Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 11 grudnia 2025 20:50
Reklama KD Market

Bunt klienta Waszyngtonu

Premier Nuri al-Maliki zasygnalizował w ub. tygodniu, że wszyscy amerykańscy żołnierze – łącznie z tymi, którzy wykonują funkcje pomocnicze – muszą ustąpić z Iraku do końca 2011 roku. Taką klauzulę al-Maliki chce zamieścić w porozumieniu negocjowanym z administracją Busha.

To oświadczenie, razem z innymi posunięciami, wskazują bardziej na utwardzanie się stanowiska Iraku niż na gotowość do kompromisu, co oczywiście krzyżuje plan Busha o pozostawieniu w Iraku dziesiątek tysięcy żołnierzy na nieokreślony czas. Posunięcia irackiego lidera budzą pytanie, jak człowiek uważany za "klienta" Waszyngtonu mógł zbuntować się przeciw swemu patronowi w sprawie tak ważnej dla strategicznych interesów USA.

25 sierpnia al-Maliki deklarował, że Stany Zjednoczone zgodziły się, że "żaden zagraniczny żołnierz nie pozostanie w Iraku po 2011 roku". Szyicki ustawodawca i sprzymierzeniec polityczny premiera al-Maliki, Ali al-Adeeb, powiedział gazecie Washington Post, że tylko iracki rząd ma prawo decydować, czy warunki zezwalają na kompletne wycofanie wojsk amerykańskich. Dodał, że premier może zwrócić się do Amerykanów o wycofanie się z Iraku przed 2011 rokiem. Warto też przypomnieć, że al-Maliki wymienił członków zespołu negocjatorów na swoich trzech bliskich doradców.

Posunięcia te zaskoczyły administrację Busha, która mówiła reporterom, że zgodne z życzeniami Waszyngtonu porozumienie jest bliskie podpisania.
Przed podjęciem negocjacji administracja Busha zakładała, że al-Maliki pozostanie jej wiernym klientem przynajmniej przez kilka lat, gdy Amerykanie będą budować (w większości) szyicką armię i policję do obrony jego reżymu przed wewnętrznymi zagrożeniami.

To uzależnienie zmniejszyło się znacznie w ciągu ostatnich dwóch lat, kiedy to irackie wojsko rosło w siłę, powstańcy sunniccy znaleźli się pod ochroną USA, a szyici w dużym stopniu wyeliminowali sunnickie polityczno-militarne władze z Bagdadu. W rezultacie konflikt między interesami USA a reżymem szyickim stał się bardziej widoczny.

Roszczenia administracji, że pomaga irackiemu rządowi w utrzymaniu niezależności od Iranu brzmią blado w świetle faktu, że od samego początku Teheran był al-Malikiemu znacznie bliższy niż Waszyngton.

Jak informował zespół dziennikarzy z agencji informacyjnej McClatchy, wybór al-Malikiego na premiera był rezultatem mediacji dowódcy elitarnych oddziałów irańskiej gwardii rewolucyjnej, gen. Kassema Sulejmani, z iracką koalicją parlamentarną, która zwyciężyła w wyborach w grudniu 2005 roku. Waszyngton dowiedział się o udziale Sulejmaniego w rozmowach z dużym opóźnieniem.

Al-Maliki nie ukrywał opozycji wobec ambicji USA o utrzymaniu sił i odegraniu długoterminowej roli w Iraku. Jedną z jego pierwszych propozycji było omówienie z sunnitami terminu ustąpienia amerykańskich wojsk. Krótko później wdał się w spór z przedstawicielami USA z powodu ich planu o rozpoczęciu militarnej kampanii przeciw Mahdi Army szyickiego kleryka Moktady al-Sadra.

Sadr był kluczowym sprzymierzeńcem politycznym al-Malikiego, a jego armia Mahdi ważną siłą w kampanii szyitów o wyeliminowanie sunnickich polityczno-militarnych wpływów w Bagdadzie.

