Szanowna Pani Redaktor,
Artykuł „"Wasza sprawa, nasza sprawa", opublikowany na łamach „Dziennika Związkowego” wydanie z 20-22 maja, 2011 roku, wzbudził kilka refleksji, z którymi chcemy się podzielić z Panią Redaktor i Czytelnikami gazety.
Niezmiernie cieszy nas pozytywne nastawienie Pana Ambasadora Žygimantasa Pavilionisa do spraw polskich, a przede wszystkim do kwestii włączenia Polski do ruchu bezwizowego do Stanów Zjednoczonych. Ogromnie cieszy poparcie Litwy dla tej tak ważnej dla Polaków sprawy. Pozostaje wierzyć, że deklaracje Pana Ambasadora (a zatem i MSZ Litwy, i całego rządu) są istotnie szczere, nie służą wyłącznie budowaniu pozytywnego wizerunku Litwy w oczach polskiej diaspory w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Chcielibyśmy też uwierzyć, że te deklaracje nie zostały złożone po to, by ukryć nieprzychylną politykę władz litewskich wobec mniejszości polskiej na Litwie.
Niestety, dotychczasowa praktyka Litwy w układaniu stosunków litewsko-polskich nie budzi zaufania. W ciągu ostatnich 20 lat, od chwili odzyskania niepodległości, Litwa prowadziła politykę w dużej mierze dwulicową. Wzniosłe deklaracje o przyjaźni i ciągłe solenne obietnice załatwienia kolejnych drażliwych spraw (głównie w zakresie ochrony praw polskiej mniejszości na Litwie) absolutnie nie przekładały się na ich rozwiązywanie. Co gorsza, Litwa nie zamierzała ich rozwiązywać. Praktykowano wręcz zasadę: wiele słów, obietnic, ale żadnych działań. A więc polityka totalnego zakłamania...
W udzielonym przez Pana Ambasadora Pavilionisa wywiadzie pojawiło się wiele nieścisłości, a wręcz informacji kłamliwych.
Pozwolimy sobie przytoczyć fragment artykułu dotyczący polskich szkół na Litwie. Oto on:
„Nigdy nie myśleliśmy o tym, by zamknąć polskie szkoły. Chcielibyśmy tylko nieco zwiększyć poziom wiedzy języka litewskiego, ponieważ celem jest zintegrowanie Polaków (z narodem litewskim, przyp. red.). Tak naprawdę kopiujemy podstawy prawne Polski, które są w użyciu w odniesieniu do Litwinów. W polsko-litewskich szkołach w Polsce 60% materiału (lekcyjnego) jest nauczane w języku polskim i 40% w języku mniejszości (etnicznej). Na Litwie 95% różnych przedmiotów jest nauczane w języku polskim. Litwa jest jedynym krajem na całym świecie, gdzie polska społeczność ma więcej niż 100 szkół i dzieci są uczone w języku polskim. Na Białorusi są może dwie lub trzy szkoły. To samo na Łotwie. W Niemczech, gdzie mieszkają 2 miliony Polaków, nie ma w ogóle polskich szkół. Na 170 szkół polskich poza granicami (Kraju nad Wisłą) ponad 100 jest na Litwie. I tylko na Litwie istnieje szkoła, w której można zdobyć wyższe, uniwersyteckie wykształcenie. Chodzi o Uniwersytet Białostocki. Tylko Litwa jest jedynym zaprzyjaźnionym krajem, w którym mniejszość polska ma udostępnioną edukację w języku polskim od przedszkola aż po studia wyższe”.
Stwierdzenie: „Nigdy nie myśleliśmy o tym, by zamknąć polskie szkoły” jest nieprawdziwe. Nowa ustawa o oświacie (uchwalona przez Sejm Litwy 17 marca 2011 roku i podpisana przez prezydent Dalię Grybauskaite 27 marca 2011 roku) nieuchronnie prowadzi do zamykania polskich szkół. Oblicza się, że w wyniku tej ustawy zagrożonych jest 50 procent polskich szkół na Wileńszczyźnie, czyli około 60 ze 120 polskich szkół.
