Dzięki swemu publicznemu wystąpieniu, w którym skrytykował Trumpa za wysłanie na ulice Los Angeles Gwardii Narodowej, Newsom stał się potencjalnym kandydatem na prezydenta, z którym należy się liczyć, mimo że gubernator zaprzecza, by miał zamiar startować w wyborach - wyjaśnia dziennik.
10 czerwca Newsom oświadczył z powagą w nagraniu wideo: "Nadszedł moment, którego się obawialiśmy. Na naszych oczach atakowana jest demokracja".
Tego samego dnia, zgodnie z zapowiedzią gubernatora, stan Kalifornia podał administrację Trumpa do sądu w związku z wysłaniem do Los Angeles, po wybuchu protestów, 700 żołnierzy Korpusu Piechoty Morskiej i oddaniem 4 tys. żołnierzy kalifornijskiej Gwardii Narodowej pod kontrolę federalną.
"To haniebne nadużycie władzy, które jest dolewaniem oliwy do ognia (...). Nie chcemy sił zbrojnych, które militaryzują nasze ulice. Ani w Los Angeles, ani w Kalifornii, ani nigdzie indziej" - powiedział Newsom. Nazwał też Trumpa dyktatorem oraz wezwał "wszystkich" do stawienia mu oporu - przypomina "Le Monde".
Wystąpienie gubernatora spotkało się z tak entuzjastycznym przyjęciem, że - zdaniem dziennika - wywindowało go do pierwszej rangi potencjalnych kandydatów prezydenckich. Tylko na YouTubie nagranie to obejrzało 3 mln osób, czyli dwa razy więcej niż średnia publiczność Joego Rogana - króla podcastów, który popiera Trumpa. Liczba wyszukiwań hasła "Newsom i Trump" wzrosła w Google'u o 9,7 tys. procent.
Post gubernatora na TikToku, na którym mroczna postać z serii "Gwiezdne wojny", imperator Sheev Palpatine powtarza wypowiedź Trumpa na temat "nielegalnych i zbrodniczych" imigrantów, sprawił, że liczba śledzących jego wpisy w tym serwisie osób podwoiła się, a na koncie X przybyło mu 60 tys. odbiorców.
"Gavin rozpoczął swą kampanię (wyborczą) przed (rokiem) 2028" - ocenił wtedy Steve Bannon, były doradca Trumpa i strateg ruchu MAGA (Make America Great Again).
Newsom, który ma 57 lat i opuści urząd gubernatora Kalifornii w 2027 roku, będzie miał wtedy idealne warunki, by stanąć do wyścigu prezydenckiego: stoi na czele najludniejszego (39,4 mln mieszkańców) i najbogatszego stanu Ameryki. Prowadzi bezlitosną walkę z konserwatystami z "czerwonych stanów" (republikańskich) w kwestiach społecznych szczególnie istotnych dla Demokratów. Ma urodę gwiazdora i przyjemny głos oraz talent do wypłaszania przemów bez notatek. Jeśli ureguluje problem bezdomności, zwłaszcza w San Francisco, będzie miał duże szanse w wyborach - konstatuje "Le Monde".
Protesty w Los Angeles wybuchły po zatrzymaniu 44 imigrantów przez agentów Urzędu ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE). W mieście dochodziło do starć między służbami a protestującymi. Policja używała gazu łzawiącego i granatów hukowo-błyskowych. (PAP)