Kansas City Chiefs pokonali San Francisco 49ers 31:20 (7:3, 3:7, 0:10, 21:0) i po 50.latach odzyskali Super Bowl. Losy meczu rozstrzygnęły się w końcówce ostatniej kwarty, kiedy w pięciu minutach dwa cudowne rajdy rozgrywającego Chiefs Patricka Mahomesa zakończyły się przyłożeniami, a trzecie Damiena Williamsa dopełniło dzieła.
Nigdy nie wybieraj przeciwko Brady’emu. Nigdy nie wybieraj przeciwko LeBron. Nigdy nie wybieraj przeciwko Mahomesowi. Ci, którzy są wierni tym trzem zasadom wyboru zwycięzcy, triumfowali w Miami.
I chociaż Mahomes nie ustrzegł się błędów, podając m.in. dwa razy do rąk przeciwników, w końcówce meczu, kiedy nikt już nie dawał szans na zwycięstwo zespołowi z Kansas City, dwoma rajdami i podaniami do Terreka Hilla i Travisa Kelce odwrócił losy meczu i zapewnił wygraną Cheiefs, a sobie MVP finału.
Obrona 49ers długo powstrzymywała Mahomesa. Kilka razy do dopadła, nieustanie wywierała na niego presję. Jednak wiadomo było, że szkoleniowiec Chiefs Andy Reid coś wymyśli. I wymyślił, to co zostało opisane wyżej. Przyłożenie Kelce, a później dwie dokładki Damiena Williamsa w ciągu pięciu minut były nokautujące. One dały Chiefs Super Bowl, a Reidowi pierścień, jedyną rzecz, która mu w czasie kilkudziesięcioletniej pracy w NFL umknęła.
Prowadzenie objęłi 49ers po celnym kopnięciu Robbiego Goulda z 35 jardów. Na pół minuty przed końcem pierwszej ćwiartki Mahomes zabawił się w biegacza i wbiegł do pola przyłożeń, dając Chiefs prowadzenie.
Na początku drugiej ćwiartki kopacz Harrison Butker podwyższył przewagę, celnie trafiając z 31 jardów. Odpowiedzią 49ers było przyłożenie Kyle Juszczyka, który w ekwilibrystyczny sposób ubiegł obronę Chiefs.
Trzecia kwarta należał zdecydowanie do 49ers, potwierdzeniem czego były punkty Goulda z 42 jardów i Raheema Mosterta, który przypomniał, że w finale konferencji przeciwko Green Bay Packers zaimponował 220. przebiegniętymi jardami i czterema przyłożeniami.
Początek ostatniej odsłony był pod pełną kontrolą 49ers. Nic nie wskazywało na to, że roztrwonią przewagę 20:10. Jednak Chiefs po raz kolejny udowodnili, że są specjalistami w odrabianiu strat. Z Baltimore Ravens zlikwidowali deficyt 0:24,z Tennessee Titans 7:17, teraz przyszło im gonić wynik po raz trzeci. I dogonili w ciągu pięciu minut.
I nie była to tylko zasługa Mahomesa, choć on spił najwięcej śmietanki. Cudownym chwytem (po cudownym podaniu) popisał się Hill, który potwierdził, że jest nie tylko najszybszym biegaczem w NFL, mającym ambicje wystąpić w sprincie na igrzyskach olimpijskich w Tokio, również piłka nie wypada mu z rąk. 105 jardów w dziewięciu próbach jest tego przykładem. Chwilę później Kelce popisał się przyłożeniem, które pozostawiło Chiefs w grze.
Kolejnym bohaterem, na miarę Mahomesa był Williams i to nie tylko dlatego, że jego dwa przyłożenia ciągu 92 sekund odebrały resztki nadziei 49ers. Przebiegnięcie 104 jardów w Super Bowl również zasługuje na duży szacunek.
Mając takie szable jak Mahomes, Hill, Williams i Kelce oraz znakomicie funkcjonującą obronę i szkoleniowca czuwającego nad całością, nie sposób było nie zdobyć Super Bowl. Dostał się on absolutnie w dobre ręce.
Dariusz Cisowski
Reklama