Poziom wiedzy języka litewskiego wśród Polaków, zwłaszcza młodego pokolenia, jest wysoki, skoro polska młodzież bez problemów dostaje się na studia wyższe na Litwie, a odsetek Polaków podejmujących naukę na studiach wyższych jest nawet o kilka procent wyższy od litewskiej średniej krajowej.
Jednym z argumentów przytaczanych przez stronę litewską, rzekomo uzasadniającym przyjęcie nowej ustawy, są badania, które miały wykazać, że 42 procent litewskich Polaków nie radzi sobie na litewskim rynku pracy. Powyższa teza bardzo szybko została obalona. Okazało się, że Litwa posłużyła się fałszywymi danymi i nawet nie pofatygowała się o jakiekolwiek wiarygodne badania. Dziś powyższy argument nie jest już przytaczany, ale ustawa została przyjęta i jest wcielana w życie! Ponadto – o czym nie wspomniano w artykule – 60 tysięcy litewskich Polaków podpisało się pod petycją do władz Litwy przeciwko wprowadzeniu nowej ustawy oświatowej.
Na Litwie oficjalnie mieszka 235 tysięcy Polaków, co oznacza, że co czwarty Polak sprzeciwił się jej wprowadzeniu. To dowód ogromnej determinacji litewskich Polaków w obronie swojego szkolnictwa. Zarówno litewski parlament, jak i prezydent Grybauskaite absolutnie zignorowali podpisy pod protestem, jednogłośnie twierdząc, że nowa ustawa jest wyłącznie dla dobra litewskich Polaków. Postępowanie to jest jawnym przykładem łamania praw człowieka wobec polskiej mniejszości. Litwa, jako państwo jest dla Polaków krajem autorytarnym tzn., że istnieje tam dyktatura władz litewskich wobec polskiej mniejszości. Nie ma tam żadnych procedur demokratycznych.
Szkoły litewskie powstały w Polsce dopiero po 1989 roku, natomiast polskie szkoły na obecnym terytorium Litwy istnieją bez mała sto lat. Dotychczas wszystkie przedmioty w polskich szkołach (poza językiem litewskim) były nauczane w języku polskim. Taki system nauczania funkcjonował w okresie międzywojennym, w czasach Związku Sowieckiego i również obecnie w ciągu 20 lat niepodległości Litwy. Powyższa praktyka bezapelacyjnie zdała egzamin i dowiodła sensowności istnienia polskiego szkolnictwa na Litwie. Polskie szkoły są ewenementem na skalę świata, to bardzo dobry, uzasadniony i sprawdzony model, więc tym bardziej nie należy go brutalnie niszczyć. Wyjątkowość polskiego szkolnictwa na Litwie jest jednak postrzegana przez ambasadora Litwy, jako sytuacja anormalna i wymagająca zmian, a nie jako bardzo pozytywny przykład sytuacji diaspory w kraju wielonarodowym.
Argument o kopiowaniu na Litwie podstaw prawnych istniejących w Polsce w odniesieniu do szkół litewskich jest wybiegiem wielce sprytnym. Chcemy zaznaczyć, że nauczanie po polsku w polskich szkołach na Litwie jest prowadzone zgodnie z ustanowioną praktyką i wolą rodziców polskich dzieci. W Polsce natomiast rodzice dzieci litewskich nigdy nie występowali z postulatami nauczania wszystkich przedmiotów po litewsku. Władze litewskie używają pokrętnie tego argumentu do stwierdzenia, że litewskie szkoły w Polsce mają niby gorszą sytuację (gorszą z pozoru). Jakkolwiek, pod każdym innym względem mają one o wiele lepsze podstawy funkcjonowania: o wiele wyższe dofinansowanie szkół, obowiązek zdawania egzaminu maturalnego z języka ojczystego (tzn. litewskiego), możliwość używania litewskich atrybutów państwowych i prowadzenia dokumentacji szkolnej w języku ojczystym (tzn. litewskim), zagwarantowane prawo do podręczników w języku litewskim. Tego wszystkiego – nie mają litewscy Polacy.
