Waszyngton (CT) – Amerykanie używają szpiegowskie satelity do obserwowania ruchów amii irackiej. Świadczy to o utracie zaufania i braku koordynacji między siłami USA i Iraku.
Zastosowanie satelitów stawia Stany Zjednoczone w dość niezręcznej sytuacji. Przy pomocy najbardziej rozwiniętej technologii szpiegowskiej obserwują sprzymierzoną armię, którą sami szkolili, nadal doradzają i u boku której walczą.
Przedstawiciele sił zbrojnych USA twierdzą, że posunięcie to odzwierciedla niepokój amerykańskich dowódców, niepewnych czy dowódcy iraccy będą trzymać się ich wytycznych i informować o swoich planach partnerów koalicyjnych. "Świadczy to, że nie całkiem dowierzamy ich dowódcom i nie ufamy, że zapoznają nas ze swymi planami z obawy, że możemy ich powstrzymać przed realizacją tych planów", tłumaczy John Pike, dyrektor GlobalSecurity.org.
Rozwój wypadków może być postrzegany również jako sygnał osiągnięcia przez armię iracką niezależności i kompetencji na takim poziomie, na jaki liczyli amerykańscy planiści wojskowi.
Rozszerzenie satelitarnych obserwacji nastąpiło w chwili, gdy irackie wojsko przeprowadziło szereg operacji na dużą skalę, które pozwoliły na przejęcie rządowej kontroli nad wieloma obszarami, między innymi Sadr City i Mosulem, gdzie wcześniej ukrywała się milicja i rebelianci.
Pierwszą z tych operacji przeprowadzono w marcu w portowej Basrze. Walczono z armią Mahdi, kierowaną przez antyamerykańskiego kleryka Moktadę Sadra. Wśród sił wysłanych tam przez premiera Nuriego al-Maliki znajdowały się oddziały, które właśnie ukończyły szkolenia pod okiem Amerykanów. Ponieważ akcję przeprowadzono samodzielnie, bez udziału żołnierzy USA, to dla amerykańskich dowódców była zaskoczeniem.
Mimo taktycznych pomyłek operacja jest obecnie uważana za duży sukces. Nieskuteczna dotąd armia iracka wyłoniła się jako siła zdolna do samodzielnych akcji.
Arsenał wywiadu
Irackie terytorium jest obserwowane przez amerykańskie satelity szpiegowskie od blisko 20 lat. Używano je do obserwacji i fotografowania zakładów podejrzanych o produkcję broni chemicznej i biologicznej przed inwazją w 2003 roku. Dziś służą do obserwowania ruchów organizacji antyrządowych i antyamerykańskich, przerzutów broni z Iranu i ... sprzymierzonej armii irackiej.
Satelity są częścią bogatego arsenału amerykańskiego wywiadu. W Iraku znajduje się największa zagraniczna stacja CIA z podsłuchami, które monitorują niemal wszystkie rozmowy telefoniczne i pocztę elektroniczną w tym kraju. Przerzucono tam predatory i inne pojazdy powietrzne do obserwacji irackiego terytorium z powietrza. W ostatnich miesiącach arsenał powiększono o satelity. "Dzięki nim możemy widzieć cały kraj. Wiemy o przygotowaniach do akcji i o każdym ruchu irackiej armii".
Przedstawiciele amerykańskiego wywiadu podkreślają, że satelity nie są odciągane od innych priorytetów, jak wykrywanie terrorystów i akcje powstańców. Twier-dzą także, iż obserwacje nie świadczą o nieprzyjaznych stosunkach między armią USA i iracką.
Stosowanie satelitów odzwierciedla jednak stopniowy rozdział interesów i większą niezależność irackiego rządu od jego amerykańskich sponsorów. Ostatnio Irak podjął serię kroków, w tym gorące przyjęcie dla irańskiego prezydenta Mahmouda Ahmadineżada, demonstrując że nie zamierza pozostać zależny od USA.
Chociaż Stany Zjednoczone w zasadzie osadziły iracki rząd i pomogły w odbudowie tamtejszych instytucji, to amerykańskie agencje szpiegowskie od początku prowadzą tu aktywną działalność, obserwując irackich polityków i wpływowe grupy.
Amerykańskie satelity szpiegowskie należą do National Reconnaissance Office, agencji mieszczącej się w Chantilly w Wirginii i tak tajnej, że jej istnienie ujawniono dopiero w 1992 roku. Przedstawiciele NRO odmówili udzielenia informacji kto i kiedy złożył żądanie o dostawę satelit do szpiegowania irackiej armii. (eg)
Szpiegoanie sojuszniczej armii
- 07/08/2008 12:18 AM
Reklama








