść z nałogu już trzy lata temu.
Mitch Winehouse twierdzi, że jego niedawno zmarła córka borykała się z poważnym uzależnieniem od narkotyków, jednak mimo mało zachęcających rokowań lekarzy, udało jej się zerwać z nałogiem już trzy lata temu.
Ceremonia pogrzebowa Amy Winehouse miała miejsce we wtorek w północnej części Londynu, na cmentarzu Edgwarebury a zaproszenie na nią otrzymali jedynie rodzina i najbliżsi przyjaciele, w tym zamieszkali obecnie w USA muzyk Mark Ronson i Kelly Osbourne.
Podczas pogrzebu artystki głos zabrał jej 60-letni ojciec. Mitch Winehouse pożegnał piosenkarkę w imieniu swoim oraz byłej żony Janis i brata Amy – Alexa. W swoim przemówieniu nadmienił, że jego córka wygrała z nałogiem narkotykowym i „udało jej się w wielkim stylu wyzdrowieć”.
Zakończona w poniedziałek sekcja zwłok Amy Winehouse nie wykazała przyczyny śmierci artystki. Aby poznać faktyczną przyczynę zgonu Brytyjki, jej rodzina i cały świat będą musieli czekać jeszcze cztery tygodnie – wtedy znane będą wyniki testów toksykologicznych.
Już teraz wiadomo jednak, że państwo Winehouse planują założyć fundację imienia Amy Winehouse, która miałaby pomagać ludziom uzależnionym od narkotyków wyjść z nałogu.
AS
Zobacz także: Amy Winehouse nie żyje. Dołączyła do klubu 27
Reklama