Przykładowo, przed 10 laty zlikwidowano obowiązkowy egzamin maturalny z języka polskiego jako języka ojczystego (również wbrew petycji z 25 tysiącami podpisów protestu społeczności polskiej), zaprzestano wydawania polskich podręczników (litewskie Ministerstwo Oświaty ma monopol na wydawanie podręczników). Na Litwie istnieje zakaz używania podręczników z Polski, natomiast propozycje subsydiowania przez Polskę polskich podręczników wydawanych na Litwie zostały parokrotnie odrzucane.
Wszystkie te działania łamią postanowienia traktatu polsko-litewskiego z 1993 roku, który jednoznacznie określa, że żadna ze stron nie może pogarszać sytuacji mniejszości narodowej w danym kraju. Obecne postanowienia litewskich władz są niczym innym, jak rażącym łamaniem tego traktatu.
To, że na Litwie funkcjonuje ponad 100 szkół polskich, nie jest żadną wyłączną zasługą litewskich władz. Istnienie polskich szkół na Litwie zawdzięczamy uporowi i determinacji zamieszkałych tam Polaków, i dlatego należy im się szacunek, respektowanie ich wysiłków i uwzględnianie ich argumentów. To, że w innych krajach sytuacja szkół polskich jest gorsza, nie oznacza, że musi się pogorszyć sytuacja szkół polskich na Litwie. Tym bardziej że Polacy na Litwie nie są ludnością napływową (imigrantami), ale z dziada pradziada są mieszkańcami tych ziem (ludność autochtoniczna) i to historia zrządziła, że Polska musiała się cofnąć, a oni na tych ziemiach pozostali. (Zmiana granic Polski była konsekwencją porozumień zawartych pomiędzy USA, ZSRR i Wielką Brytanią w Teheranie w1943 roku oraz w Jałcie i Poczdamie w 1945 roku).
Trudno uwierzyć w deklaracje, że współczesna Litwa jest krajem z Polską zaprzyjaźnionym. Litewska tożsamość narodowa wyrosła na antypolonizmie. Litwa, zabiegając w latach 90. o niepodległość, automatycznie nawiązała do swej tradycji politycznej z końca XIX wieku i czasów międzywojennych, czyli do skrajnego antypolonizmu i zwalczania wszystkiego, co polskie. Dowodem na to może być m.in. uchwała sejmu litewskiego z 1990 roku, mówiąca o relituanizacji Wileńszczyzny – terenu co najmniej od 600 lat zamieszkanego przez Polaków. Warto nadmienić, że w okresie międzywojennym Litwini skutecznie wynarodowili 200-tysięczną mniejszość polską na Kowieńszczyźnie. Polityka ograniczania nauczania w języku polskim jest obecnie realizacją tej samej polityki wobec Wileńszczyzny. To tłumaczy lubiane i powtarzane przez Litwinów hasło: „Poradziliśmy sobie z Polakami na Kowieńszczyźnie, damy i radę z Polakami na Wileńszczyźnie”...
Reasumując, informacje przekazane przez Ambasadora Litwy Žygimantasa Pavilionisa są fragmentaryczne. Jest to też sprytna manipulacja w celu odwrócenia uwagi od niezwykle trudnej sytuacji Polaków na Litwie oraz od ich coraz głośniejszych protestów i wołania o pomoc.
Łączymy wyrazy szacunku.
Jacek Marczyński,
Członek Kongresu Polonii Amerykańskiej, oddział w Waszyngtonie
Edyta Maksymowicz,
Redaktor polskiego portalu internetowego na Litwie „Wilnoteka.lt”, członek Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie
Anonimowych listów nie umieszczamy. redakcja zastrzega sobie prawo do skracania listów. Listy przeznaczone do umieszczenia należy pisać na maszynie z podwójnym odstępem i na jednej stronie kartki. Umieszczone poniżej opinie nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.