W tym daniu króluje cytryna – dzięki niej smak jest świeży, lekko kwaskowy i niesamowicie wiosenny. Młode ziemniaki są maślane i delikatne, a szparagi chrupiące i soczyste, jakby właśnie wyskoczyły prosto z ogrodu. Wszystko razem daje efekt, który smakuje tak, jak wygląda świat za oknem: jasno, zielono i radośnie.
Wystarczy jeden kęs i masz ochotę zabrać talerz na taras albo balkon, usiąść z nogami podciągniętymi na krześle i po prostu cieszyć się życiem. Bez pośpiechu, bez stresu, tylko Ty, słońce i to absolutnie cudowne, pachnące cytryną jedzenie. A po obiedzie? Zdecydowanie kawa i jeszcze chwilka wystawiania twarzy do nieba. Smacznego!
Składniki:
4 filety z kurczaka lub 4 udka
4 łyżki oliwy z oliwek
2 średnie cytryny (sok i skórka, około 2-3 łyżki soku)
3 ząbki czosnku
2 łyżki świeżego tymianku lub rozmarynu (posiekanego)
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka mielonego pieprzu
Dodatkowo:
1,5 uncji młodych ziemniaków (pokrojone na połówki)
1 pęczek zielonych szparagów
1 łyżeczka miodu (opcjonalnie)
W dużej misce wymieszaj oliwę z oliwek, sok i skórkę z cytryny, rozgniecione ząbki czosnku, świeże zioła, sól i pieprz. Do tej marynaty wrzuć kurczaka i dobrze go obtocz. Przykryj miskę i odstaw do lodówki na minimum 30 minut, a najlepiej na kilka godzin, jeśli masz czas.
Rozgrzej piekarnik do 375 st. F.
W międzyczasie przygotuj warzywa. Młode ziemniaki umyj, pokrój na połówki i osusz. Szparagi przytnij, odłamując twarde końcówki.
Po marynowaniu ułóż kurczaka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, dodaj ziemniaki, skrop je dodatkową odrobiną oliwy i posyp szczyptą soli.
Piecz przez około 25 minut w 375°F. Następnie dodaj na blachę szparagi, delikatnie je przemieszaj z ziemniakami i sokami z kurczaka. Piecz jeszcze 10-12 minut, aż kurczak będzie soczysty i złocisty, ziemniaki miękkie, a szparagi lekko przypieczone.
Po wyjęciu z piekarnika skrop wszystko świeżym sokiem z cytryny i – jeśli chcesz – posmaruj mięso cienką warstwą miodu dla cudownego, lekko karmelowego wykończenia.
Podawaj od razu, najlepiej na ciepłych talerzach, żeby zatrzymać cały aromat i ciepło wiosny na Twoim stole.
Kasia Marks

Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks