Danuta Mostwin, bezsprzecznie największa polska pisarka żyjąca dziś poza krajem, ukończyła z końcem sierpnia br. 87 lat. Mieszka w Baltimore, ze swoim mężem, Stanisławem „Baskiem” Mostwinem, który w tym roku obchodził swoje 91 urodziny. W dodatku doczekała w tym roku pięknej rocznicy – 50-lecia swojej działalności literackiej.
W 1958 r. londyńska oficyna „Veritas” wydała jej pierwszą powieść o losach polskich żołnierzy, którzy trafili w czasie II wojny światowej na Wyspy Brytyjskie, w znacznej mierze oparta na doświadczeniach małżeństwa p. Mostwinów, „Dom starej Lady”. Po niej powstał cały cykl opiewający losy polskiej inteligencji w czasie XX wieku, cofający się do początku stulecia, pozwalający śledzić dorastanie szczególnego, patriotycznego pokolenia, do którego należy sama pisarka, wraz ze swym zasłużonym mężem („cichociemnym”, zrzuconym z misją na polską ziemię w czasie poprzedzającym wybuch Powstania Warszawskiego, w maju r. 1944).
Wątek ten znaleźć można w pięknych powieściach pani Danuty, poczynając od „Cienia księdza Piotra”, przez „Szmaragdową zjawę”, „Tajemnice zwyciężonych” i „Nie ma domu”, doprowadzających historię bohaterów do punktu wyjścia, czyli tam, gdzie zaczęła się, w „Domu starej lady”. Następny cykl książek śledził losy emigracyjne kręgu tych samych bohaterów: w „Ameryko, Ameryko”, „Asteroidach”, „Ja za wodą, ty za wodą”, „Odchodzą moi synowie”, czy w niedawnej „Magdzie”.
Prawdziwym wydarzeniem, wyprzedzającym ów jubileusz o parę lat, stała się nieoceniona, w swej dalekowzroczności, inicjatywa toruńskiej Oficyny Wydawniczej M. J. Kucharskiego, która wraz z Archiwum Emigracji przy Bibliotece Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, zdecydowała się na wznowienie całości dokonań literackich i naukowych Danuty Mostwin z okresu półwiecza,w ramach serii pod nazwą „Pisma". Od jesieni 2004 r., ukazało się ponad tuzin kluczowych pozycji z tej serii, a więc - "Ameryko, Ameryko", niekwestionowany klasyk, rzecz uchodząca za jedną z najlepszych powieści poświęconych losom wojennej emigracji do Stanów Zjednoczonych, zbiór "Ptaki", stanowiący kolekcję nowel i obrazków literackich napisanych w ostatniej dekadzie, "Cień księdza Piotra", otwierający sagę polskiej inteligencji po powstaniu styczniowym, "Szmaragdowa zjawa", biograficzna powieść z lat gimnazjalnych, ocierająca się o wybuch II wojny światowej,"Dom starej lady", pierwsza publikacja tej autorki, opisująca życie w Anglii tuż po zakończeniu wojny, wreszcie "Tajemnica zwyciężonych", wielka epicka saga polskich losów na wszystkich frontach alianckich, zakończona klęską warszawskiego Powstania.
Nic dziwnego, że poruszeni rangą literacką tych dokonań polscy i amerykańscy badacze literatury wystąpili w roku 2006 po raz pierwszy z petycją do Komitetu Nagrody Nobla proponując przyznanie naszej pisarce Literackiej Nagrody Nobla. Starania te są ponawiane, zgodnie z przeświadczeniem obecnych w komitecie osób, że Danuta Mostwin na wyróżnienie to w całości od dawna zasługuje.
Dzisiejszy polski czytelnik (tak w kraju, jak i na emigracji) otrzymał tym samym nieocenioną wręcz okazję ponownego skompletowania w całości książek tej pisarki, które ukazywały się poprzednio w tak wielu miejscach i krajach (Londyn, Paryż, Lublin), a w znakomitej większości nie były wcześniej dostępne w Polsce. Szansa nie tylko lektury, pierwszej dla młodszych pokoleń, ale włączenia ich do domowych jak i publicznych polskich bibliotek, tak krajowych, jak i emigracyjnych. To zetknięcie się z całą serią najlepiej na Zachodzie przyjętych powieści Danuty Mostwin sprzed całych dekad, już nie tylko lat (część z nich ukazała się w legendarnej bibliotece paryskiej "Kultury", inne w londyńskiej Oficynie Malarzy i Poetów, bądź w tamtejszym "Veritasie" ) przynosi zaiste dobitny "łabędzi śpiew" osiemdziesięciosiedmioletniej obecnie pisarki, rezydującej od pół wieku w stanie Maryland, w sąsiedztwie stolicy, Waszyngtonu D.C.
Zadośćuczynienie po latach
Jak podkreślano to przed paru laty na uroczystym wieczorze zadedykowanym dorobkowi Danuty Mostwin w ambasadzie polskiej w Waszyngtonie, zasługuje ona, jak mało kto, na ponowne odkrycie i doprowadzenie, na koniec, zarówno jej literackiego jak i naukowego dorobku, do szerokiej świadomości obecnie żyjących Polaków. Dzieląca nas jeszcze do niedawna kurtyna "kraj - emigracja", ograniczająca w praktyce przepływ idei i wartości, także w sferze twórczości literackiej, spowodowała, że zarówno polski czytelnik emigracyjny, jak i krajowy w znacznej mierze "rozminął się" w powojennych dziesięcioleciach z większością tak cennych artystycznie i naprawdę znaczących myślowo, książek tej pisarki.
Dlatego teraz, kiedy jej pozycje zaistniały znów na księgarskim rynku, dzięki inicjatywie toruńskiego wydawcy, zdecydowanie należałoby powrócić do intrygującego przypadku tej pisarki, a także zrobić dobry użytek z przywróconego nam bogactwa dobrej literatury.
Istotnie, wspaniale się stało, iż przystąpiono do zaoferowania nam na nowo całego niemal dorobku pisarskiego Danuty Mostwin jeszcze za jej życia, zarówno dla audytorium emigracyjnego, jak i ostatnich krajowych czytelników w Polsce. Jest to bowiem jedno z kluczowych, brakujących wcześniej ogniw, w procesie rekonstruowania ciągłości polskich losów w XX wieku, tak jak jedno z najlepszych źródeł uzmysłowienia sobie jakże powikłanych dróg powojennej emigracji polskiej na Zachodzie.
Warto przypomnieć, że książki tej autorki zawsze wysoko oceniła intelektualna elita emigracji, zwłaszcza europejskiej. Melchior Wańkowicz pisał tak przed laty do autorki: "Jestem pod wrażeniem (Pani powieści "Ameryko, Ameryko") b. głębokim.Sądzę, że to najlepszy obrazek z życia emigracji, jaki udało mi się czytać. Obserwacja, wrażenia, metodyka.Wiem teraz na pewno, że rośnie z Pani pisarką poważnego kalibru". Ocenę tę podzielał wtedy także Andrzej Bobkowski i Andrzej Chciuk ("Wspaniała powieść – fresk o emigracji. Jedna z najlepszych książek wydanych kiedykolwiek i gdziekolwiek o emigracji").
Entuzjastyczne sądy o tej świetnej książce wypowiadali też Władysław Pobóg-Malinowski i Tymon Terlecki. Natomiast poza gronem śledzącym i pilnie wykupującym regularnie wydawnictwa paryskiej "Kultury", czy też londyńskiego "Veritasu" (w których na przemian publikowała Danuta Mostwin) ogromne rzesze środowisk polskich w Stanach Zjednoczonych, Anglii czy w Europie – tak naprawdę nie miały jak dotrzeć do tych istotnych, książkowych propozycji. Paradoksalnie, powieści adresowanych wcale nie do elit, ale właśnie, najszerszych kręgów rodaków w kraju, jak i wśród Polonii.
Można to dziś stwierdzić z całą oczywistością, kiedy czyta się na nowo wspomnianą "Ameryko, Ameryko", obrazki z tomu "Ptaki" czy głęboko poruszającą małą powieść o polskich losach, “Nie ma domu", jedną z ostatnich w dorobku pisarki. Wraz ze wznowieniem dalszych tytułów: "Olivii" czy "Asteroidów", bogactwo wiedzy zawarte w książkach "Odchodzą moi synowie", "Ja za wodą, ty za wodą", "Magda", stoi otworem przed współczesnym pokoleniem czytelników, nie mówiąc już o nieocenionych studiach na temat "zysków i strat" w samym procesie emigracji – w "Trzeciej wartości", w studiach "Transplanted Family" oraz "Social Dimention of Family Treatment".
Propozycje dla rodaków w kraju
Teraz o drugiej stronie monety – czyli o znajomości dorobku Danuty Mostwin w Polsce. Powiem tak: pozostaje on wciąż domeną głównie wtajemniczonych, którzy kiedyś już trafili na jej trop i stali się jej wierni. A przecież zasługuje ona na wiele
więcej! Pisarka przez wszystkie te minione dekady budowała i dodawała systematycznie kolejne "paciorki literackiego różańca" do dwóch głównych wątków własnej twórczości, jakimi stało się najpierw powieściowe dokumentowanie losów polskiej inteligencji od przełomu XIX i XX stulecia, przez epokę międzywojnia, okupacji i Powstania. Dalej, inteligencji często zmuszonej, po II wojnie światowej do emigrowania i degradującego ją życia w diasporze. Jednocześnie prowadziła ona daleko bardziej już naukowe próby opisania bilansu zysków i strat płynących z dokonania takiego wyboru (cała jej teoria "trzeciej wartości").
Ciąg pierwszy budowany był przez kolejne pozycje wielkiej sagi polskich losów – od czasów po upadku powstania styczniowego ("Cień księdza Piotra"), kontynuowany w autobiograficznej "Szmaragdowej zjawie", wielowątkowej, epickiej "Tajemnicy zwyciężonych" i poprzez "Nie ma domu", stanowiący w istocie, jakże Polakom potrzebną – w najlepszym tego słowa znaczeniu – kontynuację szlachetnego pisarstwa narodowego spod znaku Zofii Nałkowskiej i Marii Dąbrowskiej, których Mostwin jest godną kontynuatorką...
Równolegle rozwijany był przez nią watek drugi, losów Polaków poprzez sam już wybór emigracji, "wysadzonych z siodła historii", nie mających po co wracać do kraju po wojnie, płacących jednak za swój wybór życiem trudnym, zdegradowanym, wcale nie dającym im pełni własnej, osobistej realizacji.Ta czerwona nitka narracyjna rozpoczęta w debiutanckiej powieści, "Domu starej lady", dającej posmak życia powojennego całej wręcz żołnierskiej emigracji w Anglii, rozwinięta została wielowątkowo w znakomitej panoramie losów "dipisowskich", przedstawionych w "Ameryko, Ameryko!", opisującej dalsze dzieje emigracji politycznej po przybyciu do Stanów. Wątek ten swoiście rozwijają w śmiałej konfrontacji Polaków z kraju, z tymi, którzy wybrali emigrację, w "Ja za wodą, ty za wodą", a także w soczystych obrazkach, odbijających swoisty folklor egzystencji starych Polonusów, w "Asteroidach" i "Ptakach", a także w "Słyszę, jak śpiewa Ameryka", gdzie Danuta Mostwin zebrała liczne luźne teksty z własnego pobytu w Stanach Zjednoczonych, ukazując losy własne, swojej rodziny i całego pokolenia polskiej inteligencji, uczestniczącej po wojnie w życiu wielkiego kraju za Oceanem.
Jeśli w czyimkolwiek dorobku poczuć można zarówno atuty, jakie dała jednostce emigracja, ale i gorzki smak powszedniego chleba na obczyźnie, to w pierwszym rzędzie znaleźć można to w pisarstwie Danuty Mostwin. Ta żywa literacko, jakże piękna i bogata w ludzkim wymiarze wiedzy o tym szczególnym pokoleniu Polaków, seria książek tej autorki nie miała nigdy w całości akceptacji w Polsce Ludowej, a to z racji na swoją jednoznacznie krytyczną wobec reżimu komunistycznego polityczną wymowę. Tylko niektóre ze wspomnianych tytułów (głównie rozgrywającyh się w odległym czasowo tle!) wyszły wcześniej w Polsce, w niezależnej lubelskiej oficynie. Całość ukazuje się dopiero teraz w omawianej serii "Pisma" toruńskiego wydawcy Mirosława Kucharskiego. Nie ulega kwestii, że dzisiejsze środowiska w kraju czeka teraz cała seria naprawdę wspaniałych odkryć, a przede wszystkim pasjonująca literacko lektura, niemająca pod wieloma względami sobie równej!
To prawda, że zawsze rodzi się sceptyczna myśl, na ile upływ czasu dotknął książki i powieści pisane w końcu przed wielu laty – czasem czterdzieści, to znów trzydzieści parę, w innych przypadkach dwadzieścia lat temu. Tym bardziej zaskakująca czeka nas w tym przypadku odpowiedź: proza tej pisarki definitywnie zwycięsko przetrwała próbę czasu.
Literatura moralnego wyzwania
Ze swej strony, człowieka pióra, krytyka artystycznego, którego los (choć znacznie później niż autorkę "Nie ma domu") rzucił na ten brzeg Oceanu, pragnę dodać garść osobistych obserwacji.
Danuta Mostwin jako pisarka często bywa porównywana do Marii Dąbrowskiej bądź Zofii Nałkowskiej, jako wrażliwa obserwatorka polskiej ciągłości tradycji, wartości i obyczaju, w sumie jest jednak daleko bardziej prowokującą "naszą współczesną". Z racji podjętych w Stanach studiów z zakresu socjologii i psychologii, należy do pionierów refleksji naukowej nad skutkami emigracji, swoistej "implantacji" w obcym środowisku. Z racji wieloletniej pracy w zawodzie psychologa i socjologa, opiekuna i doradcy społecznego, Danuta Mostwin stała się wnikliwą znawczynią człowieka, ludzkiej natury, zwłaszcza formowanej w tyglu zachodniej cywilizacji, za Oceanem. To, co kiedyś wydawać się mogło niepotrzebną dystrakcją dla pisarza, jego głęboki związek z realnym życiem i jego burzliwym nurtem, teraz w jej książkach jawi się ewidentnie jako duży, choć może i nieoczekiwany, atut jej oryginalnego pisarstwa.
Weźmy przykładowo do ręki jej "Olivię", książkę z pozoru dla niej nietypową, i zwróćmy uwagę na zastanawiające motto oraz ideę we wprowadzenie autorki. Cytuje ona słowa pieśni indiańskiej, która znajdzie, jak się okaże, zastosowanie w losach młodej dziewczyny, wynurzającej się, to znów tonącej w chaotycznym życiu "asfaltowej dżungli" wielkomiejskiej Ameryki. "Jestem opuszczona na samotnej wyspie, pozostawiona, aby umrzeć, nikt nie chce słuchać dźwięku mego głosu". To dramatycznie i poruszająco brzmiące motto odnosi się do całego pamiętnika bohaterki, wypełniającego strony tej książki, tekstu, który trafia do pisarki w przesyłce pocztowej, po przedwczesnej, choć w końcu oczekiwanej, śmierci niefrasobliwej Olivii. Trafia, niczym testament dziewczyny, do rąk jej opiekunki społecznej, która czyniła dotąd wszystko, co było w ludzkiej mocy, aby pomóc istocie zagubionej w życiu, wyciągnąć do niej rękę, wydobyć ją z topieli, w jakiej tamta ustawicznie głęboko się pogrążała. Danuta Mostwin zawiera w "Olivii" przejmujące przesłanie o naszej współodpowiedzialności za losy i tragedie innych, wokół nas, co czyni tę wydaną przed laty książkę tak przejmująco aktualną.
"W naszym zawodzie – powiada pisarka już we wstępie – nie zapomina się klientów, gdyż to oni, nawet żegnając się z nami, zostawiają nam i zabierają w zamian za to część nas samych". Ta sama autorka ma przede wszystkim wiele więcej do powiedzenia o nas samych, o Polakach. Jej powieści przenika niepokojąca i wciąż aktualna myśl, że moglibyśmy i powinniśmy robić dla naszych bliźnich więcej, znacznie więcej, aby zapobiec jakże powszechnym dziś małym i wielkim tragediom, przetrąconym przez życie charakterom, aby świat wokół nas stawał się jednak lepszy, bardziej ludzki i wyrozumiały...
Wbrew wszystkim oczekiwanym schematom i stereotypom, cisnącym się natychmiast po ujawnieniu "tematu" i "wątków", jej powieści o emigracji i emigrantach mają do zaoferowania daleko więcej, niż ktokolwiek, biorący je dziś do ręki, nawet przypuszcza. Cechą pisarstwa Danuty Mostwin jest bowiem nieustanne przebijanie się przez pancerz codzienności i rutyny życia, tak w odniesieniu do "starej Polonii", jak i "przybyszy stamtąd", czyli z gomułkowskiej i gierkowskiej Polski lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Autorka przenosi konfrontacje wartości i modelu życia, na którą od pierwszej chwili czeka uprzedzony czytelnik, na bardzo indywidualne losy i charaktery swoich postaci, prowadząc z reguły do zupełnie innych, daleko subtelniejszych i ciekawszych konkluzji, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Na tym polega chociażby siła i urok, słusznie "odkurzonej" na nasz obecny użytek, starej powieści "Ja za wodą, ty za wodą". Kto wie, czy nie największą niespodzianką w dzisiejszej lekturze okazuje się jej bardzo dosadne, satyryczne ostrze. Danuta Mostwin przez wiele lat pracowała jako społeczna opiekunka w Baltimore, zwłaszcza w dzielnicach i środowiskach starej Polonii. Nie ona pierwsza odkry
ła, jak bardzo odmienni są mentalnie dawni Polonusi, jak dziwnie i wręcz paradoksalnie układały się ich relacje z przybyłą po wojnie emigracją niepodległościową, żołnierską.
Jej książki zawierają wręcz swoistą antologię "opisu bytu Polaków na emigracji", poczynając od staropolskich świąt i wigilii, na których spotykają się różne formacje Polaków, poczynając od zadomowionych, po nowo przybyłych, od starych wiarusów z alianckich armii, po neo-inteligentów prosto z PRL-u. A także, na dodatek, tutejszych "prawdziwych" Amerykanów.
Czeka nas zatem (przede wszystkim krajowych czytelników, ale również nowe pokolenia Polaków żyjące na emigracji) cała seria ludzkich i literackich odkryć, obcowanie z pisarką życiowo jakże mądrą, mającą nam naprawdę wiele do zaoferowania. Idea wznowienia klasycznych książek i powieści Danuty Mostwin była więc nie tylko w pełni artystycznie zasłużona, ale dla naszego dzisiejszego życia, nie tylko i nie wyłącznie literackiego, okazuje się też ogromnie ważna. Zachęcam jak najbardziej serio i odpowiedzialnie polskiego czytelnika po obu stronach Atlantyku do zaopatrywania się w dostępne już pozycje i tomy. Są to wszystko rzeczy wysokiej marki i trwałej wartości, doskonale napisane, z ducha i tradycji bardzo polskie, które nie poddały się zupełnie niszczącemu działaniu czasu.
Książki te dowodzą, że niekoniecznie pisarze dnia dzisiejszego muszą mieć przysłowiowe "ostatnie słowo". Jak pokazuje przykład Danuty Mostwin, przed nami powstawały, zwłaszcza na emigracji, rzeczy głębokie i nieprzeciętne artystycznie, po ludzku prawdziwie poruszające, które dzięki dalekosiężnej inicjatywie toruńskiej oficyny MJK zostały nam teraz, raz jeszcze, słusznie przywrócone.
dr Wojciech A. Wierzewski
Literatura moralnego wyzwania
- 09/01/2008 05:09 PM
Reklama








