Prezydent Barack Obama uhonorował w Dniu Pamięci członków amerykańskich sił zbrojnych, którzy stracili życie w obronie Ameryki, mówiąc, że kraj musi dążyć do tego, by "stać się narodem wartym takiego poświęcenia".
Obama przypomniał, że wojna w Iraku zakończyła się, a działania w Afganistanie dobiegają końca. Zauważył, iż ból rodzin, które straciły bliskich nigdy nie ma końca, dowodem czego są osoby odwiedzające Cmentarz Narodowy Arlington każdego dnia, nie tylko w Dniu Pmaięci.
"Te 600 akrów, to dom Amrykanów z każdej części naszego kraju, którzy ponieśli śmierć w różnych częściach globu", mówił Obama na cmentarzu po tradycyjnym złożeniu wieńca na Grobie Nieznanego Żołnierza.
Prezydent przyrzekł weteranom wojennym, że po powrocie do kraju mogą liczyć na pomoc, na świadczenia, na które zasłużyli.
Zaznaczył, że wysyłanie ludzi na wojnę jest dla niego "najtrudniejszą decyzją". Przyrzekł, że nigdy tego nie zrobi z wyjątkiem przypadku, gdy nie będzie innego wyjścia, a jeśli taka sytuacja powstanie, to cele misji będą jasne i zyskają poparcie całego narodu.
Prezydent Obama udał się również pod Vietnam War Memorial (pomnik pamięci wojny wietnamskiej), by uczcić żołnierzy, którzy zginęli w tej wojnie.
W cotygodniowym wystąpieniu radiowym Obama powiedział: "Musimy służyć weteranom i ich rodzinom tak dobrze, jak oni służyli nam. Musimy zapewnić im opiekę medyczną i inne świadczenia. Musimy zadbać o rannych żołnierzy i ich rodziny. Musimy stworzyć weteranom możliwość nauki w wyższych szkołach. Pomóc w znalezieniu dobrej pracy i umożliwić cieszenie się wolnością w ochronie której narażali własne życie".
Republikański kandydat na prezydenta, Mitt Romney, wraz z senatorem Johnem McCain, obchodził Dzień Pamięci w San Diego, miejscu zamieszkania wielu weteranów i personelu militarnego. Romney skorzystał z okazji, by obwinić politykę ekonomiczną Baracka Obamy za brak dobrze płatnych prac dla żołnierzy powracających do kraju z wojen.
(eg)








