W 10 lat po wprowadzeniu w Illinois programu mającego poprawić bezpieczeństwo na najbardziej kolizyjnych skrzyżowaniach – nie wiadomo, czy kamery czerwonego światła spełniają swoją rolę – pisze w swoim raporcie gazeta „Chicago Tribune”.
Według gazety, kamery zainstalowane na wybranych skrzyżowaniach w Illinois – spełniają jedno zadanie – napełniają kasę lokalnych i stanowych agencji odpowiedzialnych za wystawianie mandatów. Natomiast nie ma danych dotyczących tego, czy poprawiają bezpieczeństwo.
Przed dekadą, w chwili wprowadzania programu, zarówno władze lokalne, jak i stanowe zobowiązały się do przedstawiania tego typu badań. W przypadku skrzyżowań, gdzie na skutek instalacji kamer zwiększyła się liczba kolizji, miały być przeprowadzane dodatkowe, pogłębione analizy. Takich pomiarów także nie przeprowadzono, mimo iż dokładnie wiadomo, w jakich lokalizacjach dochodzi do większej liczby stłuczek pod bacznym okiem kamer.
Wynik dochodzenie „Chicago Tribune” mówi m.in. o tym, że po zainstalowaniu kamer czerwonego światła na 1/4 skrzyżowań wzrosła liczba wypadków; władze stanowego przedsiębiorstwa transportu (Illinois Department of Transportation, IDOT) nie zleciły analizy, żadne z przedmieść nie zostało też ukarane za brak takich raportów. A miasteczka, które przeprowadziły nakazane prawem badania, zleciły je firmie, która instalowała kamery.
Według gazety IDOT od lat ignoruje żądania ujawnienia faktycznych danych dotyczących skuteczności programu.
W Chicago rejestratory znajdują się na 300 skrzyżowaniach; w 2016 r. wygenerowały one dodatkowy dochód wysokości 56 mln dol., na ich zainstalowanie zdecydowało się także 80 miasteczek w całym Illinois.
(tz)
Reklama