Pod koniec października 2006 roku iracki lider zdenerwował przedstawicieli USA domagając się odwołania planu o ustawieniu amerykańsko-irackiego kordonu wokół Sadr City i wszczęciu poszukiwań członków Mahdi Army.
Kiedy 30 listopada 2006 roku prez. Bush spotkał się z al-Malikim w Jordanii, by przedyskutować zwiększenie liczby amerykańskich żołnierzy, miał nadzieję uzyskać zgodę premiera na okupowanie Sadr City. Al-Maliki powiedział Bushowi, że w żadnym wypadku nie zgodzi się na obecność żołnierzy USA w centrum stolicy. Ostatecznie doszło do kompromisu. Ustalono warunki okupacji Sadr City, a al-Maliki w dalszym ciągu utrzymywał kontakty z sadrystami.
W 2007 roku projekt gen. Davida Petraeusa o stworzeniu sunnickiej milicji, głównie z byłych członków zbrojnego ruchu oporu, stał się nowym źródłem napięć między Waszyngtonem a al-Malikim. Premier wstrzymał ustępstwa polityczne na rzecz sunnickiej społeczności.

Kiedy dowództwo USA zaczęło skupiać się na zaatakowaniu Mahdi Army, a administracja Busha mówiła o długotrwałej obecności USA w Iraku, na wzór "koreańskiego modelu", al-Maliki deklarował, że oddziały USA powinny ustąpić i przekazać odpowiedzialność za bezpieczeństwo siłom irackim.

W sierpniu Bush publicznie odsunął się od al-Malikiego z nadzieją, że jego miejsce zajmie osoba bardziej skłonna do kooperacji. Pod koniec tego miesiąca sadryści walczyli z amerykańskimi oddziałami w Bagdadzie i siłami bezpieczeństwa lojalnymi wobec proirańskiej Najwyższej Irackiej Rady Islamskiej na południu kraju. Za oczywistą zachętą al-Malikiego doszło do interwencji Iranu, który zaaranżował pierwsze z serii porozumień między swymi poplecznikami w Iraku a Moktadą al-Sadrem. 27 sierpnia 2007 roku rzecznik irańskiego ministra spraw zagranicznych publicznie dociekał, dlaczego nic nie zrobiono celem pogodzenia tych dwóch irackich grup. Powiedział przy tym, że "Iran zawsze używał swych wpływów do jednoczenia skłóconych frakcji w Iraku".

Trzy dni później Sadr ogłosił zawieszenie broni. Największe korzyści odniósł z tego reżym al-Malikiego. Przerwano ataki na zieloną strefę i walki wewnętrzne między szyitami. Przedstawiciele irackich władz nie ukrywali, że zawdzięczają to irańskiej polityce.

Projekt statusu sił militarnych (SOFA) i przesunięcie amerykańskich wojsk na szyickie terytorium uwidoczniło konflikt interesów między reżymem al-Malikiego a administracją Busha. W połowie marca 2008 roku al-Maliki odrzucił plan Petraeusa o potężnej wspólnej operacji przeciw sadrystom w Basrze, co zwiększyłoby uzależnienie Irakijczyków od wojsk amerykańskich.

W zamian al-Maliki rozpoczął własną operację, która miała trwać zaledwie kilka dni. Następnie (jak się przypuszcza zgodnie z wcześniej opracowanym planem z Sulejmani) iracka delegacja rządowa udała się do Iranu, by z pomocą Sulejmaniego wynegocjować porozumienie pokojowe z al-Sadrem.

W rezultacie sadryści wycofali się z Basry, mimo że irackie siły zbrojne nie dawały sobie rady z oporem Mahdi Army. W ten sposób nie dopuszczono do obecności amerykańskich żołnierzy na szyickim południu, a zarazem umocniono pozycję al-Malikiego w negocjacjach z Waszyngtonem.

Porozumienie w Basrze i kolejny układ w maju o przerwaniu ognia w Sadr City między al-Malikim a al-Sadrem znów zostało zawarte z pomocą Irańczyków. Powstrzymało amerykańskich dowódców przed rozpoczęciem kampanii na dużą skalę w Sadr City, do której nawoływali od ponad roku.

Al-Maliki zaczął domagać się wprowadzenia znacznych zmian w SOFA. Sprzeciwy premiera najwyraźniej nie robią wrażenia na administracji Busha, która wierzy, że Irak ostatecznie ugnie się pod żądaniami USA.Wiara ta zdaje się odzwierciedlać oficjalny triumfalizm militarny związany ze strategią gen. Petraeusa, zaufaniem, że obecność potężnych sił amerykańskich w Iraku ostatecznie zmiecie wszystkie lokalne przeszkody na drodze do zwycięstwa USA. (IPS – eg)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama